Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sonderkommando. Nosiciele tajemnicy

Martyna Grądzka-Rejak
Członków Sonderkommando esesmani wybierali w trakcie skrupulatnej selekcji na rampie kolejowej
Członków Sonderkommando esesmani wybierali w trakcie skrupulatnej selekcji na rampie kolejowej fot. archiwum
Krakowski Oddział IPN i „Dziennik Polski” przypominają. 7 października 1944. W obozie Auschwitz wybuchł bunt Sonderkommando, czyli więźniów obsługujących komory gazowe i krematoria. Z 633 uczestników zginęło 450. Była to jedna z najważniejszych żydowskich prób zbrojnego oporu przeciw Niemcom podczas II wojny światowej.

Więźniowie do zadań specjalnych, członkowie Sonderkommando w KL Auschwitz-Birkenau, zmuszeni zostali do pracy w samym centrum niemieckiej machiny zagłady. Każdego dnia stykali się z setkami osób - dziećmi, kobietami, mężczyznami, starcami i chorymi - skazanymi na śmierć w komorach gazowych. Byli świadkami zbrodni popełnianych przez Niemców i dlatego ich dni w obozie też były policzone. Tylko jedna z grup Sonderkommando postanowiła zawalczyć o przetrwanie. 7 października 1944 r. wznieciła największy bunt w dziejach tego obozu.

Fabryka śmierci

Wiosną 1940 r. Niemcy przystąpili do organizowania w Oświęcimiu KL Auschwitz - obozu, który wkrótce miał się okazać największą fabryką śmierci II wojny światowej. Wybrano miejsce ustronne, z dostępem do linii kolejowej, w dorzeczu dwóch rzek: Wisły i Soły. Tej lokalizacji sprzyjał także fakt, że w bezpośrednim otoczeniu obozu można było wybudować warsztaty i zakłady produkcyjne.

Więźniowie z Sonderkommando mimowolnie stali się świadkami masowych zbrodni popełnianych w obozie

Prócz tzw. Stammlager (obóz macierzysty) czyli KL Auschwitz I, Niemcy zdecydowali o budowie kolejnych części obozu: KL Auschwitz II Birkenau oraz KL Auschwitz III Monowitz, a także ponad 40 podobozów w okolicznych miejscowościach. W ciągu nieco ponad dwóch lat powstał kompleks, w którym setki tysięcy więźniów pracowały na rzecz gospodarki Rzeszy Niemieckiej.

Wiosną 1943 r. w Birkenau zaczęły funkcjonować cztery komory gazowe, w których śmierć poniosło niemal milion Żydów, głównie europejskich. Narzucone przez Niemców warunki życia oraz skala popełnionych tam zbrodni sprawiły, że obóz KL Auschwitz-Birkenau stał się symbolem masowej śmierci Żydów, Romów, a także Polaków, sowieckich jeńców wojennych i innych grup ludności.

Silni i młodzi

Do obozu trafiali więźniowie o różnym pochodzeniu narodowym i społecznym, zróżnicowanym statusie majątkowym, poglądach politycznych, wieku czy wykształceniu. Wybranych wyróżniono, dając im do pełnienia określone funkcje. Pośród nich znaleźli się m.in. blokowi, którzy odpowiadali za porządek i stan liczbowy więźniów w poszczególnych barakach. Do grona uprzywilejowanych należeli kapo, nadzorujący pracę więźniów. Jeszcze inni pełnili w obozie funkcje gońca, fryzjera, fotografa, strażaka itd.

Niektórzy członkowie Sonderkommando, korzystając z panującego chaosu, przedostali się na teren obozu i tam wmieszali się w grupę „zwykłych” więźniów

Szczególną grupą więźniów KL Auschwitz-Birkenau byli członkowie Sonderkommando. Esesmani nazywali ich die Geheimnisträger, czyli nosiciele tajemnicy. Niemcy poszukiwali do tej funkcji młodych, dobrze zbudowanych i silnych mężczyzn, w zdecydowanej większości Żydów. Wybierano ich w trakcie skrupulatnej selekcji na rampie kolejowej, tam gdzie ważyły się losy życia i śmierci setek tysięcy osób. Nie trafiali do kwarantanny ani też do baraków wraz z innymi więźniami. Nie mieszkali z nimi i nie pracowali w zakładach produkcyjnych. Zabierano ich do samego epicentrum zagłady.

Członkowie Sonderkommando w KL Auschwitz II Birkenau byli przez Niemców wykorzystywani jako niewolnicza obsługa komór gazowych i krematoriów. Podzielono ich na podgrupy: jedni byli odpowiedzialni za wprowadzanie Żydów do komór gazowych pod pretekstem kąpieli, inni wyciągali zwłoki po gazowaniu, wyrywali złote zęby i obcinali włosy, sortowali odzież lub kremowali ciała.

Nierzadko zdarzało się, że natrafiali przy tym na zwłoki lub rzeczy po zamordowanych członkach rodziny. Henryk Mandelbaum, jeden z członków komando, któremu udało się przeżyć pobyt w obozie wspominał: „Straszne były początki. Wybierali zdrowych, mocnych chłopaków, bo to była praca ciężka, mozolna. [...] Tu nie było tak, żeby więzień myślał o wolności, jak się stąd wydostać… Popatrzeć tak dookoła. Te same posterunki, te same druty kolczaste, nabite prądem… To stąd się nikt nie mógł wydostać”.

Członkowie Sonderkommando otrzymywali dodatkowe porcje jedzenia, odzież i alkohol, mieli też do dyspozycji oddzielne łóżka i koce. Wielu więźniów zarzucało im, że byli współpracownikami Niemców w procesie zagłady. Odpowiadał na to inny więzień Sonderkommando - Shlomo Venezia - mówiąc, że porcja więcej chleba, dodatkowy odpoczynek czy ubranie, nie były istotne, kiedy całymi dniami obcowało się ze śmiercią. Wspominał, że nawet przeżycie obozu nie miało większego znaczenia „gdy człowiek miesiącami pomagał niewinnym osobom rozbierać się i wchodzić do komory gazowej, słuchał ostatnich krzyków rozpaczy, wynosił ciała, wyrywał zęby, wrzucał do pieca lub do dołów spaleniskowych, rozdrabniał pozostałe kości...”.

Więźniowie z Sonderkommando mimowolnie stali się świadkami masowych zbrodni popełnianych w obozie. Z tego powodu ich pobyt tam nie trwał długo. SS co kilka miesięcy likwidowało kolejne osoby pracujące przy obsłudze komór gazowych i krematoriów, by w ten sposób pozbyć się świadków zbrodni. Następni wybrańcy do „zadań specjalnych” szybko zdawali sobie sprawę, jaki los jest im przeznaczony. W październiku 1944 r. członkowie Sonderkommando 57 B, 58 B, 59 B, 60 B - łącznie 663 osoby - stawili opór załodze obozowej i doprowadzili do największego buntu więźniów w KL Auschwitz-Birkenau.

Siekierą i młotem

W sobotni poranek, 7 października 1944 r. przywódca grupy bojowej Sonderkommando otrzymał wiadomość od członków więźniarskiego ruchu oporu, że Niemcy planują w najbliższym czasie uśmiercić osoby pracujące przy obsłudze komór gazowych i krematoriów. Sami esesmani zapowiadali zmniejszenie załóg obsługujących krematorium nr IV i V o 300 osób informując, że ich członkowie zostaną wysłani w transporcie do podobozu w Gliwicach. Komendantem był tam Otton Moll, wcześniej pracujący przy krematoriach w KL Auschwitz--Birkenau, znany jako jeden z najokrutniejszych esesmanów. Więźniowie wytypowani do transportu postanowili stawić opór i pozostać w obozie.

W południe zebrał się sztab grupy bojowej Sonderkommando w budynku krematorium nr IV. Organizatorami buntu byli m.in. Jankiel Handelsman, Załmen Gradowski, Josef Warszawski, Józef Deresiński, Ajzyk Kalniak i Lajb Langfus. Na to potajemne spotkanie natrafił Max - niemiecki więzień kryminalny. Zagroził, że o wszystkim doniesie esesmanom. Nie pozostawił tym samym wyboru - więźniowie go zamordowali.

Po godzinie 13 przystąpiono do walki. Grupa osób z Sonderkommando, uzbrojona w młoty, siekiery, łomy oraz kamienie, rzuciła się na wartowników SS. Wywiązała się walka. Po pewnym czasie więźniowie obezwładnili strażników. Realizując wcześniej opracowany plan, podpalili i wysadzili budynek krematorium IV. Materiały wybuchowe dostarczyły im cztery więźniarki żydowskie, zatrudnione w fabryce Union w KL Auschwitz III Monowitz. Dla komanda z II krematorium był to sygnał, że w obozie zaczyna się powstanie. Przystąpili więc do działania i rzucili się na strażników. Oberkapo oraz jednego z esesmanów żywcem wrzucono do pieca.

Więźniowie Sonderkommando z krematoriów III i IV nie podjęli akcji. Wielu z nich nie wiedziało o planowanym buncie. Ponadto niemieccy strażnicy szybko zorientowali się w sytuacji i uniemożliwili im działanie.

Shlomo Venezia tak wspominał tamten dzień: „Byłem za młody i jeszcze zbyt krótko przebywałem w obozie, żeby wtajemniczono mnie w te przygotowania. Dowiedziałem się o buncie dopiero w ostatniej chwili, jak większość ludzi z Sonderkommanda. Niczego się nie domyślałem. Trzymanie wszystkiego w ścisłej tajemnicy to była konieczność, bo któryś z nas, słabszy psychicznie, mógł donieść Niemcom o buncie, mając nadzieję, że ocali własną skórę”.

Czynnik, który miał ograniczać ryzyko dekonspiracji jednocześnie spowodował, że część osób była wyraźnie zaskoczona wydarzeniami i nie wiedziała, co robić.

Po wysadzeniu krematorium IV oraz walkach przy krematorium II, członkowie Sonderkommando rzucili się do ucieczki. Niemcy szybko przystąpili do pacyfikacji buntu. Otoczyli teren krematoriów szczelnym kordonem, a następnie ostrzelali uciekających z karabinów maszynowych. Za więźniami, którym udało się zbiec z obozu wysłano pościg. Grupę z komanda 57-B z krematorium II otoczono w stodole w Rajsku. Zabarykadowani tam więźniowie stawiali opór. Wówczas esesmani podpalili budynek, wskutek czego zamknięci w nim zbiegowie zginęli.

W wyniku buntu śmierć poniosło ponad 450 więźniów, z czego ok. 250 zginęło w trakcie walk, a ok. 200 osób zamordowano w publicznej egzekucji, ku przestrodze dla pozostałych. Zginęło też trzech esesmanów, a kilkunastu zostało rannych. Niektórzy członkowie Sonderkommando, korzystając z panującego chaosu, przedostali się na teren obozu i tam wmieszali się w grupę „zwykłych” więźniów. Dzięki temu wielu z nich udało się przeżyć do końca wojny.

Od samego początku było oczywiste, że garstka słabo wyposażonych w broń osób pracujących przy obsłudze krematorium nie zdoła skutecznie stawić czoła uzbrojonym Niemcom. Zdecydowano się jednak na opór. Jak wspominał Shlomo Venezia: „Trzeba było rzucić wszystko na jedną szalę. Choć nadzieja była słaba, wszyscy mieliśmy przekonanie, że lepiej działać i zginąć, niż umrzeć, nie podjąwszy nawet próby buntu”. Ich czyn był, obok buntu w obozach w Sobiborze i Treblince oraz powstania w getcie warszawskim, jedną z najważniejszych żydowskich prób zbrojnego oporu przeciw Niemcom podczas II wojny światowej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski