Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rosja słono płaci za kryzys, ale ma miliardy i trzyma Europę w szachu

Zbigniew Bartuś
Moskwa. 55 miliardów dolarów, czyli więcej, niż kosztowały igrzyska w Soczi – taki rachunek wystawili wczoraj inwestorzy rosyjskiej gospodarce. Czy to Rosję boli? I czy cokolwiek może zaboleć bardziej?

To w głównej mierze cena za dotychczasowe posunięcia Kremla wobec Ukrainy. Już w niedzielę analitycy przewidywali, że reakcją na kryzys polityczny będą kolejne spadki na moskiewskiej giełdzie; w ciągu trwającej od pół roku bessy tamtejszy indeks stracił jedną piątą wartości.

Wczoraj spanikowani inwestorzy „dołożyli” kolejnych kilkanaście procent in minus. W ciągu paru godzin wartość spółek notowanych w Moskwie – w tym paliwowych gigantów, jak Gaz­prom, Rosnieft czy Łukoil, spadła w sumie o 55 mld dolarów. Górniczo-hutniczy Mechel staniał o prawie jedną trzecią, wielkie banki – o blisko 15 proc.

Zarazem rosyjski bank centralny, w obronie pikującego rubla, musiał nadszarpnąć potężne – sięgające pół biliona dolarów – rezerwy walutowe: według Reutersa interwencja kosztowała 10 mld USD. I niewiele dała. Wartość rubla do dolara (oraz innych walut, w tym euro) była znów najniższa w historii: rok temu 1 USD kosztował 30,5 rubla, a wczoraj blisko 37. Bank centralny, pod hasłem walki z inflacją, podniósł też stopy procentowe z 5,5 do 7 proc. Kredyty zdrożeją, co uderzy w gospodarkę.

A znajduje się ona w coraz trudniejszym położeniu. Buńczuczne zapowiedzi Władimira Putina, że „najszybciej wychodząca z kryzysu Rosja osiągnie w 2013 roku wzrost PKB rzędu 5 proc.”, okazały się mrzonką. Faktyczny wzrost wyniósł 1,4 proc., a jest teraz jeszcze gorzej.

Jeszcze przed eskalacją kryzysu dziennik „Wiedomosti” zwracał uwagę, że wskaźniki gospodarcze Rosji są najgorsze od kilku lat: zmalała produkcja przemysłowa, dramatycznie spadły nakłady na inwestycje, przyhamowała konsumpcja, recesja zagląda w oczy.

A wszystko to dzieje się w kraju, którego sytuacja finansowa jest… świetna. Rosja ma potężne wpływy z eksportu – ok. 500 mld dolarów rocznie. Aż 72 proc. z nich zarabia na handlu ropą i gazem. Bardziej wyrafinowanych produktów nie oferuje, maszyny i urządzenia stanowią jedynie 4 proc. eksportu. Dominują natomiast w imporcie.

UE jest najważniejszym partnerem gospodarczym Moskwy – prawie połowa rosyjskiej wymiany handlowej dotyczy krajów wspólnoty; sama Holandia jest tu ważniejsza niż Chiny (ok. 10 proc. udziału w handlu), w czołówce są też Niemcy, Ukraina, Włochy, Białoruś, Turcja, USA, Japonia i Polska (3,4 proc.).

Najistotniejsze jest to, że Rosja notuje w handlu zagranicznym gigantyczne nadwyżki; rzędu 200 mld dolarów rocznie. Stworzyła też specjalną rezerwę na wypadek nagłych spadków cen ropy i gazu.

W czym zatem tkwi problem tamtejszej gospodarki? Ewa Paszyc i Iwona Wiśniewska z Ośrodka Studiów Wschodnich już kilka lat temu zwracały uwagę, że źródłem ekonomicznych sukcesów putinowskiej Rosji były dotąd wysokie ceny surowców oraz reformy rynkowe z lat 90. To „paliwo” przestało już jednak działać. Putin nie zreformował posowieckiej struktury gospodarczej, rozwinął i utrwalił skorumpowany system oligarchiczny, w którym każdy biznes zależy od władzy – co zniechęca zagranicznych inwestorów, a jednocześnie dławi rodzimą przedsiębiorczość.

Czego Rosja może się bać? Część analityków uważa, że nasilenie wyprzedaży rubla i interwencje banku centralnego w jego obronie mogą doprowadzić do dalszego wyhamowania rosyjskiej gospodarki. To może się przełożyć na nastroje społeczne. Warto jednak przypomnieć, że Moskwa ma na ratowanie waluty setki miliardów dolarów.

Gwałtowna dewaluacja (jak w roku 1998) sprzyja eksporterom. Z drugiej strony – zwiększa ceny towarów z importu, co w końcu przełoży się na drożyznę w kraju i (być może) niezadowolenie Rosjan – oraz koszty obsługi zagranicznych kredytów. Ale dopiero za jakiś czas.

Wycofanie inwestorów? Zostało ich w Rosji stosunkowo niewielu. Moskwy to nie zaboli. Stracą inwestorzy i ich kraje.

Wojna handlowa? To broń obosieczna – zachodni (w tym polscy) eksporterzy już liczą straty w miliardach. Natomiast na pewno jest to dobry moment na złożenie skarg do Światowej Organizacji Handlu (WTO), do której Rosja została przyjęta półtora roku temu po 18 latach negocjacji – i… zaraz zaczęła łamać umowę, np. żądając ceł.

Embargo na import rosyjskich surowców? Nierealne. Sama UE kupuje w Rosji trzecią część niezbędnej ropy i niemal tyle samo gazu. Kraje nadbałtyckie są tu całkowicie zależne od Moskwy. Niby można sobie wyobrazić, że OPEC zwiększy produkcję, a USA zniosą (obowiązujący od kilkudziesięciu lat) zakaz eksportu swoich nadwyżek (w tym gazu z łupków). Wymagałoby to jednak zjednoczenia świata przeciwko Moskwie, a poza tym – nie ma jak technicznie dostarczyć tych surowców; budowa systemu skraplania gazu, jego transportu statkami i odbioru w gazoportach zajmie kilka lat, a my musimy mieć paliwo tu i teraz.

Rosja w ostatnich latach robiła wszystko, by uzależnić od swych dostaw możliwie najwięcej krajów i – umiejętnie rozgrywając różnice między członkami UE – na wiele sposobów zabezpieczyła się przed ewentualnymi buntami i sankcjami.

Podatni na sankcje mogą być natomiast proputinowscy oligarchowie, którzy znaczną część swych rozległych interesów, a przede wszystkim fortun, umieścili na Zachodzie.

Bolesne prestiżowo, a w perspektywie także gospodarczo – mogłoby być wyrzucenie Rosji z grupy G8. Ale Rosja znakomicie radziła sobie poza G8. I poza WTO.

Napisz do autora
[email protected]

FOT. PAP/EPA/ARTUR SHVARTS
Rosyjscy żołnierze pod ukraińską bazą, niedaleko Feodozji na Krymie

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski