Trwoga i zagrożenie wkradają się czasem także do zamożnych dzielnic, w których - według popularnych wyobrażeń o bezpieczeństwie - nie ma miejsca na patologię. W sercu elitarnej Woli Justowskiej rozegrała się scena w gangsterskim klimacie. Błysnęła siekiera, ludzie barykadowali się w pomieszczeniach, w panice dzwoniono po policję.
Przy ul. Królowej Jadwigi znajduje się piekarnia jednej z popularnych sieci. Placówkę przystosowano do potrzeb bogatej dzielnicy. Zabiegani przedsiębiorcy, którzy mają wciąż zbyt mało czasu, mogą zrobić zakupy bez wysiadania z samochodu. Służy do tego specjalne okienko. Wewnątrz budynku są zaś stoliki z wygodnymi fotelami, te miejsca lubią dzieci oraz seniorzy.
Biznesmeni czasem umawiają się w piekarni na negocjacje przy kawie. Słychać rozmowy o handlu nieruchomościami, winem, bakaliami z Iranu. Wypielęgnowane dłonie uderzają w klawiatury laptopów. Miejsce pachnie świeżym pieczywem, serwuje zdrowe soki i wygląda sielankowo.
W środę sielanka została zburzona. Do piekarni przyszło wtedy kilku postawnych mężczyzn. Byli ubrani w luźne sportowe ubrania, spodnie od dresów. Sączyli colę. Po godz. 17 zrobili się niespokojni. Jeden wybiegł nagle z piekarni.. Nie zabrał nawet swojej komórki. Jego koledzy popędzili na zaplecze i zamknęli się tam. Sprzedawczynie wpadły w panikę, bo ich koleżanka znalazła się w zabarykadowanej części budynku. - Jaki jest telefon na policję? Halo, przyślijcie jednostkę! Tu jest napad - alarmowała jedna z pracownic.
Przed lokalem zatrzymał się samochód, w którym prawdopodobnie znajdowali się wrogowie „sportowców” z colą.
Wzdłuż okien piekarni zaczął przechadzać się osobnik z siekierą marki Fiskars - ulubioną bronią gangów agresywnych kibiców. Podejrzane auto i niebezpieczne narzędzie zniknęły po chwili. Gdy sytuacja uspokoiła się, sala ze stolikami była pusta. Eleganccy klienci, których draka zaskoczyła przy podwieczorku, pouciekali.
Postawni panowie w luźnych strojach wyszli z zaplecza, mogła je opuścić także pracownica. - Chłopaki, idźcie już. Nie chcemy zamieszania - prosiła „sportowców” sprzedawczyni z piekarni.
„Chłopaki” posłuchały. Nawet jeden ponaglał drugiego. - Policja zaraz przyjedzie i będziesz musiał z frajerami gadać - powiedział.
Gdy na miejscu pojawił się radiowóz, funkcjonariusze mogli porozmawiać już tylko z personelem piekarni. Nie stwierdzili przestępstwa, bo nie było obrażeń u ludzi ani zniszczenia rzeczy. Policja nie wyklucza jednak, że specjalne grupy do walki z gangami przyjrzą się zdarzeniu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?