Ostatni raz dla Hutnika Kraków zagrał w przegranym 2:3 u siebie meczu z ŁKS Łódź.
– Kilka dni po tamtym spotkaniu tak mocno szarpnęło mnie w kręgosłupie, że wylądowałem w szpitalu. Potem starałem się wrócić jeszcze na boisko, ale od lekarzy usłyszałem: „Nie ryzykuj, bo możesz skończyć na wózku”. Gdyby wtedy medycyna była na takim poziomie jak dziś, to pewnie łatwiej byłoby przedłużyć przygodę z piłką _– opowiada Robert Kasperczyk. – Szczerze mówiąc, to zaraz po zawieszeniu butów na kołku trenerka nie była moim marzeniem –_ dodaje.
Młody człowiek, który właśnie stanął w obliczu niewiadomego, w ogóle nie miał pomysłu na siebie. Wtedy jednak dzięki życzliwości Mariana Cygana, Aleksandra Hradeckiego i Roberta Orłowskiego rozpoczął pracę z najmłodszymi piłkarzami Hutnika.
Przy okazji prowadził też Wawrzyniankę Wawrzeńczyce i Dąbskiego Kraków.
– _Zacząłem się bawić i jednocześnie robić papiery instruktora. W obu tych klubach udało się nawet wywalczyć awanse, ale kiedy chłopaki z Hutnika weszli już w wiek juniora młodszego, trzeba było tylko i wyłącznie im poświecić czas _– wyjaśnia.
Rocznik 84. pod wodzą Kasperczyka wielokrotnie zdobywał, i to zdecydowanie, mistrzostwo Krakowa. Kiedy młodzi piłkarze podrośli, trafili pod skrzydła Waldemara Koconia, który zabrał Kasperczyka jako swojego asystenta na finałowy turniej mistrzostw Polski do Wronek.
– _Byłem takim pomagierem, bo znałem ten rocznik. Nigdy nie zapomnę tych łez, które chłopcy wylali po przegranym finale z __Drukarzem Warszawa _– przypomina dzisiejszy 47-latek.
Wychowankiem Kasperczyka jest m.in. Michał Pazdan, dziś piłkarz Jagiellonii Białystok i reprezentacji Polski.
– Byłem w Klagenfurcie na meczu Polaków z Chorwacją. Michał w trakcie tamtych mistrzostw Europy znajdował się w kadrze Leo Beenkakkera. Liczyłem, że zagra, jednak mecz tak się układał, że nie wyszedł na boisko. No, ale do __dziś mamy fajny kontakt – wyjaśnia.
Jako trener seniorów debiutował 12 lat temu oczywiście w Hutniku Kraków. Potem był Górnik Wieliczka (awans do nowej ówczesnej II ligi, potem walka o baraż do I), KSZO Ostrowiec Świętokrzyski i Podbeskidzie Bielsko-Biała. To w tym ostatnim klubie jego nazwisko poznał każdy polski kibic, bo pod wodzą Kasperczyka „Górale” awansowali do ekstraklasy i grali w pófinale Pucharu Polski.
W czasie pracy w Bielsku przydały się także znajomości z Suchych Stawów, bo dzięki Marcinowi Wasilewskiemu Kasperczyk odbył staż w Anderlechcie Bruksela. – „Wasyl” otworzył przede mną drzwi, które normalnie są zamknięte dla osób postronnych. Jak widać, te koligacje hutnicze ciągle funkcjonują – dodaje z uśmiechem.
Potem pracował jeszcze w Stali Rzeszów i Motorze Lublin, a teraz jest w Limanovii. – Ekstraklasa? Pewnie, że jej brakuje, jednak nie rozsyłam CV. Albo ktoś mnie chce i dzwoni, albo nie. Może to wada, ale nie rozpycham się łokciami i nigdy tak robić nie będę – twierdzi.
W czasie kariery piłkarskiej pracował pod okiem takich szkoleniowców jak m.in. Władysław Łach, Janusz Wójcik czy Lesław Ćmikiewicz. – W każdym trenerze odnajdywałem coś, co „przytuliłem”. Cechy pozytywne zabierałem, a rzeczy, które się nie sprawdzały, nie powielałem.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?