Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rod Stewart: "Atlantic Crossing”

Redakcja
Żeby Rod Stewart mógł zacząć zarabiać miliony na chrypieniu do mikrofonów, przede wszystkim musiał się urodzić. Owo wydarzenie nastąpiło 10.01.1945 r. w... Londynie.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (65)

A tak, w Londynie, bo mimo że chłopiec przyszedł w nim na świat, to zwykł mówić o sobie, że jest Szkotem! Robił tak, bo jego tato pochodził z okolic Edynburga. Tam też urodziło się czworo starszego rodzeństwa Roda. W owych latach obok uczenia, bawienia się i słuchania oraz śpiewania (na razie dla siebie) piosenek, zajmował się graniem w piłkę nożną w trzecioligowym Brentford FC. Później, gdy już w wieku 15 lat definitywnie odniechciało mu się edukacji, zdecydował się na próbę zrobienia kariery w show–biznesie. No a po jakimś czasie okazało się, że wybrał znakomicie, bo jego późniejsze życie można sprowadzić do sloganu – wino (szkocka), kobiety (blondynki) i śpiew (rocka, popu i ostatnio swinga).

Prawdziwa kariera Stewarta zaczęła się w drugiej połowie lat 60., gdy przyłączył się do rodzącej się wtedy Jeff Beck Group, z którą nagrał dwa klasyczne albumy – "Truth” i "Beck–Ola”. Potem, wraz z Ronem Woodem (poznali się jeszcze u Becka), na gruzach formacji The Small Faces, założyli zespół The Faces. Co ważne, Rod równolegle zaczął też wtedy prowadzić błyskawicznie się rozwijającą karierę na własny rachunek. W owych latach nagrał kilka świetnie przyjętych longplayów i singli oraz dorobił się takiego majątku, że postanowił, w celu uniknięcia zawrotnych podatków, przenieść się na stałe do USA. Stąd też wziął się pomysł, aby swoją siódmą, a pierwszą amerykańską płytę, zatytułować – "Przekroczenie Atlantyku”.

"Atlantic Crossing”, w wersji analogowej, to krążek niepodzielony po Bożemu na strony "1” i "2” czy "A” i "B”, lecz na części: "Fast” (szybką) i "Slow” (wolną). Jak łatwo się domyślić, ta pierwsza składała się z utworów dynamicznych i rytmicznych (rythm’n’blusowy – "Three Time Loser”, bliski reggae – "Albright For An Hour”, zdefiniowany już tytułem – "All In Name Of Rock’n’Roll”; na wpół balladowy – "Drift Away” i w stylu The Rolling Stones – "Stone Cold Sober”. Natomiast druga połowa albumu, to pięć tzw. pościelówek. I tak, na pierwszy ogień idzie rozmarzone "I Don’t Want To Talk About It”. Potem nastają: rozkołysowujące – "It’s Not The Spotlight”; bardziej rytmiczne – "This Old Heart Of Mine” i balladowe, rozkręcające się (ależ skrzypce!) – "Still Love You”. No a po tych czterech perłach, jakby jeszcze było mało wzruszeń, przypływa nieśmiertelna wersja kompozycji Gavina Sutherlanda – "Sailing”. Po prostu odżeglowujemy w dal!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski