Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Spór o złotówkę

JBR
(INF. WŁ.) Chyba pierwszy raz zdarzyło się w Sądzie Ochrony Konkurencji i Konsumentów, że urząd powołany do zwalczania nieuczciwej konkurencji sam poddawał argumenty stronie przeciwnej i przyznał, że źle zdefiniował rynek, na którym nieuczciwa konkurencja miałaby działać. W ten sposób okazało się, że PKS Tarnobrzeg może żądać za przejazd na trasie Tarnobrzeg - Sandomierz dwukrotnie niższej ceny niż jego największy rywal, do którego przejęcia zresztą się przymierza.

UOKiK błędnie wskazał monopolistę

   Przedsiębiorstwo Gospodarki Komunalnej w Tarnobrzegu poskarżyło się Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów, że PKS Tarnobrzeg zaczął wojnę cenową z wchodzącą w skład PGK Miejską Komunikacją Samochodową. MKS, oprócz kursów w granicach miasta, oferował przejazdy do odległego o niecałe 20 km Sandomierza; bilet jednorazowy na tej trasie kosztował powyżej 1 zł. Tymczasem PKS nagle obniżył ceny z ponad 3 zł do 1 zł, a MKS uznał, że godzi to w jego interesy.
   UOKiK zbadał sprawę i uznał, że PKS zajmuje ponad 40 proc. lokalnego rynku, a więc ma pozycję monopolistyczną, której nadużywa obniżając ceny. Nakazał PKS-owi zaprzestanie tej praktyki. PKS odwołał się do sądu. Zarzucił urzędowi, że źle zdefiniował rynek - zrobił to na podstawie nieobiektywnych danych, nie wziął pod uwagę rachunku ekonomicznego PKS, nie zauważył też, że zmniejszone wpływy MKS nie wynikły z działania PKS, lecz z ogólnego spadku liczby pasażerów.
   - Złotówka może wydawać się niewielką kwotą, ale ostatnimi czasy straciliśmy 95 proc. pasażerów. Odzyskanie każdego z nich było zyskiem dla przedsiębiorstwa, choćby klient płacił zaledwie grosz - przekonywał Krzysztof Śnieżek, dyrektor tarnobrzeskiego PKS.
   Okazało się, że trudno porównywać rachunek zysków i strat obu firm, bo PKS nie ma osobnej trasy Tarnobrzeg - Sandomierz. Jeżdżą tamtędy autobusy z dalszych lub do dalszych miejscowości, zatrzymując się w wymienionych miastach, natomiast MKS ma specjalną trasę. Co więcej, UOKiK liczył udział w rynku na podstawie miejsc w autobusach obu przedsiębiorstw. Tymczasem w pojazdach PKS jest więcej miejsc siedzących, a stojące stanowią margines. W MKS jest odwrotnie.
   - Urząd powinien dokonać symulacji, ilu pasażerów może pomieścić miejski autobus. Doświadczenie życiowe uczy, że można ich upchnąć jak śledzie i choć będą wysypywać się na przystankach, to zmieści się ich stu pięćdziesięciu - argumentowała sędzia Ewa Pisula-Dąbrowska.
   W efekcie wyliczenia przeprowadzone przez PKS pokazały, że ma on zaledwie 26 proc. rynku, a MKS - ponad 31. W żadnym przypadku PKS nie osiąga w okolicach Tarnobrzega pozycji dominującej, nie mówiąc o tym, że działa on na rynku komunikacji krajowej, a MKS - na ściśle lokalnym.
   - UOKiK powinien przede wszystkim wiarygodnie zdefiniować rynek - zbeształa urząd sędzia Pisula-Dąbrowska, uchylając jego sporną decyzję. - Do obu przedsiębiorstw powinny być zastosowane jednakowe kryteria, a nie ma mowy o praktykach monopolistycznych, jeśli nie ma pozycji monopolistycznej.
   W kuluarach pełnomocnicy i PKS, i PGK, i UOKiK zgodzili się, że sprawa nie powinna była w ogóle trafić przed sąd antymonopolowy. - Jeśli już, to rzecz powinna trafić przed sąd powszechny z Ustawy o zwalczaniu nieuczciwej konkurencji, a nie tutaj - z Ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów - podsumowano. Okazało się też, że PGK chce się pozbyć MKS-u jako przedsięwzięcia niedochodowego. Do przejęcia miejskich autobusów przymierza się... PKS, a w obu przedsiębiorstwach bilety kosztują tyle, ile przed niefortunną decyzją UOKiK. (JBR)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski