Trzecia konfrontacja Dworów Unii z Podhalem dostarczyła najwięcej emocji, ale stała na najniższym poziomie
Obaj trenerzy na pomeczowej konferencji prasowej zamiast skoncentrować się na postawie swoich podopiecznych, rozpoczęli swoje wywody od ataków na sędziego Leszka Więckowskiego, który minutę przed rozpoczęciem spotkania dotarł na oświęcimskie lodowisko. Zdążył się tylko przebrać i zameldował się na lodzie. Mimo wojskowego tempa arbitra, spotkanie rozpoczęło się z siedmiominutowym opóźnieniem. - Skoro zarówno drużynom jak i trenerom stawia się pewne wymogi, to dlaczego nie mają one dotyczyć sędziów - złości się trener Podhala Andrzej Słowakiewicz. - Wszyscy wyszli już na lód i nagle dowiedzieliśmy się, że przyjdzie nam czekać na arbitra. Przecież wiedziano o jego perypetiach w podróży. Wiadomo było, że się spóźni, więc należało tę sytuację rozegrać inaczej. Wystarczyło przyjść przed meczem do szatni obu drużyn i przedstawić całą sprawę. Wówczas opóźnilibyśmy rozgrzewkę. Obyłoby się bez niepotrzebnych stresów - dodaje Słowakiewicz.
- Pytam tylko, jak sędzia główny mógł się przygotować do meczu, skoro prosto z samochodu wszedł na taflę - wtóruje trener Dworów Andriej Sidorenko - Przecież rozjemca nie nadążał za akcjami, a liniowi to już prawdziwa tragedia. Skąd oni byli? Z Sanoka?! Po co ściągać sędziów z tak dalekich zakątków Polski. Zupełnie na lodzie się nie rozumieli. Trzeba pewne sprawy uporządkować od góry - dodaje Sidorenko, który na początku omal nie wybuchnął śmiechem, słysząc że liniowi byli z Sanoka. Czyżby mierzył ich miarą hokeistów, którzy są outsiderem rozgrywek?
- Zupełnie nie rozumiem narzekań obu trenerów - ripostuje kwalifikator PZHL Adam Krzyżak. - Niejednokrotnie byłem świadkiem różnych "oficjałek" urządzanych przez klubowych działaczy i jakoś wtedy nikomu nie przeszkadzało opóźnienie spotkania__o 10 czy nawet 15 minut. Najgorsze, gdy trenerzy najlepszych drużyn w kraju słabszą postawę swoich podopiecznych doszukują się u sędziego. To po prostu nie przystoi - dodaje kwalifikator.
Trudno nie zgodzić się z obserwatorem spotkania. To przecież nie Leszek Więckowski przeszkadzał hokeistom w oddawaniu celnych podań, których - zwłaszcza w drugiej tercji - było jak na lekarstwo. Z przykrością patrzyło się, jak obrońcom uciekały krążki poza linię niebieską, a napastnicy trafiali wprost w bramkarzy.
Oba zespoły straciły w tym spotkaniu solidarnie po jednym zawodniku. Tomasz Wołkowiczowi z Podhala, w ostatniej akcji drugiej tercji, Jacek Zamojski przypadkowi rozciął łyżwą nogę. Z kolei Mariuszowi Jakubikowi odnowił się uraz obojczyka. - Nie wszyscy zawodnicy zagrali na swoim poziomie. Zabrakło nam też skuteczności, stąd tylko remis - dodaje Andriej Sidorenko. - _Chciałbym zauważyć, że w Pucharze Kontynentalnym zdobyliśmy Puchar Fair-Play. Przeciwko Podhalu zagraliśmy tak samo, jak na arenie międzynarodowej, a zarobiliśmy 10 minut kar - _kończy trener Sidorenko.
(zab)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?