Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Savoir vivre na nartach

Redakcja
Na zdjęciu autor artykułu.
Na zdjęciu autor artykułu.
O tym, jak zachować bezpieczeństwo na stoku narciarskim napisano już tysiące artykułów i setki książek, a „Dekalog narciarza” jest wywieszony w każdym ośrodku narciarskim. Wystarczy przeczytać, zrozumieć i stosować. Mniej mówi się o tym, jak powinna wyglądać kultura narciarska.

Na zdjęciu autor artykułu.

FELIETON

Powoli, acz nieubłaganie zbliżam się do wieku, w którym najtrudniejsze w narciarstwie jest schylenie się i zapięcie klamer w butach, a najprzyjemniejsze ich ściągnięcie ;). Dlatego zadałem sam sobie, a także moim znajomym proste pytanie, „Co cię irytuje na nartach”. Oto odpowiedzi.

1.  Grupki narciarzy (lub snowboardzistów), którzy zatrzymują się na środku stoku, a szczególnie, kiedy stoją zaraz za zakrętem. Wtedy, jadąc szybko widzi się ich w ostatniej chwili i czasami trudno ich ominąć. A omijając, wykonując gwałtowny, nagły skręt można zajechać drogę, komuś, kto jedzie za nami i wypadek gotowy. Snowboardziści mają zwyczaj siadania grupką obok siebie w poprzek stoku. Niekiedy wprost pod muldą. (skutki omijania, jak wcześniej). Pół biedy, kiedy taką grupę widać z daleka, ale czasami są widoczni w ostatniej chwili (zakręt, duża mulda). Zdecydowanie bezpieczniej (dla siebie i innych) jest zatrzymanie się na skraju trasy.

2.  Bliskie spotkania trzeciego stopnia, czyli powszechne wpychanie się w kolejkę do wyciągu i tworzenie sztucznego tłoku, co najczęściej skutkuje kolejnymi rysami na nartach. Poza tym, czas oczekiwania na wjazd wcale się nie zmniejsza, kiedy ustawimy się ciaśniej ;) Wyciąg ma określoną przepustowość. I ilość miejsc na „kanapach”.

3.  Skoro o tym mowa. Denerwuje mnie, kiedy czekając kilkanaście minut w kolejce obserwuję, jak na czteroosobowej „kanapie” wjeżdżają w górę dwie osoby, a czasami nawet jedna. Ja rozumiem, że rodzice chcą siedzieć na jednym krzesełku z dziećmi, które się uczą jeździć. Ale takie „przepuszczanie” pustych krzesełek to domena osób, które koniecznie chcą jechać na wyciągu ze znajomym i nie dosiądą, się, kiedy na krzesełku przed nimi jest jedno wolne miejsce. To właśnie potęguje czas oczekiwania, (co denerwuje w dwójnasób, kiedy posiada się karnet terminowy ;).

4.  Kilkakrotnie zdarzyło mi się obserwować, jak jeżdżące bez opieki dzieci dosłownie „wbijały” się w tłum narciarzy oczekujących na wyciąg. A, jak już się pozbierały, to bezkarnie wpychały się w środek kolejki. W takich chwilach ciśnie się na usta standardowe, internetowe pytanie „A, gdzie byli rodzice?” ;)

5.  Choć sam palę, denerwuje mnie, kiedy w tłumie osób czekających na wyciąg, ktoś zapala papierosa zmuszając innych do wdychania dymu. Podobnie, jak ktoś pali podczas jazdy „krzesełkiem”. Nie tak, panowie (i panie), nie tak. Jeśli już koniecznie musimy zapalić, lepiej odejść na bok (i na zawietrzną) stoku, żeby nikomu nie przeszkadzać. A najlepiej w ogóle nie palić (łatwo powiedzieć ;) Skoro o używkach. Kilka piw lub „grzańców”? Tak, ale po nartach.
6.  Dość często wyjeżdżając z wyciągu musiałem omijać zawalidrogi w postaci snowboardzistów, którzy siedzą i zapinają deskę, lub narciarzy, którzy poprawiają sobie gogle albo dociągają klamry w butach. Tak, jakby nie mogli tego zrobić parę metrów dalej - nie blokując zjazdu innym. Tak nawiasem mówiąc, cały ten opisywany przez media konflikt pomiędzy narciarzami, a snowboardzistami uważam za w dużej mierze wydumany. Owszem jest konflikt pomiędzy kulturalnymi ludźmi, którzy chcą czerpać radość z zimowej zabawy na śniegu, a zwykłymi chamami. A, to czy ktoś ma przypiętą do butów jedną deskę, czy dwie nie ma większego znaczenia.

7.  Na jurajskich, dość wąskich stokach zdarza się, że narciarze, który chcą uniknąć jazdy po oblodzonym lub „wydrapanym” przez miłośników jazdy pługiem środku trasy jeżdżą skrajem i „kręcą” niebezpiecznie blisko wyciągu. Wystarczy chwila nieuwagi, kamień albo bryła lodu i rozpędzeni wpadają na wjeżdżających orczykiem w górę. Wtedy nie pomaga nawet to, że „mv kwadrat” dzieli się przez dwa ;)

8.  Nie tylko na jurajskich stokach spore niebezpieczeństwo sprowadzają na siebie i innych osoby, które traktują narciarską trasę zjazdową, jako miejsce spacerów lub uprawiania zjazdów na „jabłuszkach”, bądź sankach. Choć wszędzie są znaki, które tego zabraniają. Jednak skłonność do przestrzegania znaków nie jest chyba naszą cechą narodową;)

9.  A teraz o tym, co mnie nie irytuje. Miłym, (choć zanikającym niestety) zwyczajem jest dziękowanie osobie, z którą wjeżdżamy podwójnym orczykiem i to ona podniesie orczyk do góry, przy wypinaniu się z wyciągu. Podobnie miłym zwyczajem jest nawiązanie rozmowy z nieznaną osobą, z którą wjeżdżamy wyciągiem. Nawet, jeśli będzie to standardowa wymiana opinii o warunkach na stoku (rano był „sztruks”) i cenach kwater (drogo) ;) Nie tylko zwyczajem, ale zwykłym, ludzkim obowiązkiem powinno być zatrzymanie się przy osobie, która przewróciła się na stoku i zapytanie, czy nic się jej nie stało.

10. Jednak najbardziej wkurza mnie, kiedy są świetne warunki narciarskie, a ja nie mam czasu, albo dokładnie odwrotnie ;)

 

A Państwa? Czekam na komentarze.

 

Jacek Sypień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski