18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rozbiór Małopolski

Redakcja
Skoro wszystko zależy od znajomości w Warszawie, to dlaczego nie ma być województw: nowosądeckiego, tarnowskiego lub bielskiego, a nawet częstochowskiego?

ADAM MOLENDA

ADAM MOLENDA

Skoro wszystko zależy od znajomości w Warszawie, to dlaczego nie ma być

województw: nowosądeckiego, tarnowskiego lub bielskiego, a nawet częstochowskiego?

   Dr Marek Ciesielczyk, wiceprzewodniczący Rady Miasta Tarnowa oraz szef Porozumienia Samorządowego "Uczciwość" nigdy nie pogodził się z utratą wojewódzkiego statusu rodzinnego miasta. Na hasło: "województwo tarnowskie" wyjmuje z biurka pękate teczki, obrazujące degrengoladę miasta po zepchnięciu go na pozycje powiatowe, czyli skazaniu na zapyziałość.
   - Wtedy, pod koniec lat 90., tutejsi radni spod znaku UW i AWS, jako jedyni samorządowcy w Polsce, podjęli wiernopoddańczą uchwałę, popierającą projekt reformy administracyjnej, forsowanej przez rząd Jerzego Buzka. Od tego czasu rozpoczął się upadek Tarnowa.
   Rok po powstaniu województwa małopolskiego radny Ciesielczyk powołał do życia Komitet Reaktywacji Województwa Tarnowskiego, który działa do dzisiaj.
   Na spotkanie noworoczne do prezydenta Nowego Sącza przyszła większość lokalnej elity: parlamentarzyści, samorządowcy, przedstawiciele środowisk biznesowych. Spotkanie przebiegało w dość sennej atmosferze, dopóki ktoś nie wspomniał o... Koszalinie. Wtedy to Stanisław Kogut, działacz społeczny ze Stróży, lider kolejarskiej "Solidarności" oraz radny sejmiku małopolskiego oświadczył, iż jeśli na Pomorzu uda się próba reaktywacji województwa, on powoła sztab ludzi gotowych odtworzyć nowosądeckie.
   W zeszłym tygodniu Rajmund Pollak, radny sejmiku śląskiego, ogłosił publicznie proklamację Rady Referendalnej ds. Restytucji Województwa Bielskiego.
   _Likwidacji województwa bielskiego dokonały elity wywodzące się między innymi z Gliwic, Katowic, Sosnowca, Krakowa i Warszawy, bez zasięgania opinii mieszkańców naszego regionu poprzez konstytucyjnie możliwe referendum. Dokonano odgórnie rozbioru sprawnie działającego organizmu gospodarczego pomiędzy Górny Śląsk i Małopolskę - _przeczytać można w ulotce.

Elity i mity

   Rozmawiając z dziesiątkami osób, które mają coś do powiedzenia w dawnych pomniejszych metropoliach, odnosi się wrażenie, że męczy ich - bez obrazy - kac powojewódzki. Charakterystyczna jest przy tym dwoistość postaw, wynikająca z czysto pragmatycznych względów. Część regionalnych decydentów tęskni za rajem utraconym, uważając, że niegdysiejsze stolice małych województw zostały reformą skrzywdzone nie tylko w mentalny, ale i wymierny sposób. Z drugiej strony niewiele osób chce to powiedzieć oficjalnie. Władza wojewódzka i centralna są pamiętliwe, potrafią zaleźć za skórę, po co się więc narażać?
   Podczas spotkania w nowosądeckim ratuszu padła też zapomniana, jak się wydawało, koncepcja utworzenia województwa nowosądecko-bielskiego.
   - Nie z moich ust - zastrzega się radny Kogut. - Jeśli mamy powalczyć o ten status, to tylko samodzielnie.
   Pomysł lansowany był już w Beskidach w 1998 r., kiedy to tutejsze elity zabiegały o utworzenie województwa górskiego. Ewentualny triumf pomysłodawców okraszony miał być forsowaną wówczas intensywnie "ustawą górską", która miała uczynić z województwa bielsko-nowosądeckiego krainę mlekiem i miodem płynącą.
   W Tarnowie są bardziej skłonni do międzyregionalnej współpracy. Według komitetu nowe województwo miałoby składać się z następujących miast i powiatów: Tarnowa, Nowego Sącza, Dębicy, Gorlic, Jasła, Brzeska oraz Dąbrowy Tarnowskiej i nosić nazwę "tarnowskiego" lub "tarnowsko-nowosądeckiego". Dla zaspokojenia wszystkich ambicji instytucje wojewódzkie miałyby być rozparcelowane pomiędzy Tarnów, Nowy Sącz i Dębicę.
   _Komitet nasz prowadził będzie działania zmierzające do zahamowania procesu degradacji naszego regionu i marginalizowania go przez metropolię krakowską. (...) Dotychczasowe traktowanie naszych powiatów przez Kraków oznacza dla nich systematyczny upadek - nie tylko gospodarczy, ale także kulturowy - _czytamy w dokumentach programowych.
   Bielscy entuzjaści nowego - starego województwa nie mają zamiaru dzielić się władzą, ale widzą na swoim przyszłym terytorium również Jordanów i Bystrą Sidzinę, zaś po zachodniej stronie od zawsze dotąd śląskie Brzeszcze oraz graniczne Zebrzydowice.

Poczucie krzywdy

   - Dziś wszyscy w Polsce zdają sobie sprawę, że reforma administracyjna przyniosła więcej szkody niż pożytku - argumentuje radny Pollak. - Ci jednak, którzy są przy władzy, nabrali wody w usta i trudno im się dziwić. Mają wysokie pensje, samochody służbowe oraz rozmaite inne apanaże. Nic dziwnego, że dygnitarze są za utrzymaniem status quo. Dajmy się wypowiedzieć zwykłym ludziom w drodze referendum. Niech społeczeństwo obywatelskie samo się określi.
   Trzy lata temu Rządowe Centrum Studiów Strategicznych opublikowało raport mający przekonać Polaków, że miasta, które przestały być wojewódzkimi, nic na tym nie straciły. Tarnowski komitet wyliczył, że to nieprawda, posługując się m.in. raportem tutejszego Powiatowego Urzędu Pracy. Wynikało z niego, iż dynamika wzrostu bezrobocia wynosiła w tamtym okresie 128 proc., zaś wśród młodzieży aż 150.
   - Z danych Regionalnej Izby Obrachunkowej wynika, że w zeszłym roku Tarnów wypadł najgorzej ze wszystkich powiatowych miast jeśli chodzi o inwestycje. W Krakowie w przeliczeniu na jednego mieszkańca wydaje się 424 złote, u nas zaledwie 206 - przekonuje dr Ciesielczyk.
   Analiza wielu innych, negatywnych wskaźników, przeprowadzona na naszą prośbę przez służby UM, nie potwierdza, według nich, zapaści.
   - Dane, o których mowa, są wyrwane z kontekstu albo też nie uwzględniają najrozmaitszych zmian - ripostuje Marcin Golec, rzecznik prezydenta miasta. - Co do inwestycji, to w rzeczywistości są znacznie większe, finansujemy je bowiem również ze środków zewnętrznych, które w tej statystyce nie są uwzględniane.
   Co ciekawe, mimo koszmarnych rozmiarów polskiej sprawozdawczości nikt przed pięcioma laty nie umiał i nie potrafi też dzisiaj ekonomicznie uzasadnić bądź zdeprecjonować reformy administracyjnej.
   - W tym właśnie kryje się tendencja do odradzania aspiracji wojewódzkich - mówi Stanisław Kogut. - Po pierwszych przymiarkach do reformy wyciągnięto na koniec z politycznego kapelusza cztery nowe województwa, o których wcześniej nie było mowy, a które obecnie istnieją. Teraz z ambicjonalnej politycznej czapki wykluwa się woj. środkowopomorskie. Skoro więc wszystko zależy od znajomości w Warszawie, to dlaczego ma nie być nowosądeckiego?

Czarny bielski koń

   W Beskidach Zachodnich sprawa wygląda najpoważniej nie tylko ze względu na chęć utworzenia samodzielnego województwa bielskiego. Poza argumentem doznawanych krzywd, członkowie - założyciele Rady Referendalnej eksponują swoją niechęć do Katowic, z powodów... patriotycznych.
   Kiedy dwa lata temu Ruch Autonomii Śląska zaczął domagać się uznania przez rząd polski narodowości śląskiej, Rajmund Pollak przedstawił sejmikowi śląskiemu projekt uchwały kwestionującej istnienie narodu śląskiego.
   - Uchwała nie zyskała poparcia! - denerwuje się jeszcze dzisiaj. - Proszę sobie samemu odpowiedzieć, o czym to świadczy. My tutaj, w Bielsku czy na Żywiecczyźnie, jesteśmy Polakami i chcemy nimi pozostać!
   We wrogości do tendencji separatystycznych katowickich działaczy z RAŚ Podbeskidzie ma sojuszników pod... Jasną Górą. Częstochowa zawsze, nawet w starym województwie katowickim, starała się stać nieco z boku. Popularniejsze niż śląskie gazety były tu zawsze mutacje warszawskich dzienników. Wcielenie do województwa śląskiego odebrane zostało z goryczą, pogłębioną jeszcze ostatnio przez aktywność śląskich separatystów. Dziś liderem ruchu zmierzającego do odtworzenia województwa częstochowskiego jest tutejszy starosta.
   Podobnie zresztą jak w Bielsku-Białej, gdzie szef powiatu oraz jego zastępca ideę odtworzenia województwa wsparli bezapelacyjnie.
   - Uważamy, że więzi łączące ziemie wchodzące w skład dawnego województwa są nadal bardzo silne. Mamy nadzieję, że inicjatywę poprą wszyscy tutejsi parlamentarzyści, niezależnie od opcji politycznej, którą reprezentują. Dokonująca się deprecjacja tego regionu jest dla nas nie do przyjęcia - twierdzi starosta Andrzej Płonka.

A więc płacz...

   Na utratę splendoru narzeka się we wszystkich dawnych metropoliach. Z wyliczaniem konkretów jest trochę gorzej, a z liczbami, o czym wspominaliśmy - fatalnie. W Tarnowskiem, poza grupą społeczników skupionych wokół Marka Ciesielczyka, nikt nie liczy strat lub pożytków z utraty statusu województwa, a przynajmniej ich nie upublicznia.
   W Nowym Sączu społeczne rozżalenie ma charakter sięgający pamięcią średniowiecza. Za Jagiellonów stolica tutejszych Lachów była drugim co do rangi, po Krakowie, miastem Małopolski, obecnie nazywają ją "przystankiem przed Krynicą". Miejscowych najbardziej, zdaje się, boli to, że dziś pierwsze skrzypce za Krakowem gra ponoć Tarnów. Wiele można się nasłuchać o praktyce politycznej reform administracyjnych. Wojewódzką pozycję dla Nowego Sącza w 1975 r. załatwiono ponoć, zapraszając warszawskich dygnitarzy do Łącka na... zakrapiane Polaków rozmowy.
   Z kolei to, że wszystkie pochodzące stąd wielkie postaci polskiej polityki, z kręgów AWS, stojące przy premierze Buzku, odeszły w niebyt, odbiera się jako słuszną karę losu za to, że nie broniły województwa. Nowosądeczanie są przekonani, że gdyby nie owe ćwierć wieku dowartościowania miasta, nie byłoby tu dziś mostu 700-lecia oraz wiaduktu pod torami kolejowymi linii tarnowsko-leluchowskiej. Dziś wielkich inwestycji w mieście nie ma, zaś najbardziej sfrustrowani powiadają, że z tego punktu widzenia województwo małopolskie kończy się na rogatkach Wieliczki.
   Likwidacja województwa spowodowała wzrost bezrobocia w Nowym Sączu i okolicach, nie ulokowano tu, wbrew obietnicom, specjalnej strefy ekonomicznej, zaś obiecywany program osłonowy okazał się iluzją. Symbolem obecnej sytuacji w regionie jest remont mostu w Łososinie Dolnej. Wykonuje go firma z Kielc, a nowosądeckie przedsiębiorstwa budowlane bankrutują z braku zleceń i zwalniają pracowników.

Daleko od dziury

   Na Podbeskidziu wobec katowickiej metropolii używa się określenia: "czarna śląska dziura, która wsysa wszystkie pieniądze". Ma to również swój pośredni wyraz w uciekaniu z Beskidów Zachodnich instytucji i firm. Wyliczanka jest długa.
   Po dawnym gmachu UW przy ul. Piastowskiej strach chodzić, bowiem korytarze zieją pustką. Ostało się tutaj tylko starostwo powiatowe i kilka biur niskiego szczebla, które widać nie mają interesantów. To ponoć skutek zredukowania rangi placówki zamiejscowej Urzędu Marszałkowskiego do statusu Międzywydziałowego Zespołu Zadaniowego. W Bielsku nie wytwarza się już samochodów, bowiem Fiat całą produkcję przeniósł do zakładów w Tychach. Tak samo zrobiło wiele innych firm, magnesem są bowiem korzystne warunki oferowane przez tamtejszą Specjalną Strefę Ekonomiczną. Pod Szyndzielnią obawiają się, że do SSE powędrują także resztki bielskiego przemysłu włókienniczego. Wszystko to przekłada się na postępujące ograniczenie rynku pracy.
   Z Cieszyna najpierw wyprowadzono do Raciborza dumę miasta, czyli jednostki Straży Granicznej. W zeszłym roku przeniesiono do Katowic Izbę Celną, przy czym mówi się też o likwidacji Oddziału Celnego w Bielsku-Białej, który obsługuje kilka tysięcy firm.
   Żywiecczyzna żali się, że nie ma wsparcia wojewódzkiego niezbędnego do ukończenia drogi ekspresowej, która wiedzie do kluczowego przejścia granicznego ze Słowacją, w Zwardoniu. Skutkuje to wiecznym korkiem samochodowym w powiecie i samym mieście.
   Wszystkie beskidzkie miejscowości narzekają na kiepski stan infrastruktury kolejowej, niedostateczną ilość połączeń oraz brak pomocy w zakupie szynobusów, w których upatruje się panaceum na kłopoty z lokalną komunikacją.
   Przeciwko władzy burzą się ostatnio dwie gminy, graniczące z Czechami. Przed kilku laty zlikwidowano tutaj kopalnię "Morcinek", rujnującą teren. Niedawno polski minister środowiska, ignorując negatywne opinie samorządów Hażlacha i Zebrzydowic, wydał spółce, będącej własnością kapitału czeskiego, zgodę na rozpoznanie złoża. Ewentualna eksploatacja ma się odbywać od czeskiej strony, ale szkody górnicze będą po polskiej.
   Rada Referandalna umiejętnie wykorzystuje nastroje i namawia do buntu.

Albo, albo...

   - Przeciwnicy odtworzenia województwa bielskiego nie dysponują ani jednym argumentem racjonalnie kwestionującym jego istnienie - przekonuje jeden z członków Rady Referendalnej, historyk Grzegorz Wnętrzak. - W grupie dawnych 49 województw wskaźniki gospodarcze sytuowały woj. bielskie na czwartym miejscu w kraju. Próbuje się studzić naszą inicjatywę stwierdzeniem, że dawne Podbeskidzie charakteryzowały różnice kulturowe poszczególnych jego regionów. To bzdura bez znaczenia! Jakaż to więź kulturowa funkcjonuje pomiędzy mieszkańcami Częstochowy, Ślązakami z Zabrza i góralami beskidzkimi?
   Rozgłos wokół starań o województwo bielskie sporo zamieszania wywołał na Żywiecczyźnie, gdzie, o czym pisaliśmy, silne są tendencje do powrotu pod skrzydła Krakowa.
   Starosta żywiecki Andrzej Zieliński przysłał nam oświadczenie, w którym czytamy: Zarząd powiatu żywieckiego zdecydowanie odcina się od wystąpień byłych samorządowców, których dotychczasowa działalność została negatywnie oceniona przez mieszkańców w ostatnich wyborach. Zarząd informuje, że nikogo nie upoważnił do występowania w imieniu samorządowców powiatu żywieckiego oraz deklaruje, że nie jest zainteresowany pracami w ramach ww. rady referendalnej.
   Byłym samorządowcem, którego nie wymienia się z nazwiska, jest Stanisław Lach, były wicestarosta żywiecki. Był on pierwszym tutejszym dygnitarzem powiatowym, który już przed pięciu laty zagroził Katowicom secesją Żywiecczyzny do Małopolski. Dziś mówi, że albo, albo...
   - Propozycję odtworzenia województwa bielskiego uważam za interesującą, ale mało realną - komentuje Wiesław Augustynowicz, przewodniczący RM Żywca. - Dlatego nadal przygotowuję referendum zmierzające do przeniesienia naszego powiatu do województwa małopolskiego.
   Również w Bielsku mogą odżyć niebawem tęsknoty za Krakowem, eksponowane w postaci burzliwych happeningów tuż przed reformą administracyjną. Należy tego oczekiwać, jeśli referendum w kwestii odtworzenia woj. bielskiego się nie powiedzie.

Formalne formalności

   Trudno nie dostrzec, że aspiracje wojewódzkie artykułują ludzie o nader mocnych osobowościach. Dr Marek Ciesielczyk to aktywny opozycjonista, który kandydował zarówno na stanowisko prezydenta Tarnowa, jak i prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej. O Stanisławie Kogucie powiadają, że zawsze mówi to, co myśli i że ma zwyczaj wchodzenia do gabinetów najważniejszych osób w państwie, nie zwracając najmniejszej uwagi na ochronę i sekretarki. Rajmund Pollak pozwał w zeszłym roku przed sąd Güntera Verheugena, komisarza Unii Europejskiej, który uczynił publiczny obraźliwy przytyk do alkoholowych skłonności Polaków.
   Część lokalnej opinii publicznej uważa, iż inicjatywy barwnych postaci politycznych z góry skazane są na niepowodzenie. Trudno się z tym zgodzić, jeśli posłuchać głosów ulicy. Niezadowolenie z efektów nieudolnej pracy rządu ma także swoje odbicie w postrzeganiu obecnych władz wojewódzkich. Regiony wiecznie peryferyjne mają dziś do "województwa" znacznie dalej niż przed 1999 r. Również w sensie mentalnym, uważają bowiem, że marszałek lub wojewoda tak naprawdę niczego pozytywnego im nie proponują. Ludzie z dawnych miast wojewódzkich, obserwując "wyciekanie" z nich struktur dysponujących miejscami pracy, mają skłonność do obwiniania za kiepski poziom swojego życia między innymi istniejący od pięciu lat podział administracyjny kraju.
   Na południu, podobnie jak na północy Koszalin, kluczową rolę może odegrać Bielsko-Biała, które jest nie tylko zdeterminowane, ale i najbardziej zaawansowane w poczynaniach organizacyjnych. Trwa właśnie powoływanie agend Rady Referendalnej w powiatach: bielskim, cieszyńskim, żywieckim, oświęcimskim, wadowickim i suskim.
   - Do zmiany Ustawy o podziale administracyjnym kraju potrzebujemy 100 tysięcy podpisów i uważam, że zbierzemy je bez kłopotu podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego - przekonuje radny Pollak. - Jeśliby władze państwowe spróbowały nas zignorować, odwołamy się do Unii Europejskiej.
   Dziś gospodarze niektórych powiatów zdecydowanie odcinają się od pomysłu reaktywacji "małego" województwa. Jeśli jednak będzie na to referendalne przyzwolenie lokalnych społeczności, do przekonania lokalnych elit posłuży odwieczna przynęta polityczna, czyli stanowiska. W nowym województwie byłoby przecież do rozdania kilka tysięcy dobrze płatnych stołków.
ADAM MOLENDA
   Józef Antoni Wiktor, prezydent Nowego Sącza, były wojewoda nowosądecki:
   - Dziś powrót do województwa w Nowym Sączu nie wydaje mi się możliwy, nie wiem też, czy byłby sensowny. Kraków, jak przed wiekami, jest naturalnym sercem Małopolski, promieniującym nie tylko siłą gospodarczą, ale i kulturową oraz akademicką. Rozwój lokalnych społeczności nie musi zależeć od tego, czy są centrami administracyjnymi, czy nie. Zależy od aktywności i inwencji obywatelskiej. Jeżeli coraz więcej kompetencji będzie przechodziło we władanie samorządów, to właśnie tu, na dole, a nie w Krakowie czy Warszawie, zapadać będą decyzje wpływające na rozwój czy regres. Im niższy jest poziom dystrybucji finansów, tym lepiej są one zagospodarowywane. Nasze miasto ma wizję przyszłości wybiegającą w najbliższe 5, a nawet 10 i 15 lat. W opublikowanym w sierpniu 2003 r. w piśmie "Wspólnota" rankingu atrakcyjności miast powiatowych Nowy Sącz zajął bardzo wysokie, drugie miejsce. Sądeczanom nie brakuje pomysłów na ożywienie przedsiębiorczości, inicjowanie lokalnych przedsięwzięć. Do tego nie jest potrzebny status wojewódzki.
   Janusz Marszałek, prezydent Oświęcimia:
   - Jestem za układem, który dobrze funkcjonuje, a za taki uważam aktualną przynależność Oświęcimia do województwa małopolskiego. Tym bardziej że nasze związki z Krakowem są dłuższe niż samo istnienie województwa małopolskiego. Łączy nas wiele przedsięwzięć, m.in. Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa, która ma powstać w budynkach byłego monopolu tytoniowego, budowa tunelu pod przejazdem kolejowym w kierunku Skawiny, co pozwoli usprawnić komunikację na trasie Oświęcim - Kraków. W tym roku miasto ma szansę otrzymać ok. 3 mln zł na modernizację zamku książąt Oświęcimskich w ramach Programu Operacyjnego Rozwoju Regionalnego Województwa Małopolskiego. Bez względu na to, w którym jesteśmy województwie, problemy do rozwiązania pozostają te same: poszukiwanie nowych inwestorów, likwidacja bezrobocia, rozwój miasta, dobrobyt jego mieszkańców.
   Dzisiaj z Bielskiem łączą nas miłe wspomnienia i przynależność do diecezji bielsko-żywieckiej. Jednak w sprawie restytucji województwa powinni się wypowiedzieć mieszkańcy miasta, a także gmin wchodzących w skład powiatu oświęcimskiego.
   Edward Płonka, poseł PO Podbeskidzia z Żywca:
   - Rozpoczynając moją kampanię wyborczą, byłem entuzjastą odtworzenia województwa bielskiego. Podczas spotkań z wyborcami spotkałem się jednak z niechęcią wobec tego pomysłu. Cieszyniacy czują się Ślązakami i ani myślą mieć z powrotem wojewódzką stolicę w Bielsku-Białej. Wiem, że podobnie jest w Wadowicach i Suchej Beskidzkiej, gdzie przeważa świadomość tożsamości małopolskiej. Znane są pragnienia wielu żywczaków powrotu pod egidę Krakowa.
   Tak się składa, że obaj inicjatorzy stworzenia województwa środokowopomorskiego są moimi przyjaciółmi, z którymi mam prawie codzienny kontakt. Tam sytuacja jest specyficzna, bowiem dwie stolice obecnych województw: Gdańsk i Szczecin dzieli odległość 400 km. Łatwość, z jaką udało się na Pomorzu Środkowym zebrać 140 tys. głosów popierających inicjatywę, świadczy, moim zdaniem, że coś w obecnej strukturze administracyjnej kraju jest nie tak. Ludzie chcą być jak najbliżej władzy z realnymi kompetencjami. Dlatego mówi się o potrzebie likwidacji powiatów i powrocie do struktury dwustopniowej. Taka decyzja skłaniałaby do ponownego przemyślenia koncepcji istnienia 22 województw, a wtedy o status stolicy województwa walczyć będą wszystkie miasta, które niegdyś go utraciły.
   Aleksander Grad, poseł PO, ostatni wojewoda tarnowski:
   - Powroty sentymentalne są zwykle nieudane. Wiem, że w Tarnowie jest wielu ludzi, którzy tęsknią za dawnymi czasami, ale wiem też, że w Bochni czy Brzesku trudno takich znaleźć. Myślę, że w niechęci do reformy największą rolę odegrało to, że zbiegła się w czasie z recesją gospodarczą i dlatego indywidualne wrażenie osób, którym się nie wiedzie, bywa takie, że zaczęło być źle wówczas, gdy Tarnów oddał swój wojewódzki splendor. Według moich obserwacji tam, gdzie samorządowcy są aktywni, gdzie prezydent, burmistrz czy wójt mają silną osobowość, dzieje się dużo dobrego. Kiedy, będąc wojewodą, przyglądałem się podziałowi środków budżetowych, widziałem, że największe miasta wojewódzkie i tak są bardziej suto obdzielane niż małe. Dlatego sądzę, że zamiast zabiegać o odtworzenie rachitycznych województw, każde miasto czy gmina powinny maksymalnie wykorzystać coraz większe możliwości samodzielnego rozwoju, również związane z pozyskiwaniem środków UE. W tym leży szansa na dostatek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski