MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samolot na dłoni

Redakcja
Każdy, kto ma dostęp do internetu, w każdej chwili może sprawdzić, jaki samolot nadlatuje w okolicy Fot. Paweł Stachnik
Każdy, kto ma dostęp do internetu, w każdej chwili może sprawdzić, jaki samolot nadlatuje w okolicy Fot. Paweł Stachnik
Kiedy na niedawnym Małopolskim Pikniku Lotniczym ktoś zapowiedział, że właśnie nad Krakowem, na wysokości prawie 11 km, przelatuje z Frankfurtu do Bangkoku boeing 747 Lufthansy, publiczność była zdziwiona. Ten i podobne komunikaty wzbudzały zastanowienie, bo chodziło o maszyny ledwie widoczne na niebie.

Każdy, kto ma dostęp do internetu, w każdej chwili może sprawdzić, jaki samolot nadlatuje w okolicy Fot. Paweł Stachnik

Jednak dziś to nic dziwnego. Każdy, kto ma dostęp do internetu, w każdej chwili może sprawdzić, jaki samolot nadlatuje w okolicy. To, co kiedyś widziały na monitorach wojsko i służby specjalne, teraz może zobaczyć - przed komputerem, w swoim mieszkaniu - każdy internauta. Wystarczy znać adres odpowiedniej strony.

- Wiem, że nawet ludzie, którzy zawodowo są związani z obsługą lotnictwa, dziwią się wiedzy młodych pasjonatów i możliwościami, które teraz mają - mówi Krzysztof Filipak, spotter z Podkarpacia, założyciel strony www.ExtremeSpotting.com. - Dziwią się, gdy słyszą, że ktoś zna na pamięć rozkład przelotów samolotów nad wybraną okolicą. Wie co, kiedy i skąd - dokąd poleci...

Spotter to człowiek, który robi zdjęcia samolotom. Przebywa albo w pobliżu lotnisk, albo fotografuje - za pomocą specjalistycznego sprzętu - "przelotówki", czyli samoloty na wysokości przelotowej. Niektórzy umieją sfotografować pędzącą z prędkością ok. 900 km na godz. maszynę ze wszystkimi detalami. Tak jakby znajdowała się obok.

- W polowaniu na płynące po niebie samoloty jest bardzo pomocny wirtualny radar - mówi Krzysztof Filipak.

Niespokojne punkciki

Radar wirtualny. Do kwietnia tego roku dla większości była to jeszcze wiedza tajemna. Kiedy jednak pył wulkaniczny, napływający znad Islandii, pokrył przestrzeń powietrzną Europy, wielu po raz pierwszy dowiedziało się, co to jest. W gazetach pojawiła się mapka pochodząca z takiego amatorskiego radaru. Pusta mapka - nad Polską nie było ani jednego samolotu. Ruch powietrzny został całkowicie wstrzymany. W normalnej sytuacji na komputerowym ekranie, na tle mapy Europy przesuwają się powoli małe punkciki. Po trosze przypomina to warsztat pracy profesjonalnego kontrolera lotów. Ci, którzy w kwietniu starali się ocenić szanse na przylot przywódców ważnych państw na pogrzeb prezydenta Lecha Kaczyńskiego i jego małżonki, korzystali z radarów w internecie. Byli ciekawi, czy jakieś samoloty wreszcie wyruszyły w trasę.

Choć to amatorszczyzna, ale jak mocno zaawansowana! Tu nie ma nic na żarty. Przesuwające się na ekranie małe punkciki to prawdziwe samoloty, które w tym czasie znajdują się w powietrzu. Wystarczy kliknąć na ikonę maszyny, by poznać numer identyfikacyjny i numer rejsu, jego trasę, typ maszyny, wysokość, na której się znajduje, aktualną prędkość. Zdarza się, że na niektórych stronach ukazuje się jeszcze zdjęcie samolotu, przynajmniej tego samego typu, a na pewno tej samej linii, która w tej chwili wykonuje lot...

Moda na to lotnicze podglądactwo przyszła chyba z Ameryki. Szybko rozprzestrzenia się w Europie. Dotarła do Polski. Dziś, żeby wiedzieć, co w każdej chwili przelatuje nad naszym domem, wystarczy zainwestować około 2-3 tys. zł. Karierę robi wirtualny radar SBS-1 - odbiornik umożliwiający śledzenie samolotów na ekranie domowego peceta. Automatycznie odbiera sygnały płynące z transpondera maszyny, przetwarza je i wyświetla informacje na monitorze. Kiedy tych domowych urządzeń pojawiło się więcej, powstała sieć, która pozwoliła na zainstalowanie specjalnych "radarowych" stron w internecie. Dzięki temu inni pasjonaci lotnictwa mogą mieć za darmo podgląd na kawałek przestrzeni powietrznej. Nieliczni w Polsce, tak jak Cezary Szczepański z Dolnego Śląska, nawet na cały świat, choć już za to się płaci.
- Jest firma w USA, która sprzedaje swój sprzęt i coroczny pakiet dostępowy - mówi pan Cezary. - Pakiet kosztuje sto kilkadziesiąt dolarów. To jest już bardzo rozbudowana wersja radaru, informacje spływają w oparciu o sieć anten na wszystkich kontynentach. W każdej chwili mogę sprawdzić np., jaki samolot ląduje w dowolnym miejscu na Ziemi...

Kto sprowadza katastrofę...

Apetyt rośnie w miarę jedzenia.

Krzysztof Filipak, który na wzniesieniu Liwocz pod Jasłem chce z przyjaciółmi umieścić radar o bardzo dużym zasięgu i wykorzystać go na stronach spotterskich, ciągle się waha przed podjęciem ostatecznej decyzji.

- Chodzi o to, że w Polsce, w kraju, w którym nie tak dawno zdjęto tablice ostrzegające przed robieniem zdjęć na dworcach kolejowych, przepisy prawa nie nadążają za najnowszymi zainteresowaniami ludzi, najnowszymi trendami - twierdzi. - Nigdy nie wiadomo, co jest już legalne, a co jeszcze nie.

Niedawno zwrócił się do Urzędu Komunikacji Elektronicznej z zasadniczym pytaniem: czy posiadanie i używanie urządzenia typu SBS-1 jest w Polsce legalne, czy sygnał ADS-B i informacje odbierane przez to urządzenie są w świetle ustawy objęte tajemnicą korespondencji.

Małgorzata Skrzeczyńska z Gabinetu Prezesa UKE odpowiedziała, że sygnał ADS-B nie jest objęty tajemnicą telekomunikacyjną, gdyż "nie spełnia znamion określonych w art. 159 ustawy. Jest to sygnał ze swej istoty jawny, ze względu na zastosowany sposób przekazu (niezakodowany sygnał rozsiewczy)".

Tym niemniej wątpliwości pozostały. UKE w swoim piśmie dodaje: "Osobną kwestią, znajdującą się jednak poza kompetencjami naszego urzędu, jest dokonanie oceny, czy opisywane przez Pana wykorzystanie tego sygnału nie zostanie zakwalifikowane przez organa odpowiedzialne za bezpieczeństwo i porządek publiczny oraz policję i prokuraturę w szczególności jako jeden z następujących czynów karalnych (albo pomocnictwo czy też przygotowanie do niego), zgodnie z kodeksem karnym (...)".

Jako przykład UKE podaje art. 173, par. 1, w którym mówi się o sprowadzeniu katastrofy w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, czyli o przestępstwie podlegającym karze pozbawienia wolności od roku do lat 10...

Na wszelki wypadek niektórzy polscy hobbyści swoje internetowe radary umieścili w Szwecji, na tamtych serwerach.

Kwestie prawne stają się tym bardziej istotne, że niektórym nie wystarcza już samo śledzenie lecących nad ziemią samolotów. Oni chcą też słyszeć, co ma do powiedzenia załoga służbom naziemnym. Wystarczy do tego odpowiedni skaner; w internecie można usłyszeć wiele nagranych rozmów między pilotami i wieżą kontroli lotów.

- Rok temu na Air Show w Radomiu rozbił się białoruski Su-27. W wypadku zginęło dwóch pilotów, a ich rozmowa z wieżą kontroli przed tragedią została nagrana przez świadka i umieszczona w internecie. Człowiek ten miał później problemy. Co ciekawe, fragment tej rozmowy upubliczniła jedna z telewizyjnych stacji komercyjnych, ale w razie czego ją byłoby stać na wynajęcie bardzo dobrej kancelarii prawnej. Ja chciałbym działać ze świadomością, że nie łamię prawa, także dlatego, że w przypadku jakichś kłopotów jako amator nie mam szans. Przepadam - mówi Krzysztof Filipak.

Tajemnicze rejsy

Twierdzi on, że radary wirtualne wzbudzają jeszcze obawy wśród części urzędników. Ma się wrażenie, że z nieufnością podchodzą do tego typu nowinek. Krąży czasem pogłoska, że internetowe radary mogą przysłużyć się ludziom o złych zamiarach.

- Terroryści na pewno posłużyliby się innym, bardziej wydajnym i precyzyjniejszym sprzętem - uważa spotter. - Warto wiedzieć, że na dostępnych w sieci stronach pozycja będącego w ruchu samolotu odwzorowywana jest zwykle z 30-sekundowym opóźnieniem.

Grzegorz Sobczak, redaktor naczelny "Skrzydlatej Polski": - Nie wydaje się, by tego rodzaju hobby stanowiło zagrożenie dla ruchu powietrznego. Jeśli w Afganistanie talibowie umieli przejąć i rozkodować sygnał amerykańskiego samolotu zwiadowczego, to znaczy, że i bez udziału radarów wirtualnych, dostępnych w internecie, potrafiliby zdobywać informacje, które są dla nich użyteczne.

Polska Agencja Żeglugi Powietrznej zajmuje się zarządzaniem przestrzenią i między innymi problemem zapewnienia bezpieczeństwa ruchowi lotniczemu. Do PAŻP należą wieże kontroli lotów.

- Problem o tyle nas nie dotyczy, że to nie my udostępniamy sygnał, który na ziemi odbierany jest przez amatorskie urządzenia i wykorzystywany do różnych celów. Emitowany jest z urządzeń znajdujących się na pokładach samolotów - podkreśla Grzegorz Hlebowski, rzecznik prasowy PAŻP. - Dla naszej pracy owe "radary" na pewno nie stanowią zagrożenia, nie zakłócają jej. Trzeba brać pod uwagę fakt, że postęp techniczny umożliwia pozyskiwanie coraz większej ilości informacji i że coraz częściej, już za niewielkie pieniądze, jest dostępny na rynku sprzęt, który temu sprzyja. Nie chciałbym natomiast wypowiadać się na temat wpływu tego sprzętu na bezpieczeństwo żeglugi powietrznej z punktu widzenia przeciwdziałania terroryzmowi, gdyż nie jest to nasza działka.

Spotterzy przyznają, że niekiedy obserwują dość tajemnicze loty, choć samoloty wojskowe na ich monitorach nie są widzialne, i mają wtedy swoje przypuszczenia. Starają się jednak nie dzielić niektórymi obserwacjami publicznie, na forach, by uniknąć ewentualnych kłopotów.

- Pytaniem retorycznym jest, po co komuś informacja o pozycji zajmowanej przez odbywający lot samolot pasażerski, na ile to może być interesujące - mówi rzecznik PAŻP.

Spotterzy odpowiadają, że jest to takie same hobby jak każde inne. Za pomocą tych samych metod obserwowany jest w internecie także ruch statków na morzu. Spotterzy, jak była wcześniej mowa, radary wirtualne wykorzystują do celów praktycznych. Dzięki nim wiedzą, gdzie i kiedy mogą sfotografować interesującą ich maszynę. W przeszłości, gdy nie było tej techniki, ściągali rozkłady lotów z portów lotniczych, obliczali czas przelotu, typowali punkty, w których będą najlepiej widoczne.

Czasami można zrobić komuś niespodziankę. Znając tylko numer rejsu, można śledzić samolot, którym podróżują znajomi. W odpowiedniej chwili, gdy doleci on w pewne miejsce, robi się mu zdjęcie. Choćby z własnego balkonu, jeśli to możliwe. A po powrocie znajomych wręcza im fotografię i mówi:
- Byliście w środku tego samolotu. Właśnie przelatywaliście nad swoim domem...

WIESŁAW ZIOBRO

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski