MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śladami starego kota

Redakcja
Kilkanaście minionych dni spędziłem w otoczeniu czterech kotów i jednego psa, z powodzeniem udającego jamnika, które przed paru laty znalazły schronienie w domu położonym w sporym ogrodzie prowincjonalnego miasteczka. Cicho tu i spokojnie. Nawet pociągi, podobno pośpieszne, nie zatrzymują się na małej stacyjce będącej jedynie przystankiem kolejki prowadzącej do stolicy.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

Pies nie wadził nikomu. Chadzał wyłącznie własnymi drogami, od czasu do czasu sprawdzając, czy wszyscy są na swoich miejscach i czy, przypadkiem, nie nadeszła już pora jedzenia.

Natomiast mądre koty nie wyłaziły za ogrodzenie wiedząc, że w najbliższym sąsiedztwie domu mogą czuć się bezpieczne i liczyć na ewentualną pomoc reszty jego mieszkańców, natomiast ulicę opanowały wielkie psy i także całkiem duże samochody. Właściciele tych ostatnich udawali kierowców rajdowych, nie bacząc na różne żywe stworzenia (także - ludzi), których jeszcze trochę zostało w okolicy.

Każdy z kotów miał inny charakter. Nie wyrosła jeszcze z pieluch Kićka okupowała zazwyczaj dach domu, z wysoka patrząc na otaczający ją świat i usiłując nieudolnie schwycić jakiegoś "sąsiedzkiego" gołębia. Czarnego Grubasa nie interesowało nic poza zawartością miski, a szara Kotka patrzyła na wszystkich z pobłażaniem, demonstrując swoją najmocniejszą w tym zwierzyńcu pozycję.

Czwarty kot, w szaro-buro-czarne łaty, nazywany przez domowników Królikiem, był w tym zwierzęcym towarzystwie najstarszy. Może dlatego nie opuszczał mnie ani na krok. Może wyczuwał, że w ludzkim świecie mnie właśnie przypadło grać rolę seniora, podobnie jak jemu - w kocim i że postępuję jak on?

Na marną pogodę, deszcze i wiatry, nie zwracaliśmy uwagi i nie pchaliśmy się niepotrzebnie na pole, nad spacery przedkładając ciepło przytulnego domu. Otoczeni wysokokalorycznymi smakołykami, zachowywaliśmy umiar, jak na starszych panów przystało. Ja trochę pracowałem, starając się nie przeszkadzać innym domownikom w wypełnianiu przez nich ich obowiązków, ale ustalanie programu wieczoru należało do Królika, który na swój sposób przypominał o zalecanym nam obojgu trybie życia. Łaził koło mnie tak długo ocierając się o nogi, że wreszcie musiałem odsunąć krzesło od biurka i zabrać się do ścielenia tapczanu. Uspokajał się dopiero, gdy po kąpieli właziłem pod kołdrę, zapalałem lampkę nocną i brałem do ręki jakąś książkę.

Wtedy zabierał się na chwilę do wydeptywania łapkami własnego legowiska, po paru minutach padał przytulony do mnie i natychmiast zasypiał mrucząc tak głośno, że przeszkadzał innym we śnie.

Każdego wieczora miałem wrażenie, że oto dwa stare kocury wlazły na wspólną drogę prowadzącą ku podeszłemu wiekowi i że najbezpieczniej czują się razem. A to chyba bardzo ważne dla tak sędziwych stworzeń. Niech więc żyją Króliki! Także w ludzkiej postaci.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski