Otwarty w zeszłym roku fragment trasy rowerowej na nowotarskim Ibisorze w praktyce nie istnieje. Po ostatnich roztopach zamiast szutrowej ścieżki, jaka była tu jeszcze w grudniu, oczom rowerzystów ukazały się tylko... masy błota. Na ścieżkę wjechały ciężarówki, które - co najdziwniejsze - miały do tego prawo.
Nowotarski magistrat zapewnia, że ścieżkę ponownie wysypie szutrem już wiosną. Będzie to naprawa tymczasowa, bo - jak zapowiada magistrat - trasa dla jednośladów zostanie zalana w przyszłości asfaltem.
Jazda tylko po błocie?
- Mamy naprawdę ciepłą zimę. Na nartach nie ma gdzie biegać, więc postanowiłem ostatnio przejechać się na rowerze - mówi Dawid Marek, mieszkaniec Nowego Targu. - Chciałem zrobić kółko na mojej ulubionej trasie wiodącej dookoła miasta. Gdy dojechałem na Ibisor, prawie się popłakałem, bo zobaczyłem, co zostało ze ścieżki rowerowej.
Około 600-metrowy odcinek trasy od zakopianki do kolejnego (wyasfaltowanego) fragmentu trasy rowerowej wzdłuż Czarnego Dunajca to dziś jedno wielkie bajoro. Z tłucznia i szutru, który wysypano w tym miejscu rok temu, nie zostało już prawie nic.
Czyżby oszczędności?
- Widać, że wszystko rozjeździły ciężarówki wożące materiały na pobliskie budowy czy sąsiedni skład kamienia - mówi Daria Mrugała, kolejna nowotarska rowerzystka. - Chciałabym się dowiedzieć, dlaczego miasto nie ściga tych kierowców za wjazd na ścieżkę, a także dlaczego od razu nie wylano jej asfaltem. Przecież wokół miasta jest już kilkanaście kilometrów tras rowerowych i tylko ta nie miała takiej nawierzchni. Ktoś w urzędzie pewnie chciał zaoszczędzić, a wyszło tak, że pieniądze na szuter dosłownie wyrzucono w błoto.
Właściciele mówią „nie”
Inaczej sprawę widzi burmistrz Nowego Targu, Grzegorz Watycha. - Faktycznie, słyszałem o tym, że fragment ścieżki rowerowej został zniszczony - mówi. - Nie jest jednak tak, że chcieliśmy zaoszczędzić i dlatego wysypaliśmy tam tłuczeń. Sprawa jest o wiele bardziej skompilowana.
Zdaniem burmistrza, gdy w 2014 roku na terenie planowanej ścieżki rowerowej pojawili się geodeci, do magistratu zaczęły spływać pisma z protestami od właścicieli lokalnych działek. Ci twierdzili, że ścieżki nie chcą, bo pobiegnie ona po drodze polnej, którą dojeżdżają do swych nieruchomości. Ostatecznie miasto, by załagodzić spór i zamknąć pętlę ścieżek rowerowych, poszło na kompromis i wysypało trasę tylko szutrem, jednocześnie zgadzając się, by na dukt wjeżdżały też samochody. Prace kosztowały 84 tys. złotych.
Będzie specustawa
- Jak widzimy, takie rozwiązanie na dłuższą metę nie zda jednak egzaminu - przyznaje Grzegorz Watycha. - Dlatego projektujemy już zupełnie nową drogę, która pobiegnie z zakopianki do domów na Ibisorze. Obok niej planowany jest chodnik i właśnie asfaltowa ścieżka rowerowa. Będziemy budować tę inwestycję na podstawie tzw. spec-ustawy, więc nawet gdyby pojawiły się protesty, to po prostu wywłaszczymy takie działki. Sama budowa rozpocznie się jednak dopiero wiosną 2017 roku.
Do tego czasu - jak informuje burmistrz - rowerzystom dalej będzie służyć trasa szutrowa. Gdy tylko nadejdzie wiosna, zostanie ponownie wysypana żwirem i do kolejnej zimy powinna wytrzymać jazdę i rowerów i... ciężarówek. Bo te - o dziwo - dalej mogą tam jeździć.
600 metrów
- taki odcinek ścieżki rowerowej na Ibisorze został rozjeżdżony przez ciężarówki
84 tys. zł
- tyle miasto wydało, żeby przygotować dukt dla rowerzystów. Teraz zostało z niego bagno
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?