Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosja nie może teraz dostać okrętów wojennych

Rozmawiał Remigiusz Półtorak
Ambasador Pierre Buhler: Europa nie wyśle żołnierzy do Iraku
Ambasador Pierre Buhler: Europa nie wyśle żołnierzy do Iraku Archiwum
Rozmowa. PIERRE BUHLER, ambasador Francji w Polsce, mówi, dlaczego władze jego kraju wstrzymały dostawę mistrali do Rosji i z jakiego powodu Europa nie chce przekazywać Ukrainie broni

- Przywódcy i dyplomaci europejscy unikają zwykle ostrego języka, a Pan mówi wprost o działaniach Rosji. Na Krymie i nie tylko.

- Tak, aneksja Krymu była aktem niedopuszczalnej agresji i jawnym pogwałceniem prawa międzynarodowego. Takie są fakty. Zresztą, swoją polityką Rosja cały czas wystawia Unię Europejską na próbę. Dlatego tak ważne jest zachowanie jednolitego frontu wobec Kremla. Myślę, że to się dzieje, a dowodem są choćby sankcje - dla ludzi i instytucji związanych z rosyjską władzą - które zostały wspólnie podjęte.

- Choć ciągle nie wiadomo, jaki jest ich rzeczywisty efekt... Z drugiej strony władze Francji zdecydowały właśnie o zawieszeniu dostawy pierwszego z dwóch okrętów wojennych "Mistral", zamówionych wcześniej przez Rosję i nawet zapłaconych. Jaka jest gwarancja, że to już ostateczna decyzja? Jeśli oczywiście polityka Rosji na Ukrainie się nie zmieni, ale nic na to nie wskazuje.

- Taki jest sens komunikatu, który wydał prezydent Francois Hollande. We wrześniu, kiedy sprawa po raz kolejny stała się
głośna, nasze władze postawiły jasne warunki. Przede wszystkim powinien być przestrzegany rozejm, który został wypracowany w Mińsku. Po drugie, musi być widoczny proces polityczny, który ma doprowadzić do zakończenia konfliktu na wschodzie Ukrainy. Ani jeden, ani drugi warunek nie został do dzisiaj spełniony. Decyzja o zawieszeniu dostawy jest tego naturalną konsekwencją.

- Przypomnijmy jednak, że stanowisko Francji w tej sprawie zmieniało się i nie zawsze było tak stanowcze. Tym bardziej że w grę wchodzą duże pieniądze, bo kontrakt opiewa na 1,2 mld euro. Czy władze w Paryżu nie obawiają się finansowych konsekwencji?

- Dzisiaj sytuacja jest jasna. Mistrale nie zostaną dostarczone i tak będzie "do odwołania" - jak zostało podane przez prezydenta Hollande'a. Czyli do czasu, aż sytuacja się nie zmieni i będą przestrzegane zobowiązania podjęte w obecności władz Rosji i Ukrainy. Z informacji, które dochodzą ze strony rosyjskiej, wynika, że na razie nie zamierza ona reagować na drodze prawnej z powodu braku dostawy pierwszego okrętu wojennego.

- Jak Pan ocenia możliwą rolę Polski w rozwiązaniu konfliktu na Ukrainie? Na początku udział polskich władz był niewątpliwie widoczny, ale potem został nieco przygaszony przez innych europejskich przywódców. Dowodem negocjacje ministrów spraw zagranicznych Francji, Niemiec, Ukrainy i Rosji bez ówczesnego szefa dyplomacji Radosława Sikorskiego.

- Jeśli zmierza pan do tego, że Polska jest pomijana, to nie widzę takiej możliwości. Proszę pamiętać, że spotkań dotyczących Ukrainy było w ostatnich miesiącach bardzo dużo, także w ramach Trójkąta Weimarskiego. Wcześniej z udziałem ministra Sikorskiego, a teraz Grzegorza Schetyny. Do jednego z nich doszło w październiku pod Paryżem. Sytuacja na Ukrainie została tam szeroko potraktowana. Proszę się więc nie martwić. Polskie władze odgrywają swoją rolę w rozmowach o Ukrainie.

- A dlaczego czołowe kraje Europy Zachodniej nie chcą zdecydować się na dostarczanie broni Ukrainie, mimo jednoznacznych deklaracji władz w Kijowie, że bez tego pokonanie wspomaganych przez Rosję separatystów będzie niezmiernie trudne?
- Dla jasności dodajmy, że Polska też się na to dotychczas nie zdecydowała. Sprawa nie dotyczy więc tylko państw zachodniej Europy. Nie jestem pewnie najlepszą osobą, żeby podawać motywy takiej decyzji, bo należy to do kompetencji kogo innego. Natomiast myślę, że wpisuje się to w politykę Unii Europejskiej wobec wydarzeń na Ukrainie.

Politykę, która nie chce jeszcze bardziej eskalować konfliktu militarnego, natomiast dąży do rozwiązań politycznych. Jednocześnie domagając się stanowczo konkretnych działań. Punktem odniesienia jest wciąż porozumienie z Mińska [władze Ukrainy i Rosji uzgodniły tam zawieszenie broni w Donbasie - przyp. red.], które zostało zawarte we wrześniu, ale nie jest respektowane. I na tym należy skupić się przede wszystkim.

- Inny problem, który coraz bardziej zagraża Europie, a Francji w szczególności, to widoczny wzrost znaczenia dżihadystów z Państwa Islamskiego. Według szacunków, w ich szeregach walczy nawet tysiąc obywateli francuskich, którzy mogą wrócić do Europy, stanowiąc bardzo realne zagrożenie.

- Nie ma dokładnych danych, ilu obywateli Francji zdecydowało się na dżihad. Tysiąc wydaje się liczbą przesadzoną, chodzi raczej o kilkaset osób.

- Tak czy inaczej są groźni, a dodatkowo służby specjalne często nic o nich nie wiedzą.

- To prawda, ale wynika to z faktu, że dotychczas zwykle nie mieli oni konfliktu z prawem. Nie figurują więc w żadnych kartotekach. Dlatego czujność musi być jeszcze bardziej wzmocniona.

- Myśli Pan, że jest możliwe pokonanie dzihadystów tylko dzięki nalotom, bez wojsk lądowych?

- Ani państwa europejskie, ani Stany Zjednoczone nie są gotowe na to, by wysyłać żołnierzy do Iraku i Syrii. Takiej możliwości dzisiaj nie ma. Rozwiązaniem jest porozumienie różnych opcji w Iraku, także z udziałem Kurdów. To Irakijczycy muszą wziąć sprawy w swoje ręce i odzyskiwać tereny, które przeszły pod kontrolę dżihadystów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski