MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samice są leniwe. Siedzą bez ruchu i wysyłają świetlne sygnały. Tak wabią samca

Grzegorz Tabasz
Samica świeci mocniej niż samce
Samica świeci mocniej niż samce
Magiczne i tajemnicze chrząszcze. Do dzisiaj nie wiadomo, w jaki sposób świetliki potrafią w ułamku sekundy włączyć i wyłączyć światło.

Tyle razy opowiadałem o magicznym kwiecie paproci, iż ostatniej nocy sam postanowiłem spróbować szczęścia. Jakże to, szewc bez butów chodzi? Cel był prosty: świętojańskiego robaczka wypatrzeć, schwytać, przetrzymać do rana i uwiecznić na fotografii do piątkowego magazynu.

To nie była daleka wyprawa. Na polnej drodze bez najmniejszego kłopotu dostrzegłem dziesiątki jarzących się zielono punktów. Szukałem lepszego celu: siedzącej na źdźbłach trawy samicy. I choćby jednej larwy do rodzinnego zdjęcia. Samice były. Duże, o sile światła porównywalnej z paroma samcami trzymanymi razem. Nic dziwnego, wszak miały wabić panów z dużej odległości. Pozbawione skrzydeł, tkwią nieruchomo w tym samym miejscu, wysyłając zdecydowany sygnał: przyjdź, czekam! Pełny sukces, szczęście i stuprocentowe wykonanie planu leżało w zasięgu ręki. Akurat.

Gdy przystanąłem przy pierwszej latarence, nadleciały komary. Cięły równo po każdym skrawku odsłoniętego ciała. Co większe sztuki przebijały koszulę i paliły plecy żywym ogniem. Brzęczały w uszach i wlatywały do oczu. Reklamowany środek na odstraszanie wszystkich krwiopijnych owadów zupełnie im nie przeszkadzał. Po ciemku, na kolanach grzebałem w zielsku, usiłując wydobyć świecącą zdobycz. Robota delikatna, bo półtoracentymetrowej długości stworki są kruche i łatwo je uszkodzić. Trafiłem w pokrzywy i teraz dla równowagi piekły mnie dłonie. Koniec końcem burza zakończyła moje poszukiwania. Pod ciężkimi kroplami ulewy robaczki jak jeden mąż zgasiły latarki. Porażka.

Zostało mi uporządkowanie wiedzy o świętojańskich robaczkach. Zacznę od nazwy. Jako pierwszy opisał je XVIII-wieczny przyrodnik Krzysztof Kluk. Znacznie później entomolodzy policzyli i opisali świecące owady. Mamy ich ledwo trzy gatunki: iskrzyk, robaczek świętojański i jeszcze jeden skąpiący światła owad, który do tej pory nie doczekał się polskiej nazwy.

Im dalej na południe, im klimat cieplejszy, liczba i moc światła świetlików rośnie. Wszystkie są chrząszczami i z robalami nie mają nic wspólnego. U nas świecą samce, samice i nieco słabiej larwy. Różnica pomiędzy panami a paniami jest kolosalna. W świetle dnia płeć męska przypomina niepozornego, byle jakiej barwy i postury latającego chrząszcza mierzącego najwyżej centymetr. Ciut większe, ale pozbawione skrzydeł samice o rozdętym odwłoku przypominają bardziej stonogę niż jakiegokolwiek innego owada. Gdyby nie zdolność do świecenia, pełzające po ściółce larwy byłyby praktycznie nie do odnalezienia.

Teraz najważniejsze: zwykle w okolicy najkrótszej nocy roku zwanej świętojańską świecą wyłącznie iskrzyki. Panowie latają na krajach lasu czy wilgotnych miedzach, zaś panie siedzą pomiędzy źdźbłami trawy. Świetliki pojawiają się w początku lipca. Samice włażą na czubki traw, skąd wysyłają mocne światło, zaś samce w locie odpowiadają im bardzo słabymi mrugnięciami. Zatem nazwa robaczek świętojański zupełnie im nie przysługuje! Choć ostatnio przyroda nieco się pogubiła i na nieudanych łowach miałem chyba do czynienia z mocno opóźnionymi iskrzykami. Dla spacerującego wieczorem człowieka różnica niewielka. Owad ciekawy jest, bo świeci. I już.

Teraz coś o biologii. Nieruchome samice niczym latarnia morska wysyłają świe- tlne sygnały. Przyczyna jest prozaiczna: trzeba przywabić samca, zapłodnić jaja, przedłużyć gatunek. Błyski to rodzaj miłosnego alfabetu Morse’a. Dla lepszego efektu samice świecą mocniej niż panowie. U pewnego tropikalnego gatunku samice perfekcyjnie podrabiają sygnały innych gatunków, a przywabione samce idą na przekąskę przed właściwą schadzką. Nasze świetliki nie są tak podstępne. Tuż po godach niepotrzebne samce giną, a samice przeżyją je zaledwie o kilka dni. Larwy będą polować na najdrobniejsze ślimaki. Termin polowania jest właściwy. Wszak wyszukiwanie ślimaków to zajęcie dla flegmatyka. Zdobycz zostaje nastrzyknięta trującą śliną, strawiona i wyssana. Zabójstwo przebiega w zwolnionym tempie, bo i po cóż się spieszyć? Jaka ofiara, taka śmierć.

Światło emitowane przez „świętojańskiego robaczka” od dawna fascynowało ludzi. Po długich badaniach okazało się, że chrząszczyk świeci, dokonując kontrolowanego rozkładu substancji, którą nazwano lucyferyną. Łacińskie słowo, „lucifer”, które na co dzień jest kojarzone z przywódcą upadłych aniołów i ojcem kłamstwa, można przetłumaczyć na język polski jako niosący światło. Zgodnie z biochemiczną terminologią, enzym kontrolujący reakcję nazwano lucyferazą. Blask jest idealnie zimny. W odróżnieniu od najnowszych żarówek prawie sto procent energii chemicznej zawartej w lucyferynie zamienia się w czyste światło.

Do dzisiaj nie wiadomo, w jaki sposób świetliki potrafią w ułamku sekundy światło włączyć i wyłączyć. Biolodzy wymyślili sterowanie neurochemiczne, które jest dowodem porażki nauki wobec małego owada. Gwoli prawdy, sztukę nocnego świecenia uprawiają liczne zwierzaki morskie, grzyby i mikroby. Świecące grzyby można bez większego problemu znaleźć w naszym lesie. Choćby opieńka miodna. Gatunek doskonale znany grzybiarzom i leśnikom. Dla tych pierwszych przysmak, dla drugich paskudny pasożyt.

Przepis na znalezienie świecącego grzyba jest szalenie prosty. Wybieramy się do lasu w miejsce, gdzie nie dociera blask latarni. Koniecznie w parną, pochmurną i bezksiężycową noc. By zaoszczędzić na siniakach i potknięciach, można za dnia wyszukać i oznaczyć stare pniaki, gdzie rosną opieńki. Przynajmniej przez pół godziny czekamy, aż wzrok przywyknie od aksamitnego mroku. Jeśli blask owocników będzie zbyt słaby, trzeba oderwać korę. Widok rozjarzonej grzybni wynagrodzi poniesione trudy. Można zabrać ją do domu. Będzie świecić, póki zachowa wilgoć.

Tym sposobem dotarliśmy do źródła legendy o skarbach znajdowanych w okolicach najkrótszej nocy roku. Zabłąkany i przerażony wędrowiec napotyka dziuplę starego drzewa pełną roziskrzonych klejnotów. Wypycha kieszenie skarbami. Świtem gna do domu i kiedy zwołanym sąsiadom chce pokazać bezcenną zdobycz, w dłoniach ma tylko próchno. Chwilowy krezus zostaje dożywotnim pośmiewiskiem. Ot, głupek zapomniał wypowiedzieć zaklęcie i skarby licho wzięło…

Dorosłe świetliki żyją krótko i nie pobierają żadnego pokarmu. Nocami od czerwca do lipca latają, poszukując samic, które siedząc na roślinach, przywabiają świeceniem potencjalnych partnerów. Zapłodnione samice składają jaja do ziemi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski