Krakowskie pióra
Ostatnie lata przyniosły sporo literatury wspomnieniowej, która ze zrozumiałych względów nie mogła ukazać się wcześniej. W pośpiechu, nadrabiając zaległości i ścigając się z czasem, ludzie piszą o kresach, o wojnie 39 roku widzianej nad wschodnią granicą, o tym wszystkim, co jeszcze niedawno było przedmiotem nocnych rozmów w rodzinnym i przyjacielskim gronie. I jak zawsze bywa wtedy, gdy o wydawaniu książek nie decydują wyłącznie literackie kryteria, wśród kresowej literatury wspomnieniowej trafiają się bardzo różne utwory. Wezbrana rzeka niesie wszystko: kamienie, glinę, piasek, drobiazgi, których tylko przez szacunek nie wypada nazwać śmieciami...
Same zasoby pamięci są zaledwie materiałem, tworzywem, z którego trzeba umieć skonstruować zapisywane wspomnienia. Pani Irena - przez wiele lat radiowa dziennikarka, translatorka, która przetłumaczyła przed kilku laty wstrząsający zbiór reportaży "Dzieci wojny" - nie zmarnowała tego wszystkiego, co zgromadziła jej pamięć. "Do szczęśliwej rzeki dwa razy nie wejdziesz" zacząłem czytać bardzo późnym wieczorem, w zwyczajnym czasie moich lektur, ale skończyłem w nietypowy sposób - nad ranem...
Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że autorka wie, iż czytelnika nie wolno zanudzać. Może radiowe doświadczenie, może po prostu coś, co bywa nazywane talentem, każe je opowiadać wartko, w szybkim tempie, operować konkretem, zawsze bardziej atrakcyjnym od komentarza. Wartkości opowieści Ireny Wierzbanowskiej-Kawalec towarzyszy brak literackości w złym tego słowa znaczeniu. "Do szczęśliwej rzeki..." - to "tylko" wspomnienia, bez prób fabularyzacji, z ułomnościami, jakie zawsze towarzyszą wspomnieniom (autorka odważnie przyznaje się do niepamięci, do tego, że zapomniała nazwiska, nazwy ulicy), ale za to - a raczej dzięki temu - czyta się je z prawdziwą przyjemnością.
Nie pozwala sobie też autorka na literacką stylizację, ograniczając się do najprostszej relacji, do przejrzyście napisanej opowieści, w której najważniejsze okazują się fakty. Nie mówi czytelnikowi - zauważ, jak ja to napisałam, lecz powiada: zobacz, o c z y m napisałam.
I jeszcze jeden walor wspomnieniowej prozy Ireny Wierzbanowskiej-Kawalec, dzielony zresztą z wieloma autorami podobnych wspomnień. Brak szowinizmu, oskarżenia kierowane przeciwko ludziom nie ze względu na ich narodowość, lecz z powodu popełnionych przez nich czynów...
Andrzej KozioŁ
Irena Wierzbanowska-Kawalec - Do szczęśliwej rzeki dwa razy nie wejdziesz, Kreator, Kraków 2000
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?