Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rzucała młotem dla zabawy, teraz ma olimpijskie srebro

Redakcja
Anita Włodarczyk była jedną z faworytek konkursu rzutu młotem i - jak przystało na aktualną mistrzynię Europy oraz byłą mistrzynię i rekordzistkę świata - nie zawiodła, choć początek piątkowych zmagań nie był dla niej obiecujący. Ostatecznie jednak 27-letnia zawodniczka Skry Warszawa przegrała jedynie z Rosjanką Tatianą Łysenko.

ANITA WŁODARCZYK. - W trakcie zawodów patrzyłam w niebo i prosiłam Kamilę, żeby rzucała ze mną - opowiada Polka

Po ostatnim rzucie razem z nią cieszyła się jej była koleżanka i przyjaciółka, przedwcześnie zmarła Kamila Skolimowska. - Ona cały czas była ze mną. Myślałam o niej, gdy z rywalkami wchodziłam na stadion. W trakcie zawodów też patrzyłam w niebo i prosiłam Kamilę, żeby rzucała ze mną. Ten medal dedykuję jej - mówiła wzruszona młociarka rodem z Rawicza. W Londynie miała z sobą rękawice i buty Skolimowskiej...

Osiem lat temu Włodarczyk jeździła na speedrowerze w swoim rodzinnym Rawiczu.

- Mój tata Andrzej jest prezesem w Pavacie Rawicz, klubie speedrowerowym. Brat Karol wciąż uprawia tę dyscyplinę, więc od dziecka miałam kontakt ze sportem. W 2001 roku, kiedy okazało się, że jestem jedyną dziewczyną w Polsce ścigającą się na speedrowerze, postanowiłam pójść na pierwszy trening lekkoatletyczny w miejscowym Kadecie. Chciałam pchać kulą, ale trener powiedział, że widzi mnie w rzucie dyskiem. Dla zabawy rzucałam też młotem. Jednak od czasu, kiedy wypatrzył mnie na zawodach w Poznaniu trener Czesław Cybulski to już nie była zabawa, tylko bardzo poważna sprawa - podkreśla 27-letnia zawodniczka AZS AWF Poznań. Speedrower, czyli taka namiastka żużla, jest bardzo popularny w Anglii, ale nawet tam uchodzi za sport amatorski. Zwycięstwa w poważnych mityngach Królowej Sportu są natomiast sowicie opłacane. 10 tys. dolarów nie jest w tym przypadku wygórowaną stawką.

Bycie na topie wymaga poświęceń. W ciągu 12 miesięcy Włodarczyk ma siedem obozów i piętnaście startów. Jeśli się marzy o medalu olimpijskim czy rekordzie świata, trzeba się jednak liczyć z niecodziennym sposobem na życie. - To nie jest tak, że nie mam prywatności. Nie można przecież żyć tylko sportem. Lubię wyjść ze znajomymi na dyskotekę. Pogadać o zupełnie odległych od sportu sprawach - przyznaje zawodniczka Skry Warszawa.

Zanim Włodarczyk wypłynęła na szerokie wody (stało się to po zdobyciu złota na mistrzostwach świata w 2009 r. w Berlinie) rzucała młotem pod mostem św. Rocha w Poznaniu. Mogła to robić na stadionie Olimpii, ale nie chciała marnować czasu na przejazdy, podobnie zresztą jak jej opiekun, Czesław Cybulski, który wychował mistrza olimpijskiego z Sydney, Szymona Ziółkowskiego.

Drogi trenera Cybulskiego i Włodarczyk rozeszły się jeszcze przed mistrzostwami świata w Berlinie. Zaiskrzyło na zgrupowaniu w Cetniewie. Padły o dwa słowa za dużo i z przyjaciół oboje stali się wrogami na całe życie. Mimo to Cybulski o potencjale swojej byłej podopiecznej zawsze wypowiadał się w ciepłych słowach.

- Największe pokłady niewykorzystanych możliwości kryją się oczywiście w technice i jej Anita powinna poświęcać najwięcej czasu. Dlatego ta dziewczyna wciąż ma przed sobą wielką przyszłość - przekonuje poznański szkoleniowiec.

Po MŚ w Berlinie zastąpił go Krzysztof Kaliszewski, do współpracy z którym namówił Anitę Ziółkowski. Przez rok wicemistrzyni olimpijska była niezrzeszona, choć na niektórych imprezach przy jej nazwisku pojawiał się klub z rodzinnego miasta, Kadet Rawicz. Tam zawsze była bohaterką i chlubą wszystkich mieszkańców. Na początku poprzedniego roku związała się ze stołeczną Skrą.
Współpraca ze szkoleniowcem harmonijnie układa się do dziś. Tercet Włodarczyk - Kaliszewski - Ziółkowski przestał jednak istnieć na początku roku, po powrocie ze wspólnego zgrupowania w RPA. Kaliszewski stwierdził, że nie ma już pomysłu na prowadzenie młociarza AZS Poznań, a ten z kolei odgryzł się wypowiedzią, że ich treningi i tak nie miały sensu, bo trener koncentrował się na... robieniu zdjęć Anicie.

W Londynie Włodarczyk zachowała się jak profesjonalistka pełną gębą. Nie wytrącił jej z równowagi rzut na rekord świata, który wylądował poza promieniem. Nie przejęła się niezbyt udanymi występami kolegów i koleżanek w innych konkurencjach. Nie mówiła też, że to szczyt jej marzeń, bo mimo wszystko najbardziej pragnęła złota...

Włodarczyk zapowiedziała, że za kilka dni w Memoriale Kamili Skolimowskiej w Warszawie powalczy z Łysenko o przekroczenie granicy 80 metrów. - To całkiem realne, co pokazał piątkowy konkurs. Nigdy wcześniej Anita nie miała takiej imponującej serii. Dwa najbliższe rzuty po 75 metrów, a pozostałe dalej. Sądziłem, że rzuty o medale będą bliższe. Tymczasem dziewczyny stanęły na wysokości zadania. Cieszy to, że nie zostaliśmy w tyle. Nasz system przygotowań się sprawdził - powiedział trener Krzysztof Kaliszewski.

Radosław Patroniak

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski