MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rewolucji nie było

Redakcja
ROZMOWA. Dr ADAM SZESZTAY, dyrektor Departamentu Strategii i Planowania MSZ Węgier o polityce węgierskiej, sytuacji UE i współpracy środkowoeuropejskiej

- Czy po przejęciu władzy na Węgrzech przez Wiktora Orbana można mówić o rewolucji?

- W nocy, kiedy zostały ogłoszone wyniki wyborów, premier Orban mówił o rewolucji, która miała miejsce w kabinach dla głosujących, więc w retoryce politycznej na określenie tych przemian istnieje wyraz rewolucja. Oczywiście, to ma wyrazić głębokość zmian a nie jakąś drogę rewolucyjną. W ogóle na Węgrzech jest tradycja tak zwanej rewolucji konstytucyjnej, co oznacza, że w ramach państwa prawa są przeprowadzane bardzo głębokie zmiany. Tak to się stało 1848 roku, kiedy elita polityczna sama spełniła wolę ludu. Tak też się stało w 1989 roku. Wyraz "rewolucja" dotyczy głębokości zmian.

- Czy krytyka ze strony państw i organów Unii Europejskiej, jaka spotkała Węgry, niosła ze sobą konkretne działania, które uderzyły w państwo węgierskie?

- Muszę powiedzieć, że Węgry z reguły nie odrzucają krytyki. Jeśli ktoś krytykuje nas, bo twierdzi, że taką drogą służy interesowi naszych obywateli - ten jest sojusznikiem rządu węgierskiego. Dlatego jesteśmy zawsze otwarci na dialog z tymi krytykami, którzy nie kwestionują wartości polityki węgierskiej czy Węgier w ogóle. To oczywiście nie znaczy, że ze wszystkimi krytykami się zgadzamy. Jeśli twierdzimy, że niektóre opinie krytyczne są słuszne, to oczywiście je rozważamy i podejmujemy też konkretne działania. Ustawa medialna może być jednym z tego przykładów.

- Porównując to, co się dzieje na Węgrzech, z sytuacją na przykład w Grecji, to Węgry radzą sobie bardzo dobrze...

- Dziękuję za komplement (śmiech).

- Czy wobec kryzysu w strefie euro i całej Unii Europejskiej jest potencjał do przełamania go w ramach konsensusu ponadnarodowego? Czy wspólna waluta i polityka są do utrzymania?

- To ciekawe, że w tym roku prezydencję otrzymały państwa znajdujące się poza strefą euro i te dwa państwa ponoszą bardzo wielką odpowiedzialność za euro. Jesteśmy zainteresowani sukcesem tej waluty. Z jednej strony dlatego, że prędzej czy później i my mamy się wejść do strefy euro. Z drugiej strony nasze gospodarki, zwłaszcza gospodarka węgierska, są bardzo związane z gospodarką strefy. Dlatego wszystko, co się w niej dzieje, odzwierciedla się też w efektywności naszej gospodarki. Tyle jeśli chodzi o euro.

W kontekście kryzysu Unii Europejskiej mam takie osobiste przemyślenia. To nie jest oficjalne stanowisko rządu węgierskiego. To kalkulacja, że kryzys może nawet przyczynić się do potwierdzenia silnej wspólnej świadomości Europy. Jest to pierwszy kryzys, który państwa europejskie przeżywają razem jako Unia. Widać, że wszystko łączy się ze wszystkim. Jeśli cierpią Grecy, mają problemy też Niemcy i Słowacy. Kto by to przewidział 10 czy 15 lat temu? Jeśli wyjdziemy z tego kryzysu, to możemy wyjść nawet silniejsi jako Europa. Myślę, że potencjał do przełamania kryzysu jest, ale nie automatyczny. Ten potencjał musi być dobrze wykorzystany. By tak było, musimy podjąć silne i poparte wyraźnym konsensusem decyzje. Nie wystarczy jednak mieć konsensus - to musi być dobry konsensus. Ta decyzja musi być dobra. Dlatego tak jak mówiłem, że Węgry są otwarte, by usłyszeć pewne opinie, tak Europa musi być otwarta na różne pomysły, jak wyjść z kryzysu.
- Czy pojęcie interesu narodowego dalej jest aktualne?

- Oczywiście, że jest. Było widać, że wszystkie państwa europejskie bardzo poważnie biorą reprezentację swoich interesów. Myślę, że ta koncentracja na interesach narodowych się powiększa. Ale są też interesy wspólne. Jeśli patrzymy na Europę nie tylko z wewnątrz, ale tak jakby z Księżyca, to jest oczywiste, że interesy narodowe na dłuższą metę nie mogą być zrealizowane, jeśli wspólne interesy przeżywają deficyt. Wspólne interesy europejskie muszą być dobrze zrozumiane, analizowane i reprezentowane. Są one częścią interesu narodowego wszystkich państw europejskich. Mógłbym to scharakteryzować takim obrazem, że jeśli znajdziemy wygodne miejsce na statku, który płynie w złym kierunku albo nie daj Boże tonie, to takie miejsce nie pomoże. Dlatego interesem europejskim jest, by wszystkie państwa miały wygodne miejsca na bezpiecznym statku, który płynie w dobrym kierunku.

- Czy w Unii Europejskiej możemy teraz mówić o równych i równiejszych. Czy nie jest tak, że państwa nowej Unii są traktowane mniej partnersko? Czy współpraca naszych państw na arenie Unii Europejskiej mogłaby tę sytuację zmienić?

- Sądzę, że "równi i równiejsi" to nie jest tylko kwestia polityczna, ale i gospodarcza. Póki efekt działania naszej gospodarki nie będzie porównywalny z efektywnością i poziomem modernizacji Europy Zachodniej to zawsze będziemy stawiani po tej wschodniej stronie byłej, ale w duchu i w realiach jeszcze częściowo istniejącej, Żelaznej Kurtyny. Żelazna Kurtyna opadła, ale jej fundamenty pozostały. Oczywiście, że najważniejszym dążeniem współpracy środkowoeuropejskiej jest to, byśmy "przerośli" tę kurtynę. Powoli, ale zwłaszcza w warunkach kryzysu, zdążamy w tym kierunku. Europa Środkowa jako całość jest jedną z najbardziej perspektywicznych części Europy.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski