MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Sporo się zmieniło

Redakcja
Za mną kolejne rozjazdy po kraju, tym razem jednak po miejscowościach dobrze mi znanych - tyle tylko, że bardzo rzadko odwiedzanych. Może dlatego czuję się w nich, jak odkrywca nieznanych lądów lub przybysz z innego czasu, a nawet - wymiaru. Wielkie, zapamiętane niegdyś kamienice, dziwnie zmalały, szerokie ulice zwęziły się, za to namnożyło się knajp, szynków i całkiem przyzwoitych restauracji.

Znad Granicy: WŁADYSŁAW A. SERCZYK

Wykorzystując więc słońce pojawiające się coraz częściej i przygrzewające coraz mocniej, chętnie zasiadam w jakimś gastronomicznym ogródku, by spokojnie popijając kawę wraz z uzupełniającym ją "adwokackim" likierem, przyglądać się nowemu światu, który niepostrzeżenie wyrósł w ciągu minionego półwiecza mojej tutaj nieobecności.
Nie wygląda najgorzej, zwłaszcza że w dobry humor wprawia mnie myśl prosta, sprowadzająca się do zdania: "Ludzie, ja jeszcze żyję!" Ostatnio w tylu uczestniczyłem pożegnaniach i tyle nadciąga rocznic, które wypada przywołać, jeśli nie zwyczajową wizytą "Na Brzyzku", to przynajmniej krótkim, serdecznym wspomnieniem! Nic dziwnego, że świadomość własnej obecności w świecie żyjących wprowadza w stan euforii.
Dotykam ścian domów, radując się z wyczuwanej chropowatości tynku, patrzę na niezdarnie gramolące się żuczki, które dopiero co wygrzebały się gdzieś spod ściółki, i nasłuchuję odgłosów przybliżającej się pierwszej burzy wiosennej. Ziemia już pachnie, kwiaty - jeszcze nie, ale zachwycają czystymi, ostrymi kolorami, jak jaskrawożółte forsycje lub stokrotki bielejące w zielonej murawie.
A na ulicach panuje młodość. Może dlatego nie pcham się na tłumne spacery po mieście? Może byłby to zbyt wielki kontrast między mną a resztą przechodniów? Wprawdzie wciąż łażę o własnych siłach, a chwile słabości ukrywam, przystając przed wystawami i udając, że zainteresowały mnie wystawione na nich nowoczesne cudowności elektroniczne, ale ta wyraźna przewaga młodości złączona z refleksją, że kiedyś byłem jej cząstką, nie zachęca do udawania krzepkiego staruszka. Lepiej zamówić jeszcze jednego "adwokata", co też czynię nie bez przyjemności.
Powoli zaczynam także dostrzegać szczegóły w otaczającym mnie krajobrazie. Wymieniono odrapane niegdyś i łuszczące się ramy z brudnymi szybami, domywanymi tylko na Wielkanoc, na wielokomorowe okna doskonale izolujące od ulicznego hałasu. Bramy też zmieniły swój wygląd, a domofony nadają im cechy nowoczesności, znanej przed laty wyłącznie w śródmieściu. Szkoda tylko, że w pogoni za zyskiem za wszelką cenę wepchano w starą zabudowę różnego rodzaju galerie handlowe nijak nie przystające do tego, co było dotychczas. Pocieszam się jednak, że i one się zestarzeją, a następne pokolenia wzdychać będą do "zabytkowego centrum towarowego Krakowiaczek", które kiedyś skutecznie zasłoniło dziewiętnastowieczny pałac wystawiony przez rodzinę wielce dla Polski zasłużoną.
Sporo się tutaj zmieniło... I dobrze, bo oznacza to, że miasto żyje, rodzi się na nowo i starzeje. Że nie tylko my...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski