Sukces jest tym bardziej znaczący, że odniesiony został na własnych śmieciach, na oczach własnej publiczności. Spełniło się największe, sportowe marzenie życia Roberta. Mamy nadzieję, że sukces myśleniczanina nie jest ostatnim tego typu w jego dalszej karierze pilota rajdowego.
Nigdy dotąd żaden mieszkaniec Myślenic, a nawet powiatu myślenickiego nie został zwycięzcą rajdu zaliczanego w poczet eliminacji MP. Przed laty o krok od takiego sukcesu znalazł się znany wówczas kierowca rajdowy z Sułkowic Piotr Kufrej, który w 1993 roku zajmował drugie miejsca w rajdach: Elmotu i Wisły. Robert Hundla jest więc pierwszym reprezentantem naszego regionu, który dokonał takiego wyczynu. Czekał na to pięć lat. Wytrwałość została jednak wynagrodzona.
Jestem bardzo szczęśliwy - _mówił Robert Hundla na mecie rajdu w Krakowie. - _Nigdy nie przypuszczałem, że uda nam się odnieść zwycięstwo w Rajdzie Wawelskim. Owszem, liczyłem na to, że powalczymy o wysokie miejsce, może nawet o miejsce na podium, ale nie przewidywałem, że o to najwyższe.
Duet Gabryś/Hundla jadący samochodem marki Mitsubishi Lancer Evo VIII grupy N wypożyczanym z garażu byłego kierowcy rajdowego, aktualnego mistrza Polski w wyścigach górskich Pawła Dytki, objął prowadzenie w rajdzie po trzecim odcinku specjalnym i nie oddał go aż do samej mety w Krakowie. - Jeśli ktoś myśli, że było lekko to jest w dużym błędzie - _mówi Robert. - _Na odcinku specjalnym numer 3 w samochodzie Leszka Kuzaja zastrajkowała skrzynia biegów i obrońca tytułu stracił do nas pięćdziesiąt sekund. Na koniec etapu zrobiło się z tego 22 i pół sekundy i w tym momencie wiedzieliśmy, że w drugi dzień rajdu czeka nas niełatwe zadanie obrony pozycji lidera. Wiedzieliśmy, że Leszek zaatakuje i to ze zdwojoną siłą. I tak też się stało.
Walka pomiędzy Gabrysiem i Hundlą a Kuzajem i Szczepaniakiem trwała do ostatnich kilometrów rajdu. Jeszcze w połowie kończącego trzydniowe zmagania, dwunastego odcinka specjalnego Gabryś notował o 3 sekundy gorszy od Kuzaja czas i wydawało się, że jednak przegra z nim pojedynek o najwyższe podium. - W drugiej połowie ostatniego OS-u zmobilizowaliśmy wszystkie swoje siły i znacznie przyspieszyli - _opowiada Robert. - _Mieliśmy świadomość niepowtarzalnej szansy wygrania rajdu i to ona właśnie dodała nam skrzydeł. Na mecie próby okazało się, że przegraliśmy ją tylko różnicą dwóch sekund i że zachowaliśmy nad Leszkiem przewagę 1,3 sekundy. Ta przewaga właśnie dała nam wygraną. Byliśmy bardzo szczęśliwi.
Robert podkreślił nie tylko bardzo dobrą postawę swojego kierowcy, ale także świetne przygotowanie sprzętu przez ekipę Pawła Dytki. - Zbyszek nie siedział za kierownicą rajdówki prawie dwa miesiące, bowiem braki budżetowe uniemożliwiły nam udział w rajdach: Rzeszowskim i Warszawskim, mimo to nie zapomniał, jak szybko jeździć. Samochód też spisał się bez zarzutu. Praktycznie ani przez moment nie mieliśmy obaw, że stanie się z nim coś złego.
Lepiej nie myśleć, jak dobry wynik na koniec sezonu mogłaby uzyskać nasza załoga, gdyby nie dziury budżetowe i gdyby nie awarie, jakie trapiły jej samochód podczas rajdów: Elmotu, Nikon i Polski. Prawdopodobnie duet walczyłby o jeden z trzech tytułów w mistrzostwach Polski. No cóż, co się odwlecze to... Tekst i fot. (MH)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?