Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skoki narciarskie. Andrzej Stękała, polski bohater Pucharu Świata w Zakopanem, nie czuje się gwiazdą

Artur Bogacki
Artur Bogacki
Andrzej Stękała po raz pierwszy w karierze stanął na podium Pucharu Świata
Andrzej Stękała po raz pierwszy w karierze stanął na podium Pucharu Świata Andrzej Banaś
Andrzej Stękała po raz kolejny w tym sezonie znalazł się w centrum uwagi. Z reprezentantów Polski, którzy startowali w styczniu i walczą podczas obecnego weekendu w Zakopanem w Pucharze Świata w skokach narciarskich, zrobił najlepsze wrażenie. Właśnie po raz pierwszy w karierze stanął na podium!

Pamiętacie go? O Andrzeju Stękale głośno był już kilka lat temu

Przypomnijmy - Stękała w sezonie 2015-16 okrzyknięty został wielką nadzieją polskich skoków. Mający wówczas 19 lat zawodnik przebojem wdarł się do kadry, m.in. był 6. w PŚ w Trondheim. Tyle że później nie potrafił się dogadać z nowym szkoleniowcem Polaków Stefanem Horngacherem i na długo wypadł z pierwszej reprezentacji. Trenował, równocześnie pracował w Zakopanem jako kelner, czekał na swoją szansę. Tę dostał po odejściu austriackiego trenera, a praca z nowym opiekunem Biało-Czerwonych Michalem Doleżalem przynosi coraz lepsze efekty.

Stękała rok temu w PŚ w Zakopanem, gdy wracał do elitarnego cyklu po długiej przerwie, został zdyskwalifikowany za nieregulaminowe narty. Podczas styczniowego weekendu na Wielkiej Krokwi był już najlepszym z Polaków. W piątkowych kwalifikacjach zajął 3. miejsce. W niedzielnym konkursie indywidualnym po pierwszej serii był 4., ze stratą tylko 0,1 pkt do podium, na którym wcześniej nigdy nie stał. Ostatecznie skończył zmagania na 5. pozycji, co w stojących na tak wysokim poziomie zawodach (aby wygrać, Marius Lindvik musiał zbliżyć się do rekordu skoczni), jest dużym sukcesem.

- Świetna robota. Zdecydowały detale, drugi skok Andrzej minimalnie spóźnił na progu, ale i tak jest super - ocenił wówczas trener Michal Doleżal. - Na pewno wytrzymał presję, dla niego to nowa sytuacja, że po pierwszej serii jest tak blisko podium. Widzimy, że już ma doświadczenie i potrafi się skoncentrować na celu.

- Było sporo emocji, udało się odciąć - przyznał Stękała. - Jak siadałem na belkę, to przekonałem się, że mamy najlepszych kibiców na świecie. Bo jak usłyszałem trąbę zza skoczni (na trybunach nie było fanów, ale sporo ich stało przed Wielką Krokwią - przyp.), to od razu był uśmiech. Pomyślałem sobie: Musisz skoczyć dla nich, bo tu przyszli.

Puchar Świata w Zakopanem. Wielki pech Andrzeja Stękały w konkursie drużynowym

Do pełni szczęścia zawodnikowi spod Giewontu w styczniu zabrakło... szczęścia. W styczniu w sobotnim konkursie drużynowym pierwszy skok miał świetny - 137 m, drugi - bardzo słaby, tylko 115,5 m, na co wpływ miały warunki pogodowe. Także przez to Polacy przegrali z Austrią. Stękała brał winę za porażkę na siebie, ale koledzy z kadry patrzyli na to inaczej, pocieszali go i bronili przed krytyką. A poza tym - 2. miejsce to też znakomity wynik. Cała sytuacja była też swoistym testem dla Stękały, który w ciągu trzech dni przeżył wielką huśtawkę nastrojów. Z tej walki wyszedł obronną ręką.

- Czuł się odpowiedzialny, ale to nie była jego wina, tylko warunków. Zapomniał o tym i skoncentrował się na następnych zawodach - powiedział wtedy Doleżal. - Nie trzeba było długo z nim rozmawiać. Wytłumaczyliśmy sobie wszystko, widać, że to niepowodzenie większego wpływu na niego nie miało.

- Na początku myślałem, że źle skoczyłem, bo metrów nie było, ale jak potem zobaczyłem skok, to naprawdę nie był on zły. Taki jest sport. Są złe warunki i nie da się odlecieć - mówił Stękała dzień później, już po udanym konkursie indywidualnym (styczeń).

Do sukcesów podchodzi z pokorą. - Chciałoby się stać na podium, wiem, że mnie na to stać. Trzeba cierpliwie czekać. Nie dajmy się zwariować, nie mówmy, że jestem jakiś niesamowicie super skoczkiem. Bo takim jest Kamil, Dawid czy Piotrek. Ja dopiero się o to staram, ale wszystko na spokojnie - mówi.

Tego "spokoju" ma coraz mniej, bo stał się znany i rozpoznawalny. Doszły więc dodatkowe obowiązki. - Bardzo mnie to wkurza, bo nie uważam się za gwiazdę, ani za osobę medialną. To najgorsze w sporcie, że jak odnosisz sukces, to wszyscy o tobie gadają. Liczę się jednak z tym, nie będę się jakoś specjalnie przed tym bronił, ale też nie dam sobie wejść na głowę - mówi.

Andrzej Stękała jest w stanie wygrać konkurs Pucharu Świata w skokach narciarskich

O tym, że Stękała jest mocnym punktem reprezentacji, przekonaliśmy się już wcześniej w tym sezonie, podczas mistrzostw świata w lotach w Planicy. W połowie grudnia Polacy zdobyli brąz, a zakopiańczyk dobrą dyspozycją nadrabiał to, co drużyna traciła po krótszych skokach Stocha i Kubackiego. Przez ostatnie kilka miesięcy z zawodnika szerokiej kadry stał się jednym z najlepszych na świecie - Turniej Czterech Skoczni ukończył na 6. pozycji, a w klasyfikacji generalnej PŚ jest na 13. pozycji. Co sprawiło, że zrobił tak duży postęp?

- Andrzej zawsze był znany z tego, że ciężko mu było skoncentrować się na treningach. To bardzo wesoły, sympatyczny człowiek, ale jak przychodził na treningi, to czasem za dużo było tej sympatii. A tam musisz się skupić w stu procentach na zadaniu - mówił w styczniu po zawodach dyrektor PZN Adam Małysz.

- Piotrek Żyła też jest bardzo wesoły, ale on na treningu potrafił się skoncentrować, odciąć się od tego wszystkiego. A po zakończeniu znów mógł być "sobą". Andrzej w końcu wypracował sobie swoją "politykę" i to od razu zafunkcjonowało.

Andrzej Stękała może wygrać zawody Pucharu Świata

Pytanie, co czy to już materiał na topowego zawodnika? Jest w stanie wygrać wkrótce zawody Pucharu Świata? - Dlaczego nie? Zawody w Zakopanem były na bardzo wysokim poziomie, a on był blisko najlepszych. Jest w stanie wygrać Puchar Świata - mówi trener Doleżal.

Te same słowa powtórzył 13 lutego, gdy Andrzej Stękała po raz pierwszy w karierze stanął na drugim stopniu podium. Do zwycięstwa, które padło łupem Japończyka Ryoyu Kobayashiego, zabrakło mu... 0,3 pkt.

- Pozwolę sobie pozdrowić mamę Andrzeja, bo to jego największy kibic - mówił w studiu TVP Sport prezes PZN Apoloniusz Tajner.

- Jak będę dzisiaj świętował? Pewnie na zbyt dużo trenerzy nie pozwolą, ale jeden "bażant" pewnie się znajdzie - śmiał się skoczek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

echodnia Jacek Podgórski o meczu Korony Kielce z Pogonią Szczecin

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski