Rosyjski trop masakry

W krwawych starciach przeciwników byłego prezydenta Ukrainy z siłami bezpieczeństwa, do których doszło w Kijowie między 18 a 20 lutego, zginęły 103 osoby, a ponad 1500 odniosło obrażenia. Według ukraińskiego ministerstwa zdrowia, w szpitalach wciąż leży 128 rannych.

Odpowiedzialnymi za ten akt agresji ma być 12 zatrzymanych wczoraj byłych członków oddziałów specjalnych milicji Berkut. Takie informacje przekazał rzecznik Prokuratury Generalnej Ukrainy Wasyl Zorja. Powiedział on, że wśród pojmanych jest dowódca ,,czarnej kompanii" Berkutu, który wydawał broń milicjantom.

Zastępca prokuratora generalnego Ołeksij Bahaniec dodał, że zasadniczo Berkut nie otrzymywał broni palnej, a jedynie funkcjonariusze jego ,,czarnej kompanii". Ich zadaniem było odpowiadanie ogniem na ataki manifestantów oraz umożliwienie wycofania się zasadniczym siłom Berkutu, które nie były uzbrojone. W sprawie berkutowców zabrał też głos szef Służby Bezpieczeństwa Wałentyn Naływajczenko.

Oświadczył on, że są podstawy by uważać, iż w planowaniu i wykonaniu tzw. operacji antyterrorystycznej na Majdanie uczestniczyli funkcjonariusze Federalnej Służby Bezpieczeństwa Rosji. Według Naływajczenki mają się oni ukrywać na zaanektowanym przez Moskwę Krymie. Jak dodał, przebywają tam zarówno funkcjonariusze Berkutu (MSW Ukrainy), którzy jeszcze nie zostali złapani, jak i członkowie oddziału Alfa (SBU Ukrainy).
Naływajczenko uważa, że organizacją masowych zabójstw kijowskich demonstrantów kierował ówczesny prezydent Ukrainy

Wiktor Janukowycz. Polecenie rozpoczęcia "operacji antyterrorystycznej" wydał osobiście ówczesny szef Służby Bezpieczeństwa Ukrainy Ołeksandr Jakymenko. Naływajczenko dodał, że jest już zgoda na zatrzymanie obu podejrzanych. Może się to jednak okazać niemożliwe, bo obaj uciekli na terytorium rosyjskie.