Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rolnicy nie ubezpieczają się, bo liczą na pomoc państwa. Nie ufają także ubezpieczycielom.

GEG
Nadal bardzo niewielu polskich rolników, zwłaszcza w Małopolsce, ubezpiecza się na wypadek klęsk żywiołowych. Potwierdzają to nasi rozmówcy z gmin: Szczucin, Jabłonka i Sułoszowa.

GOSPODARKA. Państwo dopłaca do polisy, ale i tak niewielu gospodarzy z tego korzysta

Sytuację tylko nieznacznie poprawił obowiązek corocznego ubezpieczenia się gospodarzy. W połowie ubiegłego roku Unia Europejska nałożyła go na tych rolników, którzy dostają dopłaty z Brukseli. Oznacza to, że obowiązek obejmuje przynajmniej setki tysięcy osób z Polski. Do wczoraj nasi gospodarze musieli się z niego wywiązać (po raz pierwszy od wstąpienia Polski do UE). PZU SA szacuje, że zrobiło to nie więcej niż 10 proc. rolników.
- Ustawa nakłada na rolników obowiązek ubezpieczenia budynków wchodzących w skład gospodarstwa rolnego - wyjaśnia Halina Cieślak, dyrektorka Biura Ubezpieczeń Rolnych w Towarzystwie Ubezpieczeń Wzajemnych "TUW". - Ubezpieczenie obejmuje m.in. następujące ryzyka: od ognia, huraganu, powodzi, podtopień, deszczu nawalnego, gradu, śniegu, pioruna, a nawet od... upadku statku powietrznego - wylicza, dodając, że ochrona ubezpieczeniowa obejmuje wszystkie ryzyka łącznie.
Towarzystwa ubezpieczeniowe przyznają, że wielu gospodarzy nie zawarło z nimi umowy, mimo grożących sankcji ze strony Unii Europejskiej i 50-procentowej dopłaty ze strony państwa. Kar jednak rolnicy nie muszą się lękać. W razie kontroli ze strony władz gminy lub powiatu nieubezpieczony rolnik będzie zmuszony zapłacić karę w wysokości 2 euro od hektara, czyli dzisiaj około 9 zł. Zasili ona budżet gminy.
Ilu rolników nie ubezpieczyło upraw? W PZU SA - do którego należy ponad 80 proc. udziału w rynku ubezpieczeń rolnych - dowiedzieliśmy się, że kilka tygodni temu bilans zakładu wynosił: 50 tys. zawartych polis obowiązkowych od początku roku. PZU szacuje, że co najwyżej 10 proc. rolników wykupiło obowiązkową polisę w tym roku.
Rolnicy nie obawiają się niskich kar za brak ubezpieczenia. Wiedzą ponadto, że nie stracą prawa do dotacji z UE. Nie ufają także ubezpieczycielom. Towarzystwa starają się bowiem obwarować umowy różnymi wyłączeniami i warunkami dodatkowymi, widać to zwłaszcza w ochronie przed skutkami suszy. Gospodarze wiedzą także, że w przypadku klęsk żywiołowych o sporym zasięgu państwo wypłaca rolnikom odszkodowania z budżetu niezależnie od posiadanego ubezpieczenia. Na dodatek robi to szybciej.
Rolnicy najchętniej ubezpieczają uprawy zboża i rzepaku od powodzi i suszy. Sadownicy i producenci warzyw ubezpieczają się chętnie również od gradobicia. Umowy są najczęściej zawierane przez właścicieli dużych gospodarstw rolnych. Rolnicy gospodarujący natomiast na niewielkim kawałku ziemi przekonują, że nie opłaca im się płacić za ubezpieczenie.
Gospodarze pracujący na terenach zalewowych nie ubezpieczają się natomiast dlatego, że firmy ubezpieczeniowe żądają opłat kilkukrotnie wyższych niż od rolników mających uprawy z dala od wody.
Przedstawiciel krakowskiego oddziału Towarzystwa Ubezpieczeń Wzajemnych "TUW" powiedział nam, że firma uzależnia wysokość stawek od wielu czynników, w tym od ryzyka wystąpienia klęski żywiołowej na konkretnym terenie czy od rodzaju ubezpieczanego produktu rolnego. - Najczęściej rolnicy ubezpieczają się od szkód gradowych. Tak postępują gospodarze z okolic Słomnik i Proszowic. Nieco rzadziej ubezpieczamy od zamuleń - dodaje.
Stawki polis są bardzo zróżnicowane. - Jeśli roślina jest droga i trudna w uprawie, ale można na niej porządnie zarobić, to koszt ubezpieczenia rośnie, ale też w razie szkody można więcej dostać od nas - wyjaśnia nasz rozmówca z krakowskiego oddziału "TUW".
Tak jest m.in. w przypadku bobu, cebuli czy czosnku. Zdarzało się, że hektar wykwintnej cebulki był ubezpieczany na 50 tys. zł. Rolnicy z Małopolski najczęściej na polisę wydają od 300 do 500 zł rocznie.
Włodzimierz Knap
[email protected]

Samorządy na 119 mln zł oceniły straty powodziowe

Ulewy, wezbrania rzek i potoków, które przez tydzień nie opuszczały Małopolski, spowodowały szkody w 32 gminach i 5 powiatach.
Małgorzata Woźniak, rzecznik prasowy wojewody małopolskiego, podkreśla, że kwota 119 mln zł - jako wartość strat powodziowych - to szacunek samorządów. - Teraz te wyliczenia będą na miejscu weryfikować komisje powołane przez wojewodę małopolskiego i dopiero po zakończeniu ich pracy będzie można podać dokładną wartość powstałych szkód - mówi Małgorzata Woźniak.
Zwykle administracja rządowa weryfikuje w dół kwoty podane przez samorządy. Dopiero zatwierdzone przez wojewodę straty stanowią podstawę do starań o dotacje z budżetu państwa na usuwanie szkód powodziowych.
Straty w infrastrukturze komunalnej to przede wszystkim podmyte drogi i przyczółki mostów, zniszczone rowy melioracyjne i uszkodzone budynki użyteczności publicznej. Najbardziej ucierpiały gminy w powiecie dąbrowskim, m.in. Dąbrowa Tarnowska oraz Stary Sącz, Koniusza, Lanckorona, Nowy Sącz, Grybów i Andrychów.
Oprócz tego w 16 gminach woda zalała około 10 tysięcy hektarów pól uprawnych. Najbardziej stratni będą rolnicy z Dąbrowy Tarnowskiej, Olesna, Mędrzechowa i Borzęcina.
Wczoraj sytuacja powodziowa w Małopolsce stabilizowała się. Na żadnej rzece nie był przekroczony stan alarmowy. Tylko w jednym miejscu - na Wiśle w Jawiszowicach - przekroczony był stan ostrzegawczy. Alarm powodziowy nadal obowiązywał w powiecie dąbrowskim, w stan pogotowia przeciwpowodziowego zostały postawione służby w Brzeszczach (powiat oświęcimski). W wielu miejscach nadal wypompowywano wodę i usuwano szkody, np. w powiatach dąbrowskim i tarnowskim pracowało ponad dwa tysiące strażaków.
(GEG)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski