Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sarki odkrywa losy swojej rodziny

Rozmawiała Justyna Krupa
Niespełna 27-letni Emmanuel Sarki wybiera się po paszport na Haiti
Niespełna 27-letni Emmanuel Sarki wybiera się po paszport na Haiti FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Rozmowa. – Fani z Haiti chcą się dowiedzieć, kim jest ten facet, który zgłosił się do ich kadry – śmieje się urodzony w Nigerii piłkarz Wisły.

– Od kiedy gruchnęła wiadomość, że dostał Pan powołanie do kadry Haiti, wszyscy zastanawiają się, czyj był to pomysł. Czyżby Donalda Guerriera, który chciał mieć w kadrze kolegę z Wisły?

– Pochwaliłem mu się, że moi pradziadkowie byli z Haiti. Pradziadek przybył do Afryki jako misjonarz. Donald był pod wrażeniem, że znam tak dobrze korzenie mojej rodziny. Rozmawiałem z nim o tym, że nie mogę grać w kadrze Nigerii, bo jestem za słaby.

On się oburzył: „Jak to za słaby, spokojnie byłbyś w stanie grać na reprezentacyjnym poziomie”. I wtedy zapytał: „To może byłbyś zainteresowany grą dla Haiti?” Żachnąłem się wtedy, w końcu to tak odległy kraj. Poza tym, liczyłem, że może selekcjoner Nigerii kiedyś mnie powoła. Ale mimo dobrej gry w Wiśle nikt z Nigerii się nie odezwał. I wtedy stwierdziłem: „Lepiej będzie, jeśli zdecyduję się na grę dla Haiti”. Donald myślał, że żartuję, ale potem stwierdził: „Przyjacielu, skoro mówisz poważnie, dzwonię zaraz do haitańskiej federacji!”

– Potężną siłę oddziaływania ma Guerrier, jeśli tak od razu udało mu się wszystko załatwić.

– Widocznie ma dobre relacje z tamtejszymi działaczami. Niebawem prezydent federacji haitańskiej i selekcjoner Marc Collat skontaktowali się ze mną i dogadaliśmy szczegóły. Trener stwierdził, że oglądał moje mecze w lidze belgijskiej. Ostrzegał, że początki mogą być trochę trudne, bo nie jestem nawykły do latynoamerykańskiego stylu gry.

– Myśli Pan, że uda się do meczu Haiti z Chile załatwić wszystkie formalności i uzyskać haitański paszport?

– Nie mam pojęcia, czy zagram z Chile. Ale ważne, bym pojechał na Haiti, by załatwić te papiery jak najszybciej. Tym bardziej, że nigdy wcześniej nie byłem w tym kraju. Tak naprawdę nie wiem, jak długo formalności mogą potrwać. Mecz odbędzie się w Miami, muszę więc po prostu udać się na zgrupowanie i zobaczyć, jak wygląda sytuacja.

– Piłkarze, którzy grają na poziomie reprezentacyjnym mają większą szansę się wypromować. Czy taki właśnie cel Panu przyświeca?

– Między innymi. Każdy piłkarz chce się wypromować. Podkreślam, że w Wiśle czuję się jak w domu, jakbym tu siedział od 20 lat, ale nie mówię, że nie chcę się „sprzedać”. Z drugiej strony, chciałbym wypromować też moją grą reprezentację Haiti, tak, by znano ją na całym świecie.

Skoro tam są moje korzenie, chcę poznać moją historię. Tu nawet nie chodzi o futbol. Chcę poznać kraj, z którego pochodzą przodkowie. Może nadal mam tam jakichś krewnych, o których nie mam pojęcia? Może poszukam ich na Facebooku? Mój pradziadek zmarł zresztą niedawno, miał grubo ponad sto lat. Podobnie, jak babcia, która zmarła w wieku stu piętnastu lat.

– A co by Pan zrobił, gdyby nagle przyszło powołanie z kadry Nigerii?

– W Nigerii to był w poniedziałek wielki news, na Haiti tym bardziej. Mój telefon dzwonił chyba z 50 razy. Ale nawet gdyby ktoś sobie przypomniał o mnie w kadrze Nigerii, to teraz zamierzam grać dla Haiti. Nie zmieniłbym zdania. Co do przyjęcia przez haitańskich kibiców, to nie obawiam się go. Już w poniedziałek dostałem od fanów z Haiti kilkadziesiąt zaproszeń na Facebooku. Chcą się dowiedzieć, kim jest ten facet, który zgłosił się do ich kadry.

– A koledzy z Wisły? Jak zareagowali?

– „Dudi” i „Guła” [Dariusz Dudka i Łukasz Garguła – przyp. JUK] trochę ze mnie pożartowali: „Manu, o co chodzi z tym Haiti?!” Ale potem już poważnie dodawali: „Cieszymy się, jedź tam i pokaż im, co potrafisz!” Trener Smuda też życzył mi powodzenia. „Pompa!” – bo on tak do mnie mówi – „pokaż się tam, żeby Wisła coś z tego miała” – wołał. Kevin Lafrance, czyli inny reprezentant Haiti z Miedzi Legnica też się bardzo ucieszył. „Będziemy mieć teraz świetną ekipę” – mówił. Muszę podjąć wyzwanie i udowodnić, że jestem wart tego, by tam się znaleźć.

– A jak zareagowała Pańska rodzina?

– Jestem sierotą, moi rodzice nie żyją od wielu lat. Zginęli w wypadku samochodowym, wraz z dwójką mojego rodzeństwa, gdy byłem mały. Straciłem ich wszystkich jednego dnia. Nigdy wcześniej o tym nie opowiadałem. Ale było mi bardzo trudno, bo musiałem nagle stać się matką i ojcem dla młodszego rodzeństwa.

Myślałem wtedy, że życie mi się skończyło. Musiałem ich utrzymać, chodziłem po domach sąsiadów pomagać im w sprzątaniu, by cokolwiek zarobić. Dopiero futbol mnie uszczęśliwił. Dzięki niemu mogłem zarobić też na edukację mojego rodzeństwa. To piłka dała mi siłę. Rodzeństwo jest teraz ze mnie dumne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski