Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Smak i czar tej wieczerzy

Redakcja
Wigilia Bożego Narodzenia - dzień wyczekiwany, wróżebny, obrośnięty przez wieki mnóstwem zwyczajów, magicznych zabiegów, znaków, przepowiedni. Pachnący potrawami, za których smakiem tęskni się przez kolejnych 365 dni. Dzień najważniejszy w roku.

PODHALE. Różnie stół wigilijny wyglądał i różne zwyczaje panowały tego dnia w różnych częściach regionu

Do wigilijnej wieczerzy siadali ludzie nabożnie, z tym większym apetytem, że poprzedzał ją adwentowy post. Ale nim siedli - ważny był każdy moment dnia, od przebudzenia. Ponieważ "jaka wigilia, taki cały rok", na całym Podhalu uważano, że trzeba wstać jak najwcześniej, obmyć się dla zdrowia zimną, źródlaną wodą i z robotą się uwijać, a nie marudzić, nie płakać, nie złościć się, nie lenić. Wniesiony do izby snopek miał zapewnić obfite plony.

Nie rozsiadali się więc ludzie przy śniadaniu. Niektórzy tylko zbożową kawą przepili kawałek chleba bez masła. Gospodarz z rana jechał "do lasa". Mówiło się że "po drzewko" (bo jodełki nie nazywano wtedy "choinką"), ale tak naprawdę, jak mówi Maria Staszlowa z Nowego Targu, "żeby się z babą nie wadzić". Zwada w wigilię była bowiem jedną z najgorszych rzeczy. Tak samo jak pierwszy tego dnia gość w osobie "baby". Nie daj Boże jeszcze starej i złośliwej... Najlepiej wróżyło, gdy jako pierwszy wstąpił do domu młody gazda.

Pszczelarz natomiast z rana szedł do swojej pasieki, by leciutko zastukać palcem w ściankę ula, włożyć do wylotka kawałek opłatka i życzyć cichym głosem: "Pscółki, moje pscółki, cobyście dobrze zimowały, a na drugi rocek duzo miodu dawały...".

Zanim nastały "choinki" osadzane w stojakach na podłodze, świąteczne jodełki wieszało się u sufitu. Wisząca pod powałą choinka to była "podłaźniczka". A ozdoby na nią dziewczyny i dzieci robiły już w adwencie, po niedzielnych nieszporach. Tak powstawały ażurowe "światy", cudeńka ze słomy, misterne gwiazdki.

Klasyką wigilijnego stołu na Podhalu były przed wojną: kapusta z grochem, łazanki z makiem, barszcz z fasolą lub barszcz z grzybowymi uszkami. Ryba, nie w każdym domu obecna na stole, uchodziła już za luksus. Zawsze natomiast popijało się wigilijne jadło kompotem z suszu. I w prawie każdym domu podawało się miód do opłatka. Ciekawą potrawą był słodko- kwaśny, zabielany śmietaną garus, gotowany z suszonych śliwek, do których dodawało się fasolę lub ziemniaki.

Maria Szewczykowa, nowotarska gospodyni, dodaje, że fasola do barszczu powinna być drobna, biała, gotowana z dodatkiem cukru. Wtedy jest wyjątkowo smaczna. Barszcz można było dosmaczyć kwaśnicą. A kiszoną kapustę gotowało się z grzybami. Na wigilijnym stole pojawiały się też zupa grzybowa z łazankami i kluski z tartych ziemniaków.

- Gotowało się dużo, ale w święta jedliśmy to, co zostało z wigilii - mówi pani Maria. Kto miał wcześniej uduszone mięsko, dodawał do kapusty, kiedy już nie było postu.

Rodzina jadła z jednej miski, a gdy już weszły w użycie talerze - baczono, by nie zostało na nich nic prócz tego, co zanosiło się potem zwierzętom do stajni, by i zwierzęta gospodarskie - z wyłączeniem świń - mogły pokosztować wigilijnej strawy. Bydłu gazda dawał specjalne opłatki dla zwierząt - barwione, z dodatkiem ziół. Starsi mówili dzieciom, że tego jednego dnia w roku zwierzęta rozmawiają.
Na Orawie sposób zapewnienia sobie zdrowia przez cały rok był w wigilię nieco inny niż na Podhalu. Z przekazów starszych ludzi i własnej dziecięcej pamięci jabłonczanin Jan Świdroń wie, że nim domownicy siedli do wigilii, mieli na talerzyku obok opłatka położony miód "krupiec" (skrystalizowany), ćwiartki jabłka i ząbki czosnku, przy czym ząbków miało być o jeden więcej niż domowników. Każda z tych rzeczy liczyła się jako jedna potrawa. Opłatek z miodem smakował wybornie, ale potem trzeba było, dla zdrowia, rozgryźć ząbek czosnku, lecz nie zjeść go za wiele, żeby się przez cały rok nie złościć... Dopiero przełknięcie jabłka łagodziło pieczenie na języku i w gardle.

Pszczelarski obyczaj też był nieco inny.

- Nie rano, ale po Pasterce szedł bartnik do "pscólnika" (wiaty drewnianej, w której chowało się ule na zimę - przyp. red.), kładł rękę na ulu i obwieszał pszczołom: "Pon Jezus sie nom narodził..." - mówi Jan Świdroń. - Tak robił mój dziadek, który pszczelarzył od lat trzydziestych ubiegłego wieku.

Małgorzata Pawlak z Zubrzycy pamięta, że pod biały obrus na wigilijnym stole prócz sianka kładło się trochę zboża i piętkę chleba. Chleb po wieczerzy trzeba było zanieść bydłu do obory, a zboże przechowywało się, by je potem poświęcić i zmieszać z ziarnem na siew w płachcie lub sypnąć pod pierwszą skibę przy sianiu owsa.

Na Spiszu natomiast, jak notował Michał Balara, kobiety z rękami oblepionymi ciastem świątecznych babek szły do ogrodu i obejmowały drzewa owocowe, by rodziły obficie. Od wigilijnego stołu nie wolno było odchodzić, a śliwek każdy powinien zjeść jak najwięcej, bo ilość pestek wróżyła lata życia. Tradycyjną spiską potrawą wigilijną była zufka, przyrządzana z moczonych przez noc w wodzie suszonych śliwek (najlepiej, gdyby były niewypestkowane, z jarmarku). Rano gotowało się je w tej samej wodzie, dodając, gdy zmiękły, śmietanę rozmieszaną z mąką, sól i cukier do smaku. Potem łyżką trzeba było wkładać do tej zupy grudki białego sera, a na końcu łyżkę masła. Drugi wigilijny specjał w tym regionie to spożywane z miski słodkie bombolki, czyli kulki z ciasta w zalewie z miodu, wody, maku i masła. Tak jadało się na Spiszu i po polskiej, i po słowackiej stronie.

Pięknym zwyczajem w różnych rejonach Podhala było z dawien dawna przynoszenie z ogrodu do domu, rankiem w dzień św. Łucji, gałązki śliwy. Gałązka miała stać w wazonie z wodą i - jak pobożnie odmawiało się przy niej "zdrowaśki" - na dzień Trzech Króli obsypała się gęsto pięknym, białym kwieciem.

ANNA SZOPIŃSKA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski