Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stare, dobre pluskwy...

Leszek Mazan
Gdy piszę te słowa „Od Wawelu wieje śniegiem, trwoga potrząsa człowiekiem”... Bo jakże się nie trząść nie mając pewności, czy starczy nam pieniędzy na z biegiem lat, z biegiem dni coraz bardziej liczne, a niezbędne medykamenta?

Czasy są - jak mówi cesarz Franciszek Józef - ciężkie i nie ma rady, trzeba sięgnąć do skarbnicy doświadczeń gminu. Mówią one, że przy leczeniu różnych chorób, zwłaszcza narośli i nowotworów, najlepiej skutkuje pocieranie ciała ręką trupa lub przykładanie włosów, paznokci albo kości osób zmarłych. W Kieleckiem miejscowa śmietanka towarzyska broni się przed kołtunem zażywaniem sproszkowanego poronionego płodu ludzkiego. Kału zaś używało się tamże do okładów na rany i wrzody, jako też przy bólu gardła.

Niezastąpione były pluskwy: podobnie jak zatopione w chlebie wszy pomagały przy febrze, a roztarte i włożone do cewki moczowej usuwały i usuwają zatrzymanie moczu. Podobne działanie miały (zapewne mają do dziś) roztarte na proszek stonogi, karaluchy i świerszcze, tak pomocne również we właściwej przemianie materii. Krew ludzka, osobliwie ta pierwsza, świeża, tryskająca ze skazańca tuż po odcięciu głowy, była i jest fantastycznym środkiem na wzmocnienie ogólne. Ze szczególnym smakiem pijało ją proste żołnierstwo, odpychając brutalnie mieszczan z kubkami od katowskiego pieńka. Przykład przywędrował zza Alp: patrycjusze rzymscy pijali niczym boski nektar krew poległych gladiatorów...

Wśród 26 różnych gatunków smalców i sadeł gmin preferował smalec ludzki, tani - zaledwie 8 grajcarów za łut (sadło wężowe 32 grajcary), a idealny na leczenie głębokich i szarpanych ran. Do tamowania krwi powszechnie używano świeżego kału krowiego; kał kozy, owcy, konia, osła, psa, myszy, szczura, gołębia, kury, bociana i jaszczurki moczony w winie lub occie i zażywany doustnie skutecznie łagodził bóle brzucha. Sproszkowany biały kał jasz-czurczy używany był przez panie jako puder do twarzy, niestety często fałszowany kałem ptaków karmionych ryżem. Glisty - rosówki ładowane były do butelek i stawiane na słońcu. Gdy uległy rozkładowi - zlewano zbierający się na powierzchni tłuszcz - idealny do smarowania ropiejących oczu.

Szczególnie chętnie widziano w medycynie domowej proszek z czerepu (dwa razy droższego od kłów dzikiej świni) i mózgu ludzkiego, pozyskiwanego z odciętych głów zbrodniarzy. Oba preparaty uchodziły za niezastąpione lekarstwo na epilepsję. Popularny był też sposób wystraszania choroby za pomocą smrodu. Chorzy na reumatyzm wkładali więc nogi do brzucha zdechłego konia lub krowy, cierpiący na płuca okadzani byli paloną sierścią, piórami lub kopytami.

No. Bogatsi o taką wiedzę możemy już spokojnie chorować, a nawet oddawać się nałogom. W książeczce prof. Jana Muszyńskiego „Leki wstrętne” (Warszawa 1931) znalazłem bowiem również radę, jak pomóc pijakowi: dolać mu do wódki mydlin, którymi myto trupa lub pianę z warg zmarłego. Można też wrzucić mu do kieliszka z wódką lub winem monetę, którą wcześniej wsunęliśmy w usta trupa. Skutkuje całkowitą abstynencją, chociaż... Ha, cóż, profesor Muszyński uczciwie przyznaje, że sam znał woźnego szpitalnego, który systematycznie wypijał spirytus z preparatów anatomicznych, pobieranych z trupów w czasie sekcji...

Wstrętne? A wódka to niby jaka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski