Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sceny grozy dla adrenaliny

Redakcja
Fot. Michał Klag
Fot. Michał Klag
Rozmowa z najlepszym polskim łyżwiarzem szybkim KONRADEM NIEDŹWIEDZKIM

Fot. Michał Klag

Zadowolony jest Pan z dotychczasowych wyników w olimpijskim sezonie? W klasyfikacji PŚ na 1500 m jest Pan 13., raz udało zająć 10. lokatę. W wielobojowych ME zajął Pan 9. miejsce.

- Sezon przebiega pomyślnie, występy w Pucharze Świata uważam za udane. Założenia zostały zrealizowane w stu procentach. Na mistrzostwach Europy start też był dość dobry, zobaczymy, co będzie dalej.

Była szansa, żeby uzyskać lepszy wynik?

- W Pucharze Świata w Salt Lake City zabrakło mi trzy dziesiąte sekundy do 5. miejsca na 1500 metrów. Trzeba trafić na dzień, wylosować dobrego przeciwnika w swoim biegu i można być kilka miejsc wyżej. W mistrzostwach Europy dostałem na 1500 m chyba najgorszego rywala, jakiego mogłem, Francuza Contina. Uciekałem mu cały czas, dopiero 300 metrów przed końcem się pojawił, co mogłem wykorzystać, schować się trochę za niego. Praktycznie cały bieg musiałem jechać sam i dlatego trochę tak ślamazarnie to wyglądało. Ale 5. miejsce w tej stawce dość dobrych zawodników uważam za przyzwoite.

Na co Pan liczy na igrzyskach w Vancouver?

- Marzy mi się lepszy rezultat niż w Turynie. Wejście do "dziesiątki" byłoby na pewno wielkim osiągnięciem i motywacją do dalszych treningów.

Przed czterema laty, jako debiutant, był Pan w igrzyskach 12. na 1500 m i 13. na 1000 m. Teraz takie wyniki by Pana satysfakcjonowały?

- Byłaby to wypadkowa moich miejsc w tegorocznym Pucharze Świata. Konkurencja jest ogromna, nawet większa niż w Turynie. Wszystko się może zdarzyć, różnice są niewielkie. Zawodnik z "dwudziestki" może się dostać do "dziesiątki", a ten z końca "dziesiątki" do "szóstki".

Patrząc na wyniki PŚ na Pana koronnym dystansie 1500 m, faworyt jest chyba tylko jeden...

-...Amerykanin Shani Davis. Myślę, że jak nie będzie miał problemów zdrowotnych, a tego typu zawodnikom raczej się one nie przydarzają, to będzie murowanym faworytem do złota.

Pan startuje głównie na 1000 i 1500 m, ale ma Pan też kwalifikację na 500 m. W tej konkurencji występuje Pan rzadko, udało się jednak wygrać ją w wielobojowych mistrzostwach Europy. Na igrzyskach wystartuje Pan w sprincie?

- Prawdopodobnie tak, na 80 procent. Nie mam jednak wielkich oczekiwań. Ten występ potraktujemy jako przetarcie, takie zapoznanie się z atmosferą igrzysk. To nie jest tak, że najlepszy w Europie sprinter będzie w światowej czołówce. W tej konkurencji zdecydowanie dominują Azjaci, którzy są poza zasięgiem.

Na poprzednich igrzyskach było 5 polskich łyżwiarzy szybkich na długim torze, teraz aż 9 i to wielu debiutantów. Jest Pan tym zaskoczony?

- Spodziewałem się, że może będzie nawet lepiej. Nie udało nam się jednak zakwalifikować męskiej drużyny, choć była ogromna szansa. To jest sport, są wzloty i upadki, jednemu zawodnikowi z drużyny zdarzył się wypadek przy pracy i się nie udało. Ale i tak jestem zadowolony, że jedzie nas tak wielu, bo będziemy największą polską ekipą na tych igrzyskach. Po wynikach widać, że nasze łyżwiarstwo poszło do przodu, że jesteśmy coraz bardziej profesjonalnym związkiem i zawodnikami. Tylko się cieszyć i czekać na wybudowanie obiektu, na którym będziemy mogli trenować i przygotowywać się do sezonu.

Czyli toru w hali?

- Oczywiście. To jedyny sposób, aby się dobrze przygotować do ważnych startów. W Zakopanem jest piękny otwarty tor, lecz wybudowany 15 lat za późno. Na taki przełączeniowy trening, na kilka dni, jest świetny. Ale długo trenować do najważniejszych imprez się na nim nie da.

W igrzyskach Turynie Pan był debiutantem, startował u boku doświadczonego Pawła Zygmunta. Teraz będzie Pan liderem męskiej ekipy. Jak się Pan czuje w nowej roli?

- Wolę tak trochę z tyłu atakować. Bardzo mi się podobała obecność Pawła i Witka Mazura, ja bardzo lubiłem z nimi przebywać. Dość dużo się od nich nauczyłem. Teraz mamy wyrównaną drużynę, w biegach długich chłopaków stać na wyśmienite rezultaty, także w sprincie Maćka Ustynowicza. Wyrównana i mocna ekipa jest także wśród kobiet. Dlatego nie patrzę na siebie jako lidera, staram się po prostu robić swoje.

Na swojej stronie internetowej napisał Pan, że lubi kreskówki. Skąd się wzięło takie zainteresowanie?

- Chyba stąd, że jak chodziłem do liceum sportowego w Zakopanem, to po treningach zostawało pół godziny, przychodziłem do domu i włączałem kreskówki, żeby się trochę pośmiać. Uważam, że jest to świetny sposób na odreagowanie. Teraz jestem fanem horrorów. Jak coś pojawia się kinie lub na DVD, to staram się oglądać. Co bym polecił? "Paranormal Activity". Mam kilka ulubionych filmów, między innymi "Egzorcystę", "28 dni później". Są w nich dość drastyczne sceny, ale wywołują takie emocje, których czasem mi trzeba. To taki zastrzyk adrenaliny.

Rozmawiał Artur Bogacki

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski