MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Rozum mi mówi: nie pij!

Redakcja
Do dziś, gdy patrzę na towarzystwo figlarnie baraszkujące przy grillu albo innej tzw. imprezie integracyjnej, tłucze mi się po głowie piosenka, którą dziarsko śpiewałem na zbiórkach harcerskich w Nowym Sączu:

Felieton

Co to jest za przyczyna, że krowa ani świnia

Nie weźmie wódki w pysk?

A człowiek, choć rozumny, sam kładzie się

  do trumny,

W pijaństwie widząc zysk?...

Z wódki rozum krótki, krótka radość,

  długie smutki

Po harcersku, bracie, żyj, kwaśne mleko pij!

Owa dumna pieśń tak działała na moją wyobraźnię, że w latach 60. ub. wieku jako kierownik Klubu Studentów UJ "Żaczek" wywiesiłem nad barem napis CHANDRA DZWONI TYLKO W PUSTE SZKLANKI. PIJ KEFIR. Jednak znacznie bardziej surowo i jednoznacznie zaatakował problem już w roku 1950 młody krakowski grafik (przyszły profesor ASP) Andrzej Pietsch, wygrywając ogólnopolski konkurs na hasło antyalkoholowe. Stosowny napis głosił że W TYM DOMU NIE PODAJE SIĘ NIKOMU WÓDKI i, zgodnie z sugestią władz, miał być wywieszany w każdej piwnicznej izbie, w każdym mieszkaniu, wiejskiej chałupie czy śląskim familoku. I był, no, może nie wszędzie, ale bardzo często. Hasło Pietscha, które lansowały nawet obce wtedy ideologicznie koła klerykalne, skończyło karierę, gdy okazało się, że sprzedaż wódki zamiast maleć - wzrasta. Po prostu, widząc melancholijny napis, goście co rychlej biegli do sklepu (ściślej: na melinę) po flaszkę. Skoro gospodarza nie stać albo jego baba cięgiem kładzie szlaban na dary boże?...

Naród laszy do gorzałki skory był zawsze, osobliwie w pierwszej połowie XIX wieku. Pili wtedy zwłaszcza chłopi, jeszcze pańszczyźniani, a pili strasznie. Profesor medycyny krakowskiej Almae Matris Fryderyk Hechel założył tedy w 1839 r. Towarzystwo Wstrzemięźliwości. Zainspirowani przez profesora księża proboszczowie zaczęli organizować po parafiach "Pogrzeby gorzałki". Orszak z flaszką w trumnie wyruszał w uroczystej żałobnej procesji z kościoła na cmentarz, gdzie okowitę grzebano w mogile, a chłopy przysięgały, że już nigdy. Niestety, ceremoniały się nie przyjęły z uwagi na bardzo częste wypadki ekshumacji i profanacji zwłok natychmiast, gdy tylko proboszcz opuścił cmentarz.

W roku 1902, oczywiście w Krakowie, inny profesor, Wincenty Lutosławski, założył kolejne towarzystwo wstrzemięźliwości. Nazywało się ELEUSIS, a jego członkowie ślubowali, że choćby się ziemia kurczyła nie wezmą do ust ani gorzałki, ani tytoniu, nie będą uprawiać hazardu ani - apage, satanas! - nurzać się w rozpuście. Każdy z abstynentów obiecywał wstawać o 5 rano i brać zimną kąpiel. Chryste Panie! To już wolę tłumaczyć się niczym wracający z balangi Władimir Wysocki swojej żonie Marinie Vlady: Rozum mi mówi, nie pij, ale silna wola zwycięża... Albo, na zasadzie żalu za grzechy, pomrukiwać sobie pod nosem dalszą zwrotkę harcerskiej piosenki: Czy widział kto w szwadronie pijane kiedy konie albo wstawioną klacz?

LESZEK MAZAN, dziennikarz, krakauerolog i szwejkolog

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski