Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sowa: Powstanie nie miało celów wojskowych, lecz jedynie polityczne

Włodzimierz Knap
fot. Jacek Kozioł/archiwum
Ci, którzy zadecydowali o wybuchu Powstania Warszawskiego, nie mieli pojęcia o tym, jak tragiczne będą jego skutki. Niewiele wiedzieli o sytuacji na froncie i liczyli na pomoc Sowietów - mówi prof. Andrzej Leon Sowa, autor książki „Kto wydał wyrok na miasto?”

- Napisał Pan książkę „Kto wydał wyrok na miasto?”. Kto zatem skazał Warszawę?

-Przykro mi bardzo, ale dowództwo Armii Krajowej, inicjując powstanie bez przygotowania. Jej szefostwo zapomniało o podstawowej sprawie dla wojskowych: nie miało wiedzy o zamiarach nieprzyjaciela i o tym, co się działo na froncie. Więcej, powstanie nie miało żadnych celów wojskowych, lecz jedynie polityczne. To starałem się dowieść w swojej książce.

- Długo Pan nad nią pracował?

- W 1958 r. jako 12-latek przeczytałem „Zośkę i Parasol” Aleksandra Kamińskiego. Od tamtego czasu zainteresowała mnie sprawa Powstania Warszawskiego. Od kilku dziesięcioleci zaś, już jako zawodowy historyk, śledzę literaturę na jego temat, badam źródła, analizuję.

- O tym, jak trzeba być uważnym, powołując się na oceny powstania, pokazuje przykład gen. Władysława Andersa. Krytycy jego wybuchu wskazują często na słowa Andersa. Był w nich bardzo kategoryczny i surowy. Grzmiał w czasie powstania i krótko po zakończeniu wojny, że było ciężką zbrodnią. Zapowiadał konieczność postawienia gen. Tadeusza Bora-Komorowskiego i szeregu innych oficerów przed sądem „za tak straszliwie lekkomyślne i niepotrzebne ofiary. Kilkaset tysięcy zabitych, doszczętnie zrujnowaną Warszawę...”. Tymczasem Pan pokazuje, że wypowiedzi gen. Andersa miały charakter koniunkturalny.

- Wypowiadającemu się w ten sposób gen. Andersowi zawsze przyświecały określone motywy polityczne. W sierpniu 1944 r. jego ataki na sprawców wybuchu powstania były skierowane głównie przeciwko premierowi Stanisławowi Mikołajczykowi, z którym Anders rywalizował. W maju 1945 r. straszył natomiast sądem gen. Bora-Komorowskiego w rozmowie z prezydentem Władysławem Raczkiewiczem, bo wtedy zabiegał o zachowanie stanowiska Naczelnego Wodza, a na nie miał powrócić gen. Bór-Komorowski.

- W kwietniu 1947 r. gen. Anders jako nowy kanclerz Kapituły Orderu Virtuti Militari wystąpił o odznaczenie gen. Komorowskiego tym najwyższym wojskowym odznaczeniem.

- Zrobił to dlatego, że wtedy były dowódca Armii Krajowej w niczym nie zagrażał gen. Andersowi. Więcej, wówczas współpraca obu panów układała się harmonijnie. Dodam, że inny zdecydowany krytyk decyzji wszczęcia powstania w Warszawie, gen. Kazimierz Sosnkowski, 29 września 1944 r. wystąpił do Kapituły Orderu VM z wnioskiem o nadanie gen. Komorowskiemu tego orderu (II Klasy), choć regulamin przewidywał, że mogą go otrzymać tylko ci dowódcy, którzy stoczyli zwycięską bitwę, mającą decydujący wpływ na losy całej wojny. Sosnkowski argumentował m.in., że Komorowski potrafił walki obliczone na krótki czas rozwinąć w długotrwałą i legendarną już bitwę. W 1944 r. nadaniu tego odznaczenia dla Komorowskiego przeciwstawił się tylko ppłk pil. Stefan Witorzeńć, argumentując, że skutki powstania były tragiczne.

- Nawiązując do sprawy nadania Orderu VM gen. Komorowskiemu, chciałem pokazać, jak trzeba być ostrożnym w wydawaniu sądów nad powstaniem, nawet gdy wspomagamy się opiniami kluczowych świadków historii.

- Historyk musi o takich rzeczach pamiętać. Zdawać sobie sprawę z wpływu różnych czynników, w tym polityki, na bieżące oceny i sądy wydawane po latach. Każde źródło musi być weryfikowane w miarę możliwości najbardziej skrupulatnie. Rzeczą oczywistą jest, że źródła autentyczne nie muszą być wiarygodne. Widać to także, gdy czytamy depesze z okresu wojny, w których informacjami z uwagi na warunki konspiracyjne łatwo było manipulować. Tak zresztą postępowali nie tylko Polacy.

- Pan porównuje decyzję o rozpoczęciu powstania do poświęcenia kilkuset tysięcy cywilnych zakładników, mieszkańców stolicy.

- Można z moim stanowiskiem polemizować, lecz proszę jednak o zapoznanie się z przedstawionymi przeze mnie dokumentami. Jak można inaczej interpretować zamysł, by powstańczy czyn „wstrząsnął sumieniem świata”? A już po jego zakończeniu wysocy oficerowie, m.in. płk Jan Rzepecki, boleli, że powstanie trzeba było szybciej rozpocząć. Takie myślenie pokazuje, że ci ludzie nie liczyli się z realiami, skutkami. Cechowało ich myślenie „legionowe”.

- Jak je rozumieć?

- Ludzie, którzy zadecydowali o jego wybuchu, czyli gen. Tadeusz Pełczyński, gen. Leopold Okulicki, płk Józef Szostak, to byli ludzie z I Brygady. Pamiętali o nauce Józefa Piłsudskiego, że, upraszczając, liczy się czyn, a ci, którzy go nie podejmują, to tchórze.

- Ci ludzie nie mieli chyba pojęcia o tym, jak tragiczne okażą się skutki ich decyzji?

- Nie mieli.

- W grudniu 1944 r. gen. Okulicki w liście do prezydenta RP napisał: „Mieliśmy wszystkie obiektywne dane dla przyjęcia założenia, że Warszawa zostanie zajęta (przez Armię Czerwoną) w ciągu kilku dni, jeśli nie godzin”. Pisał bzdury?

- Polscy dowódcy niewiele wiedzieli o sytuacji na froncie.

- A wywiad AK nie dostarczał im rzetelnej wiedzy?

- Był niezły, ale przekazywane informacje były mocno spóźnione. Przerażać musi brak znajomości sytuacji na froncie ze strony kierownictwa AK. Z faktu, że Sowieci zaprzestali ostrzału artyleryjskiego, wyciągali wnioski o ich dalszym zachowaniu wobec Warszawy i ofensywy. Liczono jednak na pomoc Sowietów, czyli oczekiwano, że uderzą i wkroczą do Warszawy.

- Okulicki pisał: „Ofensywa sowiecka została rozmyślnie powstrzymana dla spowodowania naszej klęski”.

- I taka ocena sytuacji na froncie wschodnim na długie lata zyskała sobie prawo obywatelstwa w publicystyce i opracowaniach historycznych. Do dziś mocne jest przekonanie, że gdyby Sowieci ruszyli 25 sierpnia, to wiosną 1945 r. duża część Europy byłaby w ich rękach.

- To błędne przekonanie?

- Tak jak dotyczące rzekomego zatrzymania ofensywy pod Warszawą przez Stalina.

- A jak było?

- Opublikowane dotychczas sowieckie dokumenty wskazują raczej na fakt, że już na 10 dni przed wybuchem powstania Stalin zaniechał zdobywania Warszawy, wcześniej traktowanej jako pośredni cel ofensywy prowadzonej przez marsz. Konstantego Rokossowskiego.

- Dlaczego Stalin wydał taki rozkaz?

-Był to wynik głównie informacji, które przekazywał mu gen. Iwan Sierow, dotyczących skutków akcji „Burza”. Stalin doszedł do wniosku, że będzie miał problemy z osadzeniem swoich ludzi z PKWN w milionowej Warszawie.

-Zwolennicy wybuchu powstania twierdzą, że doszłoby do niego, nawet gdyby nie było rozkazu. Jest to możliwe?

-Pewności nie możemy mieć, lecz taki scenariusz jest mało prawdopodobny. Powstańcy byli żołnierzami, a żołnierze bez rozkazu nie działają. Tę zasadę złamać mogłaby co najwyżej nieliczna grupa.

- Co zamiast walki powinno się było zrobić w lecie 1944 r. w Warszawie?

- Czekać. Nie podsycać nastrojów, co robiono, głównie z powodów walki politycznej. Efekt czekania byłby lepszy, bo nic gorszego stać się nie mogło niż doprowadzenie do powstania w stolicy. Ocalałoby kilkaset tysięcy ludzi. Choć też pewności co do takiego rozwiązania dzisiaj mieć nie można.

-W swojej książce twierdzi Pan, że już w czasie powstania jego dowódcy, czyli generałowie Komorowski, Pełczyński i Okulicki, zajęli się wybielaniem swoich decyzji.

-Tak robili, ponieważ szybko zdali sobie sprawę z sytuacji i szans powstania. Od jego początków Komorowski nie zajmował się dowodzeniem, bo był w szoku.

-Ale widząc, że powstanie musi przegrać, jego niektórzy dowódcy planowali nowe, poza Warszawą, np. w Krakowie, Kielcach, Radomiu, Łodzi. Dlaczego?

- Można to wytłumaczyć tylko tym, że kierowali się rozumowaniem znanym z legionowej piosenki: „Na stos, na stos”.

- Jaka była rola premiera Mikołajczyka w decyzji o powstaniu w Warszawie?

- Duża; on też popychał dowódców do podjęcia decyzji o jego wybuchu. Gorzej, już po jego upadku, chciał powstania narodowego. To jakieś szaleństwo.

- Spór o powstanie kiedyś się zakończy?

- Do końca nigdy, bo zawsze znajdą się ci, których będzie ono interesowało.

***

Prof. ANDRZEJ LEON SOWA wykłada na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Zajmuje się dziejami Polski w XX w., stosunkami polsko-ukraińskimi w czasie II wojny światowej, historią Rzeczypospolitej od XVI do XVIII w. Obecnie pracuje nad książką o kampanii wrześniowej.

- O najnowszej pracy prof. Sowy „Kto wydał wyrok na miasto? Plany operacyjne ZWZ- -AK (1940-1944) i sposoby ich realizacji” prof. Mariusz Wołos napisał: „Wnioski sformułowane przez autora są w pełni uzasadnione, choć miażdżące dla przywódców Państwa Podziemnego”.

- Prof. Grzegorz Mazur tak ocenia tę książkę: „Pokazuje nam obraz wydarzeń prawdziwych i nieupiększonych, choć może nie takich, do jakich przywykliśmy”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski