Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Zdjęta uczuciem litości zabrała znajdę do domu, przekonana, że ratuje życie porzuconemu przez matkę zwierzakowi. To był pierwszy błąd, wynikający z niepotrzebnego uczucia litości i pewnych niedostatków przyrodniczej wiedzy: zostawianie młodych saren przez matkę to normalna strategia, bowiem są regularnie odwiedzane i karmione. Trudno, stało się. Wychowanie zwierzątka, które okazało się był koziołkiem, było proste: troskliwie karmiony rósł jak na drożdżach ku radości domowników.
Rogaś - bo jak inaczej nazwał koziołka? - zachowywał się jak wierny pies. Biegał za domownikami, a szczególną atencją darzył swoją opiekunkę - babcię. Idylla skończyła się po paru miesiącach. Rogaś zaczął pustoszył ogródek, a przyzwyczajony do ludzi pokonywał wysokie ogrodzenie, by biec za swoimi opiekunami. Bywało, że uczestniczył w niedzielnej mszy świętej. I szkolnych lekcjach. W końcu trafił do przytułku dla dzikich zwierząt. Miał był przyzwyczajany do samodzielnego życia na wolności. Wtedy babcia popełniła drugi błąd: odwiedziła swojego Rogasia. Po kryjomu weszła do zagrody, by ostatni raz pogłaskał koziołka.
Sarenka, i owszem babcię poznała, ale akurat weszła w wiek dojrzałości. I rozrodu. Hormony wzięły górę i babcia w panice uciekała przed wychowankiem, który poczęstował ją kilkoma ciosami poroża i paroma kopnięciami ostrych jak nóż kopytek. To prawdziwa historia i jednocześnie pewne wytłumaczenie opisanego przez nas ataku koziołka na kobietę w podsądeckiej miejscowości. Zraniony, wyleczony przez człowieka. Nieco oswojony. Ludzie go przyciągają, ale budzą strach. I agresję. Morał jest jeden: dzikie zwierzaki zostaw w lesie. Litośł i dzikie życie wykluczają się wzajemnie.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?