Fot. Grzegorz Tabasz
Grzegorz Tabasz: LEŚNY DZIENNIK
Złośliwie znikł z pewnego miejsca w lesie, gdzie znajdowałem go każdego roku. Wreszcie trafiłem na niego przypadkiem, a on, jakby chcąc wynagrodzić mi trudy, ujawnił się w rzadkiej, albinotycznej formie. Zwykle sromotnik ma gładki kapelusz w rożnych odcieniach delikatnej zieleni czy oliwki. Moje znalezisko było idealnie śnieżnobiałe. Ledwo wyszedł z kulistego "zawiązka", którego resztki tkwiły przyczepione na wierzchu owocnika.
Do zdjęcia delikatnie odkopałem bulwiasty trzon z wyraźną pochewką, tak by ta najważniejsza cecha muchomorów była dobrze widoczna. Piękny był: dziesięć centymetrów średnicy, czyli porcja wystarczająca do zabicia dorosłego człowieka. Na śmierć. To jeszcze nic: jakieś sto metrów dalej, na brzegu polany trafiłem na gromadę "dzikich" pieczarek. Były tak łudząco podobne do rosnących niedaleko muchomorów, że aż się przestraszyłem. Szczególnie te najmłodsze, o jeszcze białych blaszkach na spodzie kapelusza i rozdętym końcu trzona (to gatunek pieczarki zwiany bulwiastą), były prawie identyczne. Drobne różnice były widoczne dopiero po przekrojeniu i sprawdzeniu zapachu: właściwie bezwonny sromotnik i pieczarka o charakterystycznym, "pieczarkowym" aromacie. Smaku muchomora nie odważyłem się sprawdzać...
W taki sposób dochodzi do tragicznych pomyłek: pośpiech, drobna nieuwaga, czasem zwyczajne łakomstwo. I jeden niewłaściwy grzyb włożony do koszyka. Przez chwilę pomyślałem nawet, czy nie wrócić i nie podeptać tych kilku muchomorów, ale jakoś nie widzę siebie w roli wandala. Po prostu trzeba uważać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?