Snowboardzistka i jej procesy

Przypomnijmy, że snowboardzistka w liście, który ukazał się po zawodach, kwestionowała sposób ustalania wyników, zawracała uwagę, że sędziowie nie mają odpowiednich uprawnień, a także, że trasa przejazdu zawodników była niewłaściwie zabezpieczona. Polski Związek Snowboardu twierdzi, że oskarżenia spowodowały nieprzychylne wypowiedzi Ministerstwa Sportu i Turystyki o patologii panującej w związku. Według powoda, ugruntowanie złej opinii u sponsorów rodzi obawę utraty źródeł finansowania.

Przypomnijmy, że to nie jedyna sprawa sportsmenki. Kilka miesięcy temu Marczułajtis-Walczak i jej mąż pozwali bowiem trenera Pawła Dawidka, który podczas zawodów w Jurgowie miał krzyknąć do niej "stara p... do domu", a do jej męża "ćwoku, do domu dzieci pilnować". Teraz oboje domagają się opublikowania w prasie przeprosin za zniesławienie. Ponadto chcą zasądzenia dla siebie 30 tys. zł oraz 20 tys. zł na rzecz Polskiego Towarzystwa Walki z Mukowiscydozą w Rabce-Zdroju. Trener zaprzecza oskarżeniom. Ponadto zawodniczka skierowała do sądu prywatny akt oskarżenia przeciwko trenerowi. Kilka dni temu na rozprawie nie doszło do pojednania, więc w tej sprawie rozpocznie się niebawem proces. Jednocześnie Marczułajtis-Walczak zawiadomiła prokuraturę w Zakopanem o manipulacji wynikami mistrzostw w Jurgowie. Ta wszczęła już postępowanie. (STRZ)