Skandal w kółko Johannie

Zbigniew Bartuś: EDYTORIAL

Przypadki są przez naszą dyplomację i polskie organizacje wyłapywane, na biurkach redaktorów i wydawców lądują protesty, media przepraszają za "niefortunne sformułowanie” użyte wskutek "przykrego błędu” i… Tak w kółko Macieju. A właściwie w kółko Johannie (Fritzu, Helgo…). "Błędy” są powtarzane, często przez te same media, a nawet redaktorów. Poważnemu "Die Welt” zdarzyło się to co najmniej dwa razy w trakcie procesu o użycie zwrotu "polskie obozy”…

Wydaje się oczywiste, że w Niemczech chyba najlepiej – obok nas – powinni wiedzieć, kto był ofiarą, a kto katem. Każdy, kto pisze o "polskich obozach, jest albo totalnym ignorantem (i nie nadaje się do "Die Welt” ani DPA), albo robi to celowo. Intuicja i doświadczenie podpowiadają, że raczej to drugie. Symptomatyczne, że kiedy w 2007 roku rząd Polski, przy poparciu organizacji byłych więźniów i środowisk żydowskich, zabiegał w UNESCO o zmianę nazwy miejsca pamięci w Oświęcimiu na Niemiecki Nazistowski Obóz Koncentracyjny i Zagłady Auschwitz-Birkenau, strona niemiecka (popierana przez większość opinii publicznej) oponowała przeciwko zwrotowi "niemiecki”.

Chodziło o to, by nie kojarzyć zbrodni II wojny z całym narodem, tylko z nazistami, którzy ten naród sterroryzowali (lub uwiedli). Z tego samego powodu żaden niemiecki dziennikarz nie używa "skrótu myślowego” pt. "niemiecki obóz zagłady Sobibór”. Za to wielu zdarza się napisać "polski obóz zagłady Sobibór”. Zrobiła tak dwa tygodnie temu poważna agencja DPA, a powtórzył za nią m.in. "Die Welt”.

Bez spektakularnych procesów sądowych i słonych odszkodowań ten skandal będzie trwał w nieskończoność.