MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Śmiech na komendę

Redakcja
(INF. WŁ.) Jedni mają za sobą muzyczną edukację, inni ją planują, jeszcze inni są zupełnymi amatorami. Łączy ich jedno - dobry głos, odwaga, pasja i chęć wejścia na "Drogę do gwiazd". 15 finalistów 3. edycji muzycznego programu TVN jest już w studiu. A za kulisami...

Za kulisami programu "Droga do gwiazd"

   - Ręka w górze, państwo bijecie brawo. Nie tak dyskretnie, owacje, owacje proszę! Bardzo dobrze. Ręka w dół - koniec, cisza. Pamiętajcie, oni mają tremę. Im swobodniej wy się poczujecie, tym oni lepiej zaśpiewają!
   Animatorka widowni Basia Chmielewska była z pewnością największą gwiazdą kulis. Przez 5 godzin nagrywania finału biegała, wydawała komendy, tańczyła do każdej piosenki, odpowiadając jednocześnie na pytania widzów i perfekcyjnie kierując ich reakcjami.
   - Ja to kocham - mówiła do nas, kiedy jury udzielało rad kolejnemu wykonawcy. - Po każdym takim nagraniu jestem skonana, ale bez tego chyba nie byłabym w stanie funkcjonować. To działa jak narkotyk! Uwaga! - Basia krzyczy w stronę widowni - maszyny poszły w ruch. Owacje, państwo bijecie w łapki, teraz, już!

Pięciu z piętnastu

   Zaczyna się wielki finał 3. edycji "Drogi do gwiazd". Program gości na antenie TVN już niemal dwa lata i niezmiennie cieszy się ogromną popularnością.
   W piątek, 20 grudnia 2002 r. nagranie zaczęło się już ok. godz. 13.00. Jury, w którego skład weszły gwiazdy estrady (Zdzisława Sośnicka, Halina Frąckowiak, Krystyna Prońko, Justyna Steczkowska, Krzysztof Krawczyk, Jose Tores, Krzysztof Cugowski, Andrzej Sikorowski i Andrzej Krzywy) wyłoniło najlepszą piątkę spośród 15 finalistów. Siedzą teraz na ławeczce obok sceny, wokół nich kręci się fryzjerka i specjalistka od makijażu. Dariusz Przywitowski, Urszula Stefanowicz, Katarzyna Golec oraz zespoły "Panama" i "Albo Nie", swobodni, bez oznak tremy, wyraźnie z sobą zaprzyjaźnieni, czekają na swoją kolej.
   - Uwaga, zaczynamy. Państwo bijecie krótko brawo, a potem Zbyszek zapowiada Darka - woła do mikrofonu Basia.
   Zbigniew Wodecki powoli wchodzi na scenę. Widać, że jest zmęczony. W świetle reflektorów jest gorąco i duszno, a niektóre ujęcia trzeba kręcić po kilka razy. To, co potem oglądamy w telewizji, ma niewiele wspólnego z ciężką, wielogodzinną pracą w studiu. Zmęczony i smutny Wodecki, rozjaśnia się w uśmiechu na sygnał z reżyserki. - Przywitajmy pierwszego finalistę. Oto Mariusz Przywitowski - zaczyna. Stop! - ktoś woła. - Co ja złego powiedziałem? - _pyta prowadzący. - Dariusz, nie Mariusz - śmieje się Basia i puszczając oko w stronę widowni, mówi: klaszczecie tylko na mój sygnał. Inaczej szkoda rąk. A teraz uwaga! Zbyszek opowie dowcip!
   Dowcip - choć niezły - opowiedziany kilka razy podczas kręcenia kolejnych dubli już nie bawi. Widownia wyraźnie "oklapła".
- Ludzie! Śmiejcie się, błagam! _- prosi Wodecki.

Piosenkarze amatorzy

   Młodzi ludzie, którzy zgłaszają się do "Drogi do gwiazd", to najczęściej amatorzy. Zwykle jednak już wcześniej mieli jakiś związek z muzyką. Albo uczą się śpiewu, albo występują na amatorskich scenach.
   20-letnią Ulę Stefanowicz, która w finale wystąpiła jako czwarta, śpiewając wielki przebój Beverly Craven "Promis", namówiła do udziału w programie mama. Ula studiuje w Policealnym Studium Wokalno-Aktorskim przy Teatrze Muzycznym w Gdyni, śpiewanie jest jej pasją.
   - Nie mam żadnego przygotowania muzycznego, a studia dopiero zaczęłam, dlatego ciągle robię błędy, ale to jest moje wielkie hobby i staram się je przekształcić w zawód - mówi tuż przed wyjściem na scenę. Twierdzi, że tremę ma, ale nie zabójcza. Znacznie gorzej jest przed występami na żywo. - Jestem tylko bardzo zmęczona. Mieszkam w Pasłęku, jechałam do Krakowa prawie 12 godzin, a na dodatek mam grypę i ledwo żyję - uśmiecha się. - Dla mnie to, że dotarłam do finału i znalazłam się w gronie pięciu najlepszych - zdaniem jurorów - finalistów, jest wielkim wyróżnieniem i nagrodą. Nawet o tym nie marzyłam.
   Pasja Uli została doceniona. Od firmy "Zdrovit" - sponsora programu - Ula dostała czek na 5 tys. zł.
   Krzysztof Golec, ojciec Kasi - kolejnej finalistki - przyjechał z Bytomia znacznie spóźniony. Nie miał odwagi wejść na widownię. - Czy ona tam jest? Przeszła do finałowej piątki? - pyta nieśmiało.
   Kasia studiuje filologię angielską, ale zna też niemiecki i uczy się hiszpańskiego. - Jest bardzo zdolna, chce się uczyć - mówi z dumą tata. - Trzy lata uczyła się prywatnie śpiewu, to jej całe muzyczne wykształcenie, ale głos ma dobry, prawda? - pyta nas.
   Furorę wśród widzów zrobił zespół "Albo Nie" - zwycięzca 3. edycji programu. Tomek Korytowski - solista związany z zespołem od roku - zdobył serca wszystkich fanek. "Albo Nie" grywają w wielu polskich klubach, a do "Drogi do gwiazd" wybrali się, bo... w ich rodzinnym mieście - Gorzowie Wielkopolskim - akurat obok miejsca, gdzie przeprowadzali próbę, zorganizowano casting. - Zdecydowaliśmy się na udział dopiero w dniu castingu. I tak jakoś się udało - opowiadają członkowie zespołu: Marek Zalewski (klawisze) i Paweł Czyrka (bas).
   Ania, młoda dziewczyna zajmująca na widowni miejsce obok nas, nie może usiedzieć na ławce. Klaszcze i tańczy na siedząco, gdy zespół wykonuje "Stuck in the moment" z repertuaru U2. Ania jest etatowym widzem. Jako uczennica liceum ma wolne wieczory i w ten sposób zarabia na kosmetyki, jednocześnie dobrze się bawiąc. Za każde nagranie dostaje 20 zł - tak, jak każdy zaproszony do studia "widz". - Czasem jak jest dobry miesiąc i nagrywają kilka programów, można zarobić nawet 200 zł! - mówi.__

Droga do "Drogi"

   Jak przebiega droga do programu? Organizatorzy i uczestnicy zapewniają, że jest to wyczerpujące i czasochłonne, ale też ciekawe i ekscytujące. Zaczyna się od castingu prowadzonego w całej Polsce - po pierwszej selekcji z setek piosenkarzy amatorów do kolejnego etapu przechodzi 10 procent. Druga część castingu jest trudniejsza - komisja (m.in. Zbigniew Wodecki jako prowadzący program, Sandra Walter - producent i Robert Docew - kierownik muzyczny) zleca kandydatom wykonanie konkretnych utworów; ten etap rejestrują telewizyjne kamery.
   - Po takiej wycieczce po Polsce zostaje nam zazwyczaj ok. 150 osób, czyli mniej więcej 1 proc. kandydatów. Przeglądamy kasety z nagraniami i zostawiamy połowę z nich - mówi Robert Docew.
   Każda edycja programu składa się z 15 odcinków, w których występuje po 5 uczestników. Pierwsze ustalenia odnośnie repertuaru odbywają się na odległość - uczestnicy wybierają utwór, kierownictwo muzyczne go akceptuje lub (co się często zdarza) sugeruje inny wybór. - Na początku wszyscy chcą śpiewać to samo. Połowa wybiera piosenki "Ich Troje", druga połowa Whitney Houston - śmieje się Robert Docew.

Atmosfera wielkiej sceny

   Dobór piosenki jest sprawą kluczową; wszyscy powinni pamiętać, że musi ona spełniać określone normy. Bierze się pod uwagę radiowe badania słuchalności utworu, nie można też wybrać piosenki, która wykonywana była we wcześniejszych edycjach programu.
   - Do osiągnięcia sukcesu nie wystarczy tylko dobry głos i prezencja. Trzeba mieć też wiele szczęścia, a dobrze dobrana piosenka temu szczęściu potrafi czasem dopomóc - uważa Zbigniew Wodecki.
   Mniej więcej w tydzień po ustaleniu repertuaru każdy z uczestników przyjeżdża do Krakowa na pierwsze próby, rejestrowane przez kamery. Następny etap to nagranie próbnych wersji występów - te materiały przegląda reżyser "Drogi do gwiazd", Maciej Świerzawski.
   - Nie wymagamy od uczestników przygotowania muzycznego. To raczej my staramy się stworzyć wokół nich atmosferę wielkiej sceny, no i oczywiście próbujemy opanować ich stres. Najczęściej ich zadanie ogranicza się tylko do śpiewu. Reszta, tzn. aranżacja, choreografia, światło, kamery - to już nasze zmartwienie - mówi Maciej Świerzawski. Przyznaje, że uczestników programu trzeba nauczyć pracy przed kamerami, np. tego, że nie należy wychodzić_ poza obręb światła i że zawsze trzeba być w zasięgu kamer. Czasem pomoc przydaje się w nawiązaniu kontaktu z publicznością.
   Publiczność i jej reakcje to już oczywiście sprawa Basi Chmielewskiej, która pracuje w tym zawodzie już od 3 lat (także w "Milionerach", "Oko za oko", dawniej w programie "Big Brother"), ale nigdy nie przygotowuje się do swojej roli.
- Po prostu sama się nakręcam, równolegle ze wzrostem napięcia w programie. Spalam się do ostatka, ale przynajmniej sobie potańczę i na aerobic już chodzić nie muszę - śmieje się animatorka. Przyznaje, że publiczność bywa czasem oporna. - Nie mam na to żadnych metod. Kombinuję, co się da i tyle_.

Taki zawód i już

   Nad wizerunkiem gwiazd pracują styliści, fryzjerzy i charakteryzatorzy. Ostateczny efekt ocenia jury: gwiazda polskiej piosenki Ewa Bem, prezenter radia RMF FM Tadeusz Sołtys i szef artystyczny "Sony Music Polska" Piotr Mikołajczak. Przewodnicząca obradom jurorów Ewa Bem nie traktuje roli w programie jako pracy. - To jest pasmo przemiłych towarzyskich i artystycznych spotkań - mówi. Na pytanie, czy dyskusje jury po każdym z odcinków są burzliwe, reaguje zdziwieniem. - Burzliwe? Absolutnie! Oni mi natychmiast ustępują!
   Efektem tych dyskusji jest szansa dana 15 najlepszym uczestnikom, a w ostateczności - tylko jednemu z nich.
   - I to jest właśnie to szczęście, o którym mówiłem. Kilkudziesięciu wykonawców śpiewa świetnie, ale tylko jeden z nich będzie mógł nagrać swoją pierwszą płytę, jeden zostanie zwycięzcą. Cóż - po prostu taki zawód i już - mówi Zbigniew Wodecki.
   Kulisy finału "Drogi do gwiazd" odwiedziły:
Maria Wilczek-Krupa
i ElŻbieta Borek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski