Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Sejm mówi: taaak!"

Redakcja
Ostatnio sejmowa Komisja Służb Specjalnych nie chciała ani słuchać, ani nawet zaprosić na posiedzenie szefa kontrwywiadu, mimo że miała właśnie rozpatrywać argumenty za i przeciw jego dymisji. Zaś szefowa tej komisji – posłanka Elżbieta Radziszewska z PO – oznajmiła, że – owszem – chętnie zaprosi go na posiedzenie następne, ale po to, by "posłowie mogli mu podziękować za pracę”.

Jan Maria Rokita: LUKSUS WŁASNEGO ZDANIA

Nieświadoma tego zapewne (a skądinąd znana z uprzejmości) Radziszewska, niezwykle celnie zdefiniowała kierunek przemian, jakim podlega polski parlament. Jego zebrania w coraz większym stopniu noszą charakter ceremoniału, albo jakiejś świeckiej liturgii, która ma wprawdzie znikomy wpływ na realną politykę, ale zachowuje puste i martwe formy parlamentaryzmu.

Sejm nie chce nawet poznawać argumentów w politycznym konflikcie toczącym się wewnątrz rządu, boi się bowiem, że taki akt odwagi wymagałby w konsekwencji od posłów nie tylko własnego myślenia i oceny racji w tym konflikcie, ale na dodatek mógłby ściągnąć na nich groźne niezadowolenie premiera. Lecz skoro trzeba odbyć ceremonię podziękowań i pożegnań… ależ tak, posłowie będą zachwyceni ! Nie ma lepszego miejsca dla takiej uroczystości, niźli parlamentarna Komisja Służb Specjalnych, zapewne będą nawet ciasteczka i kawa. W takich sytuacjach, w uszach mojego pokolenia, na powrót kołacze się refren słynnego niegdyś "Sejmu kalek” Macieja Zembatego: "Stuk, stuk, laską w podłogę, Sejm, sejm wyraża zgodę. Stuk, puk, laską o blat, Sejm mówi: taaak!”.

Bo też jest wielkim paradoksem fakt, że parlament, choć wybrany w bezapelacyjnie wolnych i poprawnie przeprowadzonych wyborach, nie ma dziś większego wpływu na realną politykę, niźli w czasach, o których śpiewał Zembaty. Nazbyt często można odnieść wrażenie, że Sejm pod rządami Donalda Tuska sprowadzony został do roli ceremonialnej. No, może za wyjątkiem nielicznych głosowań, w których stawką jest religia; przywódcom partyjnym nie udało się nadal na tym polu roztoczyć pełnej kontroli nad posłami.

Warto pamiętać, że jest to w polskiej polityce zjawisko nowe, wyraźnie związane z modelem rządów osobistych, zaprowadzonych przez premiera Tuska. Jeszcze za jego poprzedników – premierów Kaczyńskiego czy Millera, wpływ Sejmu na bieg spraw państwa był znaczny, a poziom samodzielności myślowej i politycznej posłów… och, to były zaiste Himalaje wobec tego, co obserwujemy obecnie. I, co szczególnie ciekawe, ów upadek parlamentaryzmu w Polsce następuje w tym samym czasie, gdy w parlamentach europejskich podjęto reformy, zmierzające dokładnie w odwrotnym kierunku.

Bundestag na przykład, z pomocą niemieckiego Trybunału Konstytucyjnego, zawarował sobie duży wpływ na niemiecką politykę w Unii Europejskiej. Zaś we francuskim Zgromadzeniu Narodowym reformy Sarkozy’ego z 2008 roku przyznały opozycyjnej mniejszości upra­­wnienie do powoływania komisji śledczych, a parlamentarnym komisjom – nawet prawo weta wobec niektórych nominacji, dokonywanych przez głowę państwa. W ten sposób rządy próbują zmniejszać własne wyobcowanie wobec opinii publicznej i przeciwdziałać coraz silniejszemu pośród Europejczyków przekonaniu, że prawdziwa władza i jej mechanizmy są dla obywateli coraz bardziej ukryte.

Widać, że tamta reforma Sarkozy’ego inspiruje projekt sygnowany przez posła Kazimierza Ujazdowskiego, choć jest on wyraźnie ostrożniejszy od tego, co już dawno przeprowadzono w Paryżu, a nawet w Berlinie. Ujazdowski chce dać opozycji prawo do przeprowadzenia wysłuchania publicznego, co pozwalałoby przynajmniej odwołać się do opinii publicznej w razie szkodliwych rządowych projektów ustaw. Oraz wprowadzić obowiązek poddania pod debatę i głosowanie inicjatyw ustawodawczych opozycji, dziś często lokowanych w tzw. zamrażarce. Sejm miałby także zyskać prawo dowiedzenia się o tym , jakie stanowisko premier zamierza zająć na każdym zebraniu Rady Europejskiej, jeszcze przed terminem jej rozpoczęcia.

We wszystkich tych propozycjach widać wyraźnie realizm podejścia ich autorów: są one skonstruowane tak, aby nie utrudniały rządzenia, a więc mogły być strawne nawet dla PO, pod absolutystyczną władzą Tuska. Nie jest jednak na razie jasne, czy ów realizm przyniesie wymierne efekty. Wiadomo już, że nie podziałał on na posłów PO, którzy nie zamierzają wychodzić z roli ślepych narzędzi w ręku swego premiera, a w komisji próbowali całą inicjatywę storpedować. Jak dotąd, politycznym sukcesem Ujazdowskiego jest uzyskanie w toku prac komisyjnych poparcia PSL. Jeśli uda mu się owo poparcie zachować w piątkowych głosowaniach plenarnych, to – z pomocą dysydentów Jarosława Gowina – ma pewną szansę na sukces. Byłoby to wprawdzie malutkie, ale jednak zwycięstwo nad "sejmem kalek”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski