Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Samopomoc

Redakcja
Jedną z zasad tego systemu jest możliwość dożywotniego pobierania pomocy socjalnej przez obywatela i jego całą rodzinę. Jak pokazało doświadczenie, opiekuńczość czy nadopiekuńczość państwa uprawiana kosztem kieszeni podatnika prowadzi do tworzenia się tzw. asocjalnych rodzin, które w trzecim, a nawet czwartym pokoleniu żyją wyłącznie na koszt państwa.

Europa i reszta świata

Jedną ze zdobyczy demokracji jest pomoc najsłabszym, wspieranie biednych za pośrednictwem systemu opieki socjalnej. Takim prawdziwie opiekuńczym państwem jest Republika Federalna Niemiec. W tym kraju nikt nie pozostaje bez pomocy, bezrobotny, chory, niepełnosprawny, tubylec i cudzoziemiec.
 Trudno uznać za normalny następujący styl życia młodej kobiety, zaprezentowany przez niemiecką telewizję: kobieta ma dwoje dzieci, każde z innym mężczyzną. Mimo swoich dwudziestu lat nie zamierza pracować. Jej aktualny partner jest również bezrobotny. Oboje nie mają żadnego wykształcenia i żyją na koszt państwa, to znaczy z pomocy socjalnej. Żyje im się dobrze, bo jak powiedziała owa kobieta - to, co dostają od Urzędu Socjalnego na siebie i na dzieci, jest równe dochodom przeciętnie zarabiającego robotnika wykwalifikowanego, a na dodatek nie opodatkowane.
 Niemcy i nie tylko Niemcy, również inne kraje o rozbudowanym systemie opieki socjalnej mają problemy z bezrobociem, równocześnie muszą zatrudniać cudzoziemców, bo ci nie gardzą pracą ciężką, nieefektowną i niżej płatną. Czy można zmusić biorców zasiłków socjalnych czy zasiłków dla bezrobotnych do podjęcia pracy w zawodach mniej popularnych? Otóż nie w państwach opiekuńczych. Murarz, dla którego zabrakło pracy w jego fachu, ma prawo odmówić pracy w innym niż wyuczony zawodzie. I po okresie pobierania zasiłku dla bezrobotnych, jeśli wcześniej pracował, przechodzi na zasiłek socjalny. Jeśli nie - pobiera tylko zasiłek socjalny. Aktualnie na utrzymaniu państwa pozostają blisko 3 miliony Niemców, przeciętny zasiłek wynosi 546 marek na osobę - tylko na życie, niezależnie od innych świadczeń, jak darmowe mieszkanie, wyposażenie i doroczne deputaty rzeczowe.
W krajach Unii Europejskiej najwyższe składki na cele socjalne od zarobków brutto płacą Duńczycy - 43 procent, następnie Niemcy, Belgowie, Finowie, Holendrzy i Szwedzi - od 34 do 35 procent. Wysokość składek socjalnych świadczy o standardzie życia obywateli danego kraju, równocześnie jednak wysokie podatki i składki socjalne podrażają koszty pracy i działają hamująco na zmniejszenie bezrobocia.
 W krajach Europy Zachodniej eksperci i politycy zastanawiają się nad tym, jak zachęcić biorców zasiłków socjalnych do podjęcia jakiejś pracy. W RFN na odważny eksperyment zdecydował się chadecki premier Hesji Roland Koch. Koch zamierza zastosować w swoim landzie program o nazwie "Wisconsin Works", w skrócie W-2, prowadzony w amerykańskim stanie Wisconsin od 1997 roku. Twórcą tego programu jest wieloletni gubernator tego stanu, a obecnie minister zdrowia w rządzie Georga W. Busha, Tommy Thompson. Główne przesłanie programu brzmi następująco: żaden obywatel nie ma prawa do zwiększonej pomocy państwa. Dla każdego, kto chce i zdolny jest pracować, można znaleźć indywidualnie dostosowane do jego możliwości miejsce pracy. Obywatele znajdujący się w potrzebie powinni z pasywnych biorców pomocy państwowej przekształcić się w samodzielnych, odpowiedzialnych pracowników. Państwo w zamian oferuje na ograniczony oczywiście czas wszechstronną pomoc.
 Kto nie zechce skorzystać z tej oferty, sam będzie sobie winien i będzie musiał zaakceptować bardzo skromne życie, które sobie wybrał.
 Program W-2 składa się z czterech stopni, które prowadzą od bezrobocia do pełnego zatrudnienia. Na najniższym stopniu znajdują się osoby, które nie mogą samodzielnie pracować dłuższy czas, one też podlegają treningowi pracy i uczą się składać oferty. Na stopniu drugim ludzie, którzy nie mają umiejętności zawodowych i od dłuższego czasu stałego zatrudnienia. Przez wykonywanie prac publicznych, tzw. community service jobs, mają się uczyć regularnego wykonywania pracy. Trzeci szczebel to osoby, którym brakuje tylko doświadczenia, ale nie wiedzy zawodowej. Przydziela im się częściowo subwencjonowane przez państwo miejsce pracy na określony czas, z nadzieją, że sprawdzą się i będą mogli zostać zatrudnieni na stałe.
Na najwyższym szczeblu drabiny zatrudnieniowej znajdują się ludzie dobrze wykwalifikowani, otrzymujący pomoc w znalezieniu jak najlepszej pracy. Na wszystkich szczeblach programu jego uczestnicy muszą pracować przez 28 - 30 godzin tygodniowo, od 10 do 12 godzin poświęcają na dokształcenie się. Do udziału w "Wisconsin Works" upoważnione są rodziny, których dochód nie przekracza 115 procent określonej przez państwo granicy ubóstwa, np. samotna matka z dwojgiem dzieci nie może mieć więcej niż 16 000 dolarów rocznego dochodu. Czas uczestnictwa nie może przekroczyć 60 miesięcy.
 Idea premiera Hesji spotkała się z ostrym sprzeciwem niemieckiej lewicy, z SPD na czele. Zdaniem socjaldemokratów, uderza ona w zasady państwa opiekuńczego, a politycy partii zielonych uznali program W-2 za poważne zagrożenie dla egzystencji osób korzystających z pomocy socjalnej.
 "Wisconsin Works" to na razie tylko eksperyment, ale jego założenia są czytelne i jasne - przekształcić ludzi z marginesu społecznego czy też ocierających się o ten margines w odpowiedzialnych i wyposażonych w poczucie własnej wartości obywateli. Nic tak nie upokarza człowieka jak cudza łaska, a pomoc socjalna, choć jest wpisana w prawo, jest łaską pańską, to znaczy państwa. I nie pomoże tłumaczenie: mnie się to należy.
KRYSTYNA GRZYBOWSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski