MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozmowy na szczycie

Redakcja
Swoją karierę zawodową zaczynałem w Japonii. Pierwszą pracę podjąłem w słynnej pracowni Arata Isozaki. Rytm dnia wyglądał następująco: pracownicy przychodzili około 10 - 11. O 12.30 wychodzili na lunch, a potem pracowali, pracowali, pracowali… Kończyli jakieś dwie minuty po północy. Pracowaliby pewnie i dłużej, jednak o 0.07 odchodził ostatni pociąg metra. Po miesiącu się przyzwyczaiłem. Szczyt zarozumialstwa

PRZEPYTUJEMY dr. inż. arch. KRZYSZTOFA INGARDENA profesora i prodziekana Wydziału Architektury i Sztuk Pięknych KSW, generalnego konsula honorowego Japonii w Krakowie

Szczyt pracowitości

Swoją karierę zawodową zaczynałem w Japonii. Pierwszą pracę podjąłem w słynnej pracowni Arata Isozaki. Rytm dnia wyglądał następująco: pracownicy przychodzili około 10 - 11. O 12.30 wychodzili na lunch, a potem pracowali, pracowali, pracowali… Kończyli jakieś dwie minuty po północy. Pracowaliby pewnie i dłużej, jednak o 0.07 odchodził ostatni pociąg metra. Po miesiącu się przyzwyczaiłem.

Szczyt zarozumialstwa

Po roku pracy w Tokio wróciłem do Polski. Chciałem podobny system wprowadzić w naszym krakowskim biurze, jednak przekonano mnie, że to się nie uda - głównie z powodu braku metra.

Szczyt rozczarowania

Po pobycie w Japonii bardzo chciałem zdobyć inne doświadczenia. Marzyło mi się, aby wyjechać do Wiednia i spróbować dostać się do pracowni Hansa Holleina. Spotkałem się z jednym z pracujących u niego architektów - Japończykiem. Pytam, jak mu się pracuje u utytułowanego mistrza zawodu. W odpowiedzi usłyszałem, że w zasadzie ciekawie, tylko że Hollein nie płaci.
- No to co tam robisz? - drążyłem temat.
- Uczę się - odpowiedział.
- Czego? - nie ustępowałem.
- Tego, że jak już będę tak wielkim architektem, to też nie będę płacił. W rezultacie z lekcji zrezygnowałem.

Szczyt roztargnienia

Kiedyś wyszedłem na spacer z psem, po drodze robiąc zakupy. Wróciłem bez psa.

Szczyt szczęścia

Najbliżsi cieszący się dobrym zdrowiem, domowa harmonia i zadowolenie, uśmiech na twarzach moich dzieci - niczego mi więcej nie trzeba. No, może jeszcze udanych projektów…

Szczyt satysfakcji

Jestem usatysfakcjonowany wieloma zrealizowanymi projektami, ale szczególnie polskim pawilonem wystawowym na Expo 2005 w Japonii, tym bardziej że - jak czas pokazał - udało mi się doskonale wyrazić w projekcie ideę zrównoważonego rozwoju towarzyszącą wystawie światowej.
Elewacja polskiego pawilonu została wykonana z wikliny, aby nawiązać do krajobrazu mazowieckiego, do rodzinnych stron Chopina, cieszącego się w Japonii wielką estymą. Pawilon polski bardzo się podobał, ale kilka miesięcy później, w czasie gdy w Japonii panowała pora deszczowa, otrzymałem telefon z Nagoi (miejsce Wystawy Światowej 2005 - przyp. red.).
- Panie architekcie, mamy wielki problem. Na elewacji pojawiły się czarne plamy. Wyglądają jak grzyb. Co mamy z tym zrobić?
Przez tydzień zastanawialiśmy się w pracowni, jak szybko i skutecznie usunąć z wikliny plamy. Po konsultacjach wybraliśmy odpowiednie środki i już mieliśmy je wysłać do Japonii, gdy otrzymaliśmy kolejny telefon. Okazało się, że poprzedniego dnia wystawę odwiedził prezes Toyoty i współorganizator Expo, człowiek otoczony powszechnym szacunkiem. Zatrzymał się przy polskim pawilonie, obejrzał wiklinową elewację i szczerze się zachwycił. - Ależ to piękne! I jakie nowoczesne, a zarazem naturalne! - miał zawołać. Polscy organizatorzy odetchnęli z ulgą.
Ciemnienie gałązek wiklinowych czy bambusowych jest zjawiskiem naturalnym w tym klimacie. Tak oto trafiliśmy dokładnie w ideę przewodnią wystawy, a ja miałem miłą satysfakcję z pomysłu na wiklinową metaforę współczesnej Polski.
Zebrała EWA PIŁAT

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski