Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sprawy prywatne

Redakcja
Jeszcze nie tak dawno istniały rzeczy i sprawy, którymi ludzie się nie chwalili. A nie chwalili się na przykład, że są dewiantami czy też "kochają inaczej”. Nie chwalili się, że są cwaniakami.

Barbara Rotter-Stankiewicz: ZA MOICH CZASÓW

 Nie chwalili się, że żyją przez dziesięć lat "na kocią łapę”, ani tym, że siedzieli w więzieniu za kradzież albo że wpadli w długi, które musiał spłacać za nich ktoś inny. Uważali takie sprawy jeśli nie za wstydliwe, to po prostu za osobiste. I tak też je, przynajmniej w większości wypadków – traktowało otoczenie. Aż tu nagle okazało się, że czyjaś orientacja seksualna, perypetie psychofizyczne związane z przynależnością do określonej płci to sprawa, o której chce czy nie chce, wiedzieć musi cała Polska. Marsze, protesty, afery – robienie szumu i zamętu na temat, który tak naprawdę jest marginalny. Oczywiście, o ile nie dorabia się do niego na siłę ideologii.

Takich "powodów do dumy” pełno i w innych dziedzinach. Pan P. był w młodości awanturnikiem – chwała mu za to. Pan R. kradł samochody – super! Pani Z. grywała w pornosach – jeszcze lepiej, panna P. wąchała trawkę – znakomicie. Trwa licytacja: kto był bardziej krnąbrny, niesforny, nietypowy…

Znacznie chętniej niż dawniej mówi się także o chorobach. Z towarzyskich rozmów, publicznych wywiadów można poznać najintymniejsze szczegóły związane z przebytymi schorzeniami – wiedzieć, kto nie ma piersi, a kto przeszczepioną wątrobę. Nic, co ludzkie, nie jest nam obce…

Są jednak i teraz sprawy, których nie wolno ujawniać. Nienaruszalnym dobrem stały się dane osobowe. Gdy kilkadziesiąt lat temu zbierałam informacje do odwiecznej rubryczki, czyli kroniki wypadków, panowie policjanci, panie z informacji służby zdrowia, tudzież strażacy bez najmniejszego problemu podawali, jak nazywa się ofiara nieszczęśliwego zdarzenia, gdzie mieszka, ile ma lat. Teraz przekazanie takich danych byłoby niemożliwe. Tajemnicą okryte są nawet numery rejestracyjne samochodów – gdy fotoreporter "złapie” je przypadkowo na drodze, trzeba zdjęcie zamazywać.

Nie mówi się też o pieniądzach, choćby były nawet najuczciwiej zarobione, a nie zdarte z innych czy banalnie ukradzione. Dawniej wszyscy w koleżeńskim gronie wiedzieli, ile kto zarabia – reguły były jasne – jakieś "widełki”, jakieś dodatki stażowe i tyle. Teraz zarobkiowiane są tajemnicą, bo w większości przypadków – uznaniowe. Jednych ceni się wyżej, ponieważ są tego warci, inni po prostu umieją zadbać o swoje interesy i "wyszarpać” więcej. Więc jak się potem przyznać, że choć są na takim samym stanowisku, mają lepiej niż reszta?

I tak z jednej strony mamy ekshibicjonizm, z drugiej – głęboką tajemnicę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski