Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Robert Gawliński "Solo"

Redakcja
Fonograficzny debiut Wilków, odbył się w tak niezwykłych warunkach oraz w tak dziwnym układzie personalnym (pisałem już o jednym i drugim), że sprawiało to wrażenie, iż zrodziła się wówczas solowa płyta Roberta Gawlińskiego, a nie dzieło autentycznego zespołu.

Niezapomniane płyty polskiego rocka (78)

Natomiast, gdy pojawił się drugi album grupy ("Przedmieścia"), nieco zwątpiłem w jej klasę, bo mimo że nagrali go już "prawdziwi" muzycy formacji, to krążek znacznie odbiegał od klasy poprzednika. W tej materii absolutnie nie zmienił nic także kolejny jej longplay - "Acousticus Rockus", bo jak sam jego tytuł podpowiada, był on jedynie udokumentowaniem akustycznego koncertu zespołu. Wtedy też właśnie, czyli po dwóch z rzędu rozczarowaniach, pomyślałem: po co właściwie Robertowi Gawlińskiemu te Wilki? Przecież gdy (praktycznie, a nie formalnie) nagrywał bez nich, wypadł o niebo lepiej! No a widać, że i sam zainteresowany, miał wówczas podobne wątpliwości, bo niedługo potem rozwiązał grupę i zaczął działalność pod własnym nazwiskiem. Tak na przełomie roku 1994 i 1995 nagrał w Warszawie swój pierwszy album autorski. Nadał mu wiele mówiący tytuł "Solo". Na "Solo" składa się 12 utworów ukrytych pod 13 tytułami. Jak to możliwe? Całkiem zwyczajnie, bo otwierający LP temat "O sobie samym" wraca raz jeszcze na jego końcu, tyle że w swojej anglojęzycznej wersji ("About Me Alone"). Po tej przepięknej i mądrej (Patrz tylu ludzi błądzi gdzieś / Ich domy rozpadły się i straciły sens / Więc jeśli piękno żyje w nas / To dajmy mu siłę i pozwólmy mu trwać) pieśni z kopyta rusza dynamiczno-brawurowy przebój - "Jasne ulice". Następnie pojawiają się: słodko-balladowy odpowiednik "Son Of The Blue Sky" - "A Moment Of My Way"; śliczna i zwiewna perła - "Trzy noce z deszczem"; bardziej rockowy, nieco wolniejszy odpowiednik niezapomnianego "Aborygena" - "Szalony walczyk" i rewelacyjna, mnie kojarząca się z muzyką Angelo Badallamentiego do "Twin Piks" - "Szyba między nami" (Zakochamy się, pieszcząc szybę między nami). 7 - to kolejny śpiewany po angielsku przebój "Freedom And Love". Po nim wręcz sypią się rarytasy: brudne (za sprawą gitar) i przeszywające (za sprawą słów) "Dokąd zmierzamy" - (Wiszę na krzyżu, jestem sam / Bo tak samotnie umieramy / Wygasa płomień w każdym z nas / Płomień, którego wciąż nie znamy); groźna i obsesyjna - "Armia Armagedon" oraz finezyjne i hipnotyzujące "Tango solo". I wreszcie pojawia się finałowa trójca: rytmiczne "War And Love"; płynące "Ogień i wiatr" oraz zamykające klamrą całość (wspomniane) - "About Me Alone". Po prostu - Och!
Jerzy Skarżyński
"Radio Kraków"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski