W obronie starych drzew gardłowałam wiele razy. Na tych łamach też. Bo w ostatnich latach byliśmy bezradnymi świadkami masakry starych drzew. Również w Krakowie, ale nie tylko w Krakowie. Kraków nie jest samotną wyspą. Okolicznym gminom służy często za wzór. Z kolei to, co dzieje się na obrzeżach miasta, dotyczy krakusów jak najbardziej.
Wszędzie szła zła fala. Stuletnie dobroczynne lipy, majestatyczne dęby, dostojne graby i jesiony zostały wycięte – nomen omen – w pień. Zwłaszcza wzdłuż dróg lub na terenach należących do gmin. Latem dawały cień, zimą przełamywały podmuchy wiatrów. Starsze od najstarszych ludzi nadawały krajobrazowi szlachetność.
Wycinano je pod różnymi pretekstami. Kłamiąc i oszukując, że zagrażają bezpieczeństwu drogowemu, że są chore, spróchniałe. Jeździłam wzdłuż dróg fotografując pnie o metrowej czasem średnicy. Były kompletnie zdrowe.
Jeszcze trochę starych drzew zostało na terenach prywatnych, w pobliżu kościołów i na cmentarzach. Ale nie postoją długo, bo księża panicznie boją się odpowiedzialności za ewentualne szkody, w razie gdyby wiatr złamał konar. Może zatem trzeba żądać porady specjalistów i polisy ubezpieczeniowej? Ratujmy, co jeszcze do uratowania.
Gdy z własnego ogródka chcesz wyciąć rachityczną brzozę, to ci nie wolno, choć sam te brzozy za gęsto posadziłeś. Żeby uzyskać zgodę, trzeba stosu papierów i specjalnej komisji. Ale bezmyślne gminy bezkarnie cięły i karczowały.
Aż w końcu nastąpiła masowa mobilizacja w obronie zieleni. Obawiam się tylko, że z jednej skrajności wpadniemy w drugą. Tak jak przedtem ludzie dali sobie wmówić, że stare drzewa są oznaką wiochy, tak teraz każdy chwast ma być chroniony, jak nie przymierzając jakaś perła.
Ostatnio stanęła kwestia samosiejek z fortu Kościuszki. Jedni chcą wszystko wykarczować, inni nie pozwalają tknąć ani gałązki. Podobne dylematy dotyczą okolic większości fortów Twierdzy Kraków i innych zaniedbanych miejsc. Nie ma gotowego rozwiązania identycznego dla każdego z tych miejsc. Ale wiem, że z samosiejek nie ma wielkiego pożytku ani wizualnego, ani sportowego, ani relaksacyjnego; to nie puszcza.
Aby dały nam radość, trzeba teren troskliwie zaplanować, wyselekcjonować najlepiej rokujące drzewa i krzewy, a część chaszczy po prostu usunąć. Nie chodzi mi o tworzenie parku, tylko o to, że w bezpośredniej bliskości człowieka przyroda traci instynkt. Dlatego musi być wspomagana i pielęgnowana.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?