MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Samotność jest częścią życia człowieka

Redakcja
Fot. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Fot. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz
Rok temu w Helsinkach otwarto wystawę fotograficzną Norberta Roztockiego "OO. Kameduli" przygotowaną przez Wydawnictwo Jagiellonia SA, wydawcę "Dziennika Polskiego". Na wernisaż przybył m.in. burmistrz Helsinek Jussi Pajunen i ambasador RP w Finlandii Joanna Hofman. Jak Ojciec wspomina to wydarzenie?

Fot. Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Rozmowa z ojcem MARKIEM SZELIGĄ, przeorem eremu oo. Kamedułów na Bielanach, przed otwarciem wystawy w Tallinie, ukazującej życie pustelnicze mnichów

- Bardzo mile. Była to szeroko zakrojona impreza, gdzie obok wystawy odbył się koncert Capelli Cracoviensis i The Hilliard Ensemble. Zarówno koncert, jak i wystawa dopełniały się nawzajem. Projekt miał bardzo dobry odbiór wśród mieszkańców Helsinek, a także tamtejszej - niemałej - Polonii. Podobno do organizatorów przyszło wiele listów będących echem wystawy. To cieszy.
Na wystawie pokazano około 50 czarno-białych zdjęć ukazujących codzienne życie podkrakowskich mnichów.
- Wystawa jest dość oryginalna. Z jednej strony zdjęcia niemal dokumentują nasze codzienne życie w eremie na Bielanach, a z drugiej strony są wizją artysty, który zaprzyjaźnił się z kamedułami; z nami żył, modlił się i wykonał nam zdjęcia.
Widzów zainteresowała treść zdjęć, a więc informacja, że w Polsce istnieje niewielka zamknięta w klasztorze społeczność, która prowadzi tak inne życie. Czy ten rodzaj życia mógł być zaskoczeniem dla Finów?
- Wydaje mi się, że dużym zaskoczeniem. Nawet krakowian zaskakuje tak niecodzienna forma jak życie pustelnicze, życie eremickie, które nadal w Kościele funkcjonuje, a nawet - wprawdzie skromnie - ale jednak się rozwija.
Kiedy rok temu rozmawialiśmy, na Bielanach było ośmiu braci. Czyżby teraz było ich więcej?
- Teraz jest nas trzynastu; dziesięciu już w habitach a trzech czeka na obłóczyny. Przez ten rok jeszcze kilku do nas przyszło, ale też kilku odeszło. Nasz sposób życia jest bardzo specyficzny i zrozumiałe jest, że nie wszyscy w tym charyzmacie się odnajdują. Strona internetowa fundacji kamedułów jest często odwiedzana, co zaowocowało przyjazdem gości także z zagranicy. Widać istnieje szersze zainteresowanie kamedułami, a sposób, w jaki żyjemy i w jaki przeżywamy naszą wiarę, może być dla dzisiejszego człowieka interesujący.
Kameduli zamknięci za klasztornym murem otworzyli się kilka lat temu, aby powiedzieć, że potrzebują pomocy. Dzięki akcji Wydawnictwa Jagiellonia SA i dzięki ofiarności Czytelników "Dziennika Polskiego" udało się wyremontować cztery eremy na Bielanach. Jednak klasztorne drzwi po uzyskaniu tej pomocy pozostały uchylone. Dlaczego warto pokazywać to, co dzieje się w klasztorze?
- Do istoty powołania kamedulskiego należy życie w samotności i milczeniu. Gdybyśmy się otwarli, zrezygnowalibyśmy ze swojego charyzmatu. A tego nie chcemy. Istnieją zatem inne środki, takie jak wystawa czy strona internetowa, aby ci, którzy żyją we współczesnym świecie, zajęci pracą i rodziną, mogli zobaczyć fragment życia zakonnego, życia pustelniczego. Dla wielu społeczeństw samotność brzmi negatywnie, budząc lęk. Natomiast samotność, to nie osamotnienie. My, bracia, jesteśmy przekonani, że samotność jest częścią życia człowieka i w samotności można spotkać Pana Boga. Dzięki wierze nigdy nie jest się samemu i można swoje życie ofiarować za innych. Z jednej strony żyć w samotności, a z drugiej żyć dla innych, którzy do nas się zwracają i proszą o modlitwę w konkretnych intencjach.
Czy Ojciec się nie boi, że wystawa zbyt odsłania intymność klasztornego życia?
- Nie, bo godząc się na pokazanie naszej samotności, nie przekraczamy granic intymności. Właściwe proporcje są cały czas zachowane. Artyści, posługując się sztuką, chcą uchwycić ducha, uchwycić pewną tajemnicę i ją przekazać. Ducha jednak nie da się sfotografować, ale można konkretnymi obrazami zainspirować oglądającego tak, że zacznie się otwierać na to, co duchowe. Życie każdego, a zwłaszcza jego relacja z Panem Bogiem jest tajemnicą niemożliwą do pokazania. Jednak sztuka staje się tutaj narzędziem ułatwiającym otwarcie się człowieka wobec tej tajemnicy.
Czy ojciec ingerował w zdjęcia? Czy były tematy tabu?
- Początkowe założenie było, aby nie fotografować mnichów. Potem doszedłem do wniosku, że nie wolno fotografować mnichów bez ich zgody; każdy z braci decydował.
Niektórzy powiedzieli tak i mnisi znajdują się prawie na wszystkich zdjęciach, także Ojciec.
- Tak, ale fotograf, pan Norbert Roztocki nie wszedł do żadnego domku eremickiego i nie ma zdjęć z prywatnych cel.
A fotografia podpisana "Cela"?
- To zdjęcie z tzw. czworaka, w którym od lat już nikt nie mieszka.
Los sprawił, że projekt "OO. Kameduli", który miał być przedsięwzięciem jednorazowym, otrzymał wiele zaproszeń. Już w czwartek wystawa, której towarzyszyć będzie wykład benedyktyna o. Piotra Włodygi, zostanie otwarta w Tallinie. Z jaką nadzieją jedzie Ojciec na wernisaż?
- Pokazanie pewnego fragmentu życia Kościoła katolickiego, fragmentu "ekstremalnego", pomaga w wyzwoleniu refleksji, zastanowieniu się, zweryfikowaniu swoich poglądów. Jeśli ta wystawa w pewien sposób pomoże komuś na jego drodze do wiary, w spotkaniu się z Panem Bogiem, to będzie coś najlepszego, co mogłoby się wydarzyć.
Rozmawiała Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski