– Wygrał Pan walkę, która była ozdobą gali Polsat Boxing Night. Żadne inne starcie nie wzbudzało takich emocji i nie porwało publiczności do równie żywiołowego dopingu.
– Cieszę się, że częstymi wymianami daliśmy publiczności dużą frajdę i stanęliśmy na wysokości zadania, bo fani chcą oglądać boks w takim wydaniu. Realizowałem taktykę „zero odpuszczania”, bo nie miałem nic do stracenia, w przeciwieństwie do Dawida. Pokazaliśmy dobry boks i jestem naprawdę ogromnie szczęśliwy, zwłaszcza że stawiano mnie praktycznie na straconej pozycji. Wręcz czułem się wyśmiewany przez Dawida, który pokazywał oblicze niegrzecznego chłopca.
– Deprymowała Pana buta „Cygana”?
– Wręcz przeciwnie, Dawid pomógł mi swoim zachowaniem, z czego kompletnie nie zdawał sobie sprawy. Niemniej szanuję go jako zawodnika, a po walce, co może zabrzmieć śmiesznie, chyba zostaliśmy kumplami. Przybiliśmy sobie „pionę” i powiedzieliśmy, że w przyszłości możemy sobie pomagać w przygotowaniach.
– Ludzie przecierali oczy ze zdumienia, oglądając tak dysponowanego Sołdrę, który po raz ostatni błysnął ponad dwa lata temu na gali w Wieliczce.
– Tak naprawdę wszystko zależy od jakości przygotowań. Jeśli mam spokojną głowę i wokół siebie super ludzi w osobach trenerów Piotrka Wilczewskiego i Jurka Galary, wtedy mogę pokazać całego siebie. Dziękuję też innym dobrym ludziom, którzy przychodzili na treningi i wspaniale nastawiali mnie do tego pojedynku.
– Wygrał Pan z Kosteckim jego stylem, też stawiając na ofensywny boks, raz po raz spychając „Cygana” do defensywy.
– Takie było założenie, które szlifowaliśmy przez wszystkie tygodnie treningów. Wybór taktyki okazał się strzałem w dziesiątkę, dlatego mam nadzieję na długo oczekiwaną stabilizację w moim narożniku. Z tymi ludźmi dobrze mi się współpracuje i z nimi chcę pozostać.
– Nokdaun w drugiej rundzie mógł Pan przepłacić porażką. Pojawiła się obawa?
– Wiedziałem, że muszę jak najszybciej dojść do siebie. Przetrwałem kryzys i dalej boksowałem, ale walka w każdym momencie mogła zakończyć się przed czasem, bo walczyliśmy na wysokich obrotach.
– Po ostatnim gongu był Pan pewien zwycięstwa na punkty?
– Werdykt mógł pójść w obie strony, ponieważ Dawid jest zawodnikiem głównego promotora gali, dlatego różnie mogło się wydarzyć. Fajnie, że sędziowie spojrzeli na mnie obiektywnym okiem, tak jak należało i odniosłem zasłużone zwycięstwo. Mam nadzieję, że zamknąłem usta wszystkim tym, którzy niewiele wiedzieli na mój temat, a mimo to dużo mówili przed pojedynkiem, stawiając mnie na przegranej pozycji.
– W ostatnim czasie zupełnie nie układała się Panu współpraca w promotorem, ale zwycięstwo w takim stylu powinno teraz naprawić wasze stosunki.
– Nie chcę wypowiadać się nieprzyjaźnie. Tomek (Babiloński – przyp. AG) przyszedł do mnie zaraz po walce i zachował się bardzo fajnie. Jemu też należą się słowa podziękowania, bo dał mi walkę na tak dużej i medialnej gali i to z zawodnikiem, który przed przerwą był czołowym polskim pięściarzem, notowanym w rankingach światowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?