MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sen o MM, czyli Mateusz vs Marilyn

Zbigniew Bartuś
Zbigniew Bartuś
Nasi eksperci zwrócili uwagę na wielkie zdolności polskich przedsięborców i związane z tym szanse. Zniweczyć je może polityczna wojna
Nasi eksperci zwrócili uwagę na wielkie zdolności polskich przedsięborców i związane z tym szanse. Zniweczyć je może polityczna wojna fot. andrzej banaś
Debata. O najważniejszych problemach polskich firm rodzinnych rozmawialiśmy podczas V Forum Przedsiębiorców „Dziennika Polskiego”.

- MM kojarzy się wielu z Marilyn Monroe, ale i… Mateuszem Morawieckim. Firmowany przez niego plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju budzi nadzieje, ale i obawy przedsiębiorców.

Andrzej Zdebski, Izba Przemysłowo-Handlowa w Krakowie: - Niewątpliwą siłą tego planu jest umiejętne zestawienie słabości polskiej gospodarki. Plan dobrze określa kierunek, w którym należy iść. To, mówiąc szczerze, nic nowego, bo my, przedstawiciele kół gospodarczych, staramy się ten kierunek wskazywać. Dobrze, że ktoś to wszystko zebrał, przemyślał i ułożył. No i ma polityczną wolę, by to realizować. Mam jednak coraz więcej obaw, że ta trafna diagnoza, znakomicie zaprezentowana na Forum Przedsiębiorców „Dziennika Polskiego” przez panią minister Jadwigę Emilewicz, nie zostanie wcielona w życie, bo górę weźmie polityka - w złym wydaniu, nie oparta na perspektywicznym planie, tylko na doraźnych działaniach obliczonych na zdobycie elektoratu. Plan na rzecz odpowiedzialnego rozwoju to jest bardzo dobra rzecz, ale pod warunkiem, że politycy będą się go odpowiedzialnie trzymać i odpowiedzialnie realizować. A co do MM - to wolałbym, by za 10 lat śniła mi się Marilyn Monroe, a nie koszmary z powodu zmarnowanej szansy na rozwój Polski.

- Plan Morawieckiego zakłada wzmacnianie polskich firm prywatnych, w tym rodzinnych. Bo one są stabilnymi inwestorami, tworzą przy tym najwartościowsze miejsca pracy.

Stefan Życzkowski, ASTOR, BCC: - Założyliśmy firmę w 1987 r. za 100 dolarów, a dziś zatrudniamy 120 osób. Współpracując z globalnymi potentatami, jak GE, Kawasaki czy Schneider Electric, staramy się automatyzować polskie przedsiębiorstwa, by były bardziej efektywne. Porównuję przy tej okazji sposób pracy i status pracownika w korporacji - i firmie rodzinnej, jak Astor. Tam każdy musi wykonać wynik kwartalny i na tym się skupia. Trwa rotacja kadr, w GE, z ludzi, którzy zaczynali ze mną współpracę 20 lat temu, nie został nikt. Może tylko Niemcy i Skandynawowie starają się trzymać ludzi dłużej. Amerykanie są bardziej agresywni - na koniec kwartału pracownik odbiera telefon: „Dlaczego tak mało sprzedaliście”. Menedżerów w korporacjach nie obchodzi co będzie za rok, trzy lata. My prowadzimy firmę zupełnie inaczej, w dłuższej perspektywie. Najważniejsze nie jest to, czy biznes jest mały czy duży, ale czy jest zdrowy. Po drugie - warto, jak my, stosować wobec pracowników zasadę „wolność i odpowiedzialność”. Wolność bez odpowiedzialności to jest chaos.

- Wiele firm zakładali na początku polskich przemian ówcześni czterdziestolatkowie. Łatwo wyliczyć, że dziś są w wieku emerytalnym, stąd bardzo często dyskutowany wśród nich jest temat następców, sukcesji…

Marek Maj, MZP Lewiatan, SMAY: - Do sukcesji przygotowywałem się dwa lata, 1 stycznia oddałem władzę mojemu synowi. Ma 37 lat, czyli tyle, ile miałem ja rozpoczynając działalność. Rówieśnikom radzę rozstać się ze stanowiskiem prezesa. Jak to dobrze ułożycie, to młody będzie sprawniejszy, bardziej przedsiębiorczy i zdeterminowany. Za pierwszych pięć miesięcy syn ma lepszy wynik niż ja za cały ubiegły rok. Moja firma z maleńkiej wyrosła na średnią. Gdyby wszystkie trzy nasze firmy połączyć, byłaby nawet dużą, ale przy pozyskiwaniu środków unijnych preferowane są firmy średnie. Skorzystaliśmy z kilkunastu dofinansowań ze środków unijnych i one zawsze wpisywały się w potrzeby na kolejnych etapach rozwoju firmy. Nasza firma jest właścicielem kilkudziesięciu wzorów użytkowych, kilku patentów, w tym dwóch światowych. Gdyby nie nastawienie na rozwój, nie byłoby nas na pewno w tym miejscu, a może nawet wcale. Dziś eksportujemy do ponad dwudziestu krajów. Na Zachodzie firmy rodzinne, jak BMW czy Miele, działają ponad 100 lat. Gdzie za kilkadziesiąt lat będą Oknoplast, Fakro i moja firma? Jestem o to raczej spokojny.

- To w dużej mierze zależy od warunków, jakie stworzą politycy, ale też instytucji otoczenia biznesu. W tym banków.

Jarosław Sułkowski, PKO Bank Polski: - Banki, instytucje finansowe, nie tylko PKO BP, mają jeden duży plus z punktu widzenia przedsiębiorców: dostęp do niebagatelnej bazy danych; jest wysoce prawdopodobne, że identyczne problemy, z jakimi boryka się dana firma, były już kiedyś rozwiązywane przez instytucję finansową i można skorzystać z tych doświadczeń, odpowiednio szybko i skutecznie zareagować. Staramy się też chronić przedsiębiorców przed zagrożeniami, promując dobre praktyki i skuteczne, korzystne dla nich rozwiązania. Np. jeśli firma rośnie, warto, by rozważyła zmianę formy działalności. Inny jest też sposób zarządzania małą i dużą firmą, bardzo pomocne jest wtedy wsparcie doradców. Możemy np. wyposażyć firmę w narzędzia chroniące ją przed niepłaceniem faktur przez kontrahentów. Podobnych działań jest wiele. Co istotne - wsparcie bywa niezbędne także poza granicami Polski - coraz więcej mówimy o ekspansji firm na obce rynki, wzroście eksportu. Nasz bank ma np. w Niemczech swój oddział, by wspierać na tamtejszym rynku polskie firmy.

- Czy polscy przedsiębiorcy, pionierzy naszego kapitalizmu, są świadomi niebezpieczeństw, na jakie narażone może być dzieło ich życia?

Piotr Woźniakiewicz, PwC: - Polski przedsiębiorca zaczyna myśleć o sukcesji w wieku 60 lat lub więcej. Niemiecki w wieku 25-30. W tym wieku ludzie rozglądają się za partnerem życiowym. Bo małżeństwo piękna rzecz, ale rozpad związku bywa przyczyną rozpadu firmy. Firma musi się przed tym zabezpieczyć. W Polsce to rzadkość. Testament ma sporządzony 10-15 proc. przedsiębiorców.

- Jednoosobowa działalność gospodarcza to igranie z ogniem?

Piotr Woźniakiewicz: - Jest to forma zupełnie nieodporna na temat sukcesji. Właściwie jedynym sposobem zapewnienia ciągłości firmy jest w tym wypadku notarialny zapis windykacyjny, w którym właściciel zapisuje przedsiębiorstwo konkretnej osobie - pamiętajmy jednak, że nie można w ten sposób zapisać np. koncesji. Poza tym taki sposób przekazania własności oznacza, że następca będzie musiał się przewłóczyć przez wszystkie możliwe urzędy. Drastycznie niebezpieczna jest także forma działalności, w której właściciel jest jedynym wspólnikiem i jedynym członkiem zarządu - jeśli umrze, do czasu wyłonienia spadkobierców nie można wybrać nowego prezesa i firma jest pozbawiona reprezentacji. Problemów jest znacznie więcej, ponieważ polskie prawo nie jest dostosowane do problemu sukcesji w przedsiębiorstwie. Miejmy nadzieję, że przygotowana przez rząd ustawa ureguluje większość z tych palących kwestii. Ale póki jej nie ma, każdy przedsiębiorca powinien siąść i zrobić plan awaryjny, zastanawiając się dokładnie, jaka jest odporność jego biznesu na wszelkie sytuacje losowe - jak śmierć, kalectwo, rozwód i ostry spór wspólników

- O wiele spraw najistotniejszych dla przedsiębiorców mógłby zawalczyć, jak w Niemczech i innych rozwiniętych krajach, powszechny samorząd gospodarczy. Mógłby, gdyby go stworzono. Walka o to trwa od 26 lat i - jak nam dziś zdradziła pani minister Emilewicz - może wreszcie przynieść efekt: projekt ustawy o samorządzie jest prawie gotów. Rąbka tajemnicy uchyli nam jego współtwórca.

Janusz Strzeboński, Małopolskie Porozumienie Organizacji Gospodarczych: - W rządzie poparł nas wicepremier Mateusz Morawiecki, zrozumienie mamy też u wicepremiera Jarosława Gowina. Bardzo zależało nam, by przynależność była obligatoryjna, jak na Zachodzie. I tak będzie. Kwestia finansowania samorządu i jego struktury będzie przedmiotem konsultacji ze wszystkimi organizacjami przedsiębiorców.

- Po co nam samorząd?

Janusz Strzeboński: - Jego dział prawny będzie wspierał przedsiębiorców w kontaktach i sporach z wszelkimi instytucjami, jak urząd skarbowy, ZUS, inspekcja pracy. W przypadku problemów, będzie działał w imieniu przedsiębiorcy. Drugim ważnym wydziałem będzie wydział legislacyjny. Wszystkie akty prawne będą musiały być konsultowane z tym wydziałem i przez samorząd gospodarczy zatwierdzane. Zabezpieczy to Polskę przed tworzeniem aktów szkodliwych i niepotrzebnych. Trzeci dział będzie zarządzał szkolnictwem zawodowym, jego zadaniem będzie odtworzenie szkolenia dualnego, które było polską domeną, inni się od nas tego uczyli, a które zostało w III RP zniszczone. Bez powrotu do tego modelu będziemy mieli do czynienia z niedopasowaniem wykształcenia absolwentów do potrzeb przedsiębiorców.

- Czy w ramach samorządu będą działać sądy arbitrażowe?

Janusz Strzeboński: - Tak, to bardzo ważny element. Kierowanie wszystkich sporów do sądu doprowadziło nas do sytuacji, że na rozstrzygnięcie czekamy po dwa lata. To zabija firmy, więc idea jest taka, by - jak na Zachodzie - to samorząd, rozeznany w sytuacji swoich członków, rozstrzygał większość sporów, a tylko najcięższe przypadki trafiały do sądów powszechnych. W drobnych sprawach powinno dojść do znaczącego przyspieszenia, co da przedsiębiorcom oddech i ucywilizuje rynek. Samorząd gospodarczy będzie też dysponował grupą ekspertów, z których wiedzy korzystać będą sądy powszechne.

- Samorządy lokalne, gminy i powiaty, też musiałyby się liczyć z opinią samorządu gospodarczego?

Janusz Strzeboński: - Tak. Chodzi o to, byśmy mieli realny wpływ - zarówno na tworzenie prawa, w polskim parlamencie i europarlamencie, jak i jego stosowanie w praktyce, na poziomie centralnym i lokalnym. Bez samorządu jest to po prostu niemożliwe. Z tego powodu Polska marnuje szanse rozwojowe. Nie stać nas na to.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Inflacja będzie rosnąć, nawet do 6 proc.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski