MKTG SR - pasek na kartach artykułów

SNY KIOSKOWE

Redakcja
Ostatnio, niemal obsesyjnie nachodzi mnie sen - przypomnienie trwania w długiej kolejce przed kioskiem "Ruchu", w oczekiwaniu na możliwość kupienia paru paczek papierosów i marzeniu, by nabycie "Mocnych", Piastów" czy znacznie od nich lepszych "Carmenów" lub "Rarytasów", nie stanowiło żadnego problemu.

Władysław A. Serczyk: ZNAD GRANICY

A kryzys był jeszcze przed nami, bo na koniec palaczom przyszło kupować produkcyjne odpady z fabryki na ulicy Dolnych Młynów i w Czyżynach, papierosy(?) długości półmetrowej, łamiące się i kruszące, zawierające wszakże w środku poszarpanej osłonki bibułkowej prawdziwy przaśny tytoń z Lubelszczyzny, nie zaś - jak mówili złośliwi, także o herbacie, - "siano z materaca Mao-tse-tunga". Niemal natychmiast powstały różne szkoły nabijania i palenia tych cudowności. Jedni wyciągali zachowane z dawnych czasów "maszynki do robienia papierosów". Niestety, niewielu miało niezbędne w takich przypadkach bibułki marki "Herbewo". Przenosili się więc do szkoły budowy ładunków tytoniowych owiniętych w jak najcieńszy papier i osadzanych w szklanych cygarniczkach. Najbardziej zdesperowani sięgali do tradycji frontowej i próbowali zrobić "skręta" z gazety. Efekt bywał zazwyczaj taki sam. Pracowicie zmontowana konstrukcja rozpadała się po paru zaciągnięciach, a żarzący się papier gazetowy śmierdział jak nieboskie stworzenie, wydzielając przy tym obłoki dymu włażącego w każdą szparę, ba! nawet między książki, które po wyciągnięciu z półki cuchnęły niemiłosiernie.
W kioskach "Ruchu" kupowano zresztą nie tylko papierosy i gazety, ale również zabawki dla dzieci wykonane z fabrycznie brudnego plastiku, słynną "Przemysławkę" (towar prawie luksusowy!), "Wodę Lawendową", a potem (spod lady) proszki do prania. Jak pamiętam, zgrzebnych kosmetyków polskiej produkcji raczej nie brakowało i na ogół nie były najgorsze, chociaż postawione obok cudzoziemskich wyrobów różniły się od nich tak, jak mercedes od krajowego smyka lub pierwszego modelu syrenki.
Co więcej, tam też od czasu do czasu pojawiało się wielkie marzenie Polaków: papier toaletowy przypominający niekiedy papier ścierny do grubszych robót rzemieślniczych.
Bardzo szybko dostosowaliśmy się do tamtych obyczajów. Dzisiaj wielu wspomina je nawet z pewnego rodzaju rozrzewnieniem. Przyzwyczailiśmy się również do pochodzących zza wschodniej granicy "awosiek" (od ros. "awoś" - "a nuż", w domyśle - "a nuż się uda kupić") - workowatych toreb płóciennych, do których można było wrzucić nabytki zdobyte po drodze do i z pracy.
Polskie, luksusowe wydanie "awosiek" - "reklamówki", nie stanowiły wówczas, jak dzisiaj, bezpłatnego w zasadzie dodatku do zakupu, lecz istniejący samodzielnie kolorowy przedmiot pożądania.
Mój Boże! Jeden kiosk "Ruchu" pojawiający się we śnie, a tyle wspomnień. Dobrze, że to tylko zwidy senne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski