Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sąd nie wydał Polki Niemcom

STRZ
PRAWO. Beata M., krakowianka podejrzana przez berlińską prokuraturę o porwanie syna, nie zostanie wydana niemieckim organom ścigania. Nie zezwalają na to polskie przepisy.

- Zarzucany jej czyn nie jest przestępstwem według polskiego prawa. Stąd postanowienie o odmowie realizacji Europejskiego Nakazu Aresztowania - powiedział wczoraj "Dziennikowi Polskiemu" sędzia Rafał Lisak, rzecznik krakowskiego Sądu Okręgowego.
O takie rozstrzygnięcie walczyła krakowska prokuratura, która we wniosku złożonym do sądu powołała się właśnie na brak tzw. podwójnej karalności, która jest konieczna przy wydaniu obywatela polskiego organom ścigania państw unijnych. Beata M. - według naszego prawa - nie popełniła przestępstwa porwania syna, bo nie została wcześniej pozbawiona władzy rodzicielskiej nad nim ani władza ta nie została jej ograniczona czy też zawieszona.
Krakowianka wyjechała z Niemiec ponad roku temu. Ukrywała się w Polsce po tym, jak niemiecki sąd rodzinny postanowił, że jedynym prawnym opiekunem jej 4-letniego synka - Jasia - jest jego ojciec. Polka miała stracić prawa do syna zaocznie - na podstawie opinii psychologa wynajętego przez ojca i opinii Jugendamtu.
O sprawie jako pierwsi pisaliśmy w marcu i kwietniu ubiegłego roku. Rozmawialiśmy wówczas zarówno z ojcem Jasia, jak i matką. Niemiec przyjechał do Krakowa z ekipą niemieckiej telewizji, która czekała na Beatę M. pod jej domem.
W rozmowie z nami twierdził, że Beata M. zabrała synka z przedszkola i razem ze swoją mamą, a babcią Janka, uciekły do Polski. Z kolei Beata M. mówiła nam: - Nie uprowadziłam synka, tylko przyjechałam z nim do Polski. Niemiecki sąd nigdy nie odebrał mi, a nawet nie ograniczył praw do Jasia, dlatego trudno mówić o uprowadzeniu. Zdecydowałam się na ucieczkę - bo tak to trzeba nazwać - żeby mi Jasia nie odebrano na zawsze. Musiałam ratować go przed nieuchronną germanizacją.
Na początku stycznia Beata M. została zatrzymana w krakowskim sądzie, do którego przyszła odwołać się od postanowienia sądu nakazującego wydanie dziecka ojcu. Po rozprawie policjanci zatrzymali kobietę na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania, wystawionego w maju przez berlińską prokuraturę.
Beata M. przewieziona została do prokuratury, gdzie poinformowano ją o zarzutach niemieckich śledczych. Po złożeniu wyjaśnień zwolniono ją do domu.
Wczoraj krakowski Sąd Okręgowy odmówił wydania Polki niemieckim organom ścigania. Wciąż nierozwiązany pozostaje problem jej synka. Krakowski Sąd Okręgowy w wydziale rodzinnym, który rozpatrywał odwołanie kobiety od postanowienia o wydaniu dziecka ojcu, uznał, że do ostatecznej decyzji niezbędna jest jeszcze opinia psychologa.
(STRZ)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski