Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Skorpió "A rohanás"

Redakcja
Wiosną 1973 roku, po nagraniu dwóch albumów z węgierską supergrupą Locomotiv GT, jej rewelacyjny basista i saksofonista (umiejący też śpiewać) Károly Frenreisz, postanowił "pójść na swoje". I tak najpierw, w maju, napisał materiał na kolejną (współpracował z nią już jako członek Locomotiv GT) płytę wokalistki Sarolty Zalatnay - "Hadd mondjam el", a potem, w lecie, uruchomił własny projekt - kwartet Scorpió.

Jerzy Skarżyński: NIEZAPOMNIANE PŁYTY HISTORII ROCKA SUPLEMENT (49)

Poza nim, w jego pierwszym składzie znaleźli się bardzo wówczas popularni instrumentaliści: specjalista od grania na klawiszach, absolwent konserwatorium w Budapeszcie, a do niedawna filar zepołu Mini - Gyula Papp; gitarzysta wspierający dotąd Hungárię - Gábor Antal Szűcs i jeszcze jeden muzyk z Hungárii, perkusista - Gábor Fekete. Tym samym u Madziarów zrodziła się druga obok Locomotive GT prawdziwa superformacja. Koncertowo zadebiutowała w sierpniu, a albumowo - krążkiem "A rohanás", który trafił do sklepów wiosną 74.

Uwaga! Bomba w górę. Start! Ruszyła "Gonitwa" ("A rohanás"). Diabelskie połączenie basu oraz syntezatora zaczyna bardzo rockowy i szybki utwór tytułowy płyty. Właściwie to zatopiony w wirtuozerskich popisach rock'n'roll. Uff...! Po otwarciu dwójki - "Jó lenne, ha szeretnél" - jęknięcie gitary najpierw zapowiada coś à la Wishbone Ash, a potem riffy wprowadzają w pogodną piosenkę miotającą się między hard a pop-rockiem. Trójkę zaczyna doskonale znany motyw zagrany na moogowym niby klarnecie. Tak, tak, to oczywiście nieśmiertelny wstęp do "Błękitnej Rapsodii" George'a Gershwina. I żeby wszystko było jasne, takie otwarcie nie jest przypadkowe, bo następnych 7 min ("Fantázia") to muzyczna, głównie klawiszowa i perkusyjna przejażdżka po najbardziej znanych motywach z kompozycji wielkiego Amerykanina. Następny temat - "Másképp dobogna" - zaczyna się wspaniałym intro na basie, a potem przeradza się w lekko trącący rock'n'rollem solidny hard rock. Solidne. I to bardzo! Później pojawia się coś z absolutnie "innej bajki", czyli szalenie przebojowe "Így szólt hozzám a dédapám". Czuć tu wpływ węgierskiej muzyki ludowej. Potem - jak zresztą należało się spodziewać - trafiamy w objęcia solidnego, pełnego wirtuozerii utworu "Keresem, keresem...". Znakomite! Kolejny numer - siódemka - jest klimatyczną i piękną balladą "Miért kell elfelednem". Sądząc z nastroju, to zapewne coś o niewygasłej jeszcze miłości do dziewczyny albo do ukochanej ludowej ojczyzny (przecież takie to były czasy). Po tej perle mamy jeszcze ostre, brawurowe "Minden nap megtörténhet velem" (6-min z klasą) i zamykające album, nastrojowe "Esti ének". Smako-łyczek dobrego węgrzyna!

Jerzy Skarżyński, Radio Kraków

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski