Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stary Kraków umiera

Liliana Sonik
Gdy napisałam, że ofiarami wojny, jaką wypowiedziano samochodom w centrum Krakowa, są mieszkańcy tych okolic, odezwali się Czytelnicy. Problemem podnoszonym z największą żarliwością było wyludnienie starego Krakowa. Wielokrotnie się tym zajmowałam. Temperatura dyskusji była jednak taka, że muszę do sprawy wrócić.

CZYTAJ TAKŻE: Na Starym Mieście w Krakowie zostaną tylko wrony

To bodaj najpoważniejszy, najgroźniejszy i zarazem najbardziej lekceważony - przez media i władze - problem Krakowa. W Rynku nie mieszka już niemal nikt. W obrębie Plant pozostali nieliczni, ale i oni powoli się wykruszają. Proces wyludniania galopuje i objął cały stary Kraków, wraz z Kazimierzem. Jeśli nic się nie zmieni podobny los czeka Podgórze i Dębniki.

Można wzruszyć ramionami i stwierdzić, że takie są prawa rynku. Można mówić, że dla krakowian mieszkających poza tym obszarem rzecz jest bez znaczenia. Albo że rządzi „święte” prawo własności, bo nie żyjemy w PRL. Takie argumenty są, proszę Państwa, wierutną bzdurą. Sprawa dotyczy wszystkich. Nikt nie chce żyć w mieście, którego centrum umiera. A tak teraz jest. Centrum Krakowa stało się makietą. W prawdziwym mieście żyją obok siebie ludzie wiekowi, młodzi i dzieci, bogaci i biedni, profesorowie i krawcowe. W mieście-wydmuszce nie ma miejsca dla ludzi. Są tylko biura, knajpy, banki, salony masażu i wycieczki. Widok studentów podnosi na duchu - nie dajmy się jednak nabrać: maskuje pustkę. Rzemieślnicy uciekli wystraszeni wysokością czynszów i brakiem klientów. Nawet koty poszły precz, jak ich właściciele. Zostały wrony na Plantach.

Nie jesteśmy pierwsi. Podobne zjawisko przydarzyło się kilku miastom turystycznym. Na przykład Wenecji, gdzie nie ma już wenecjan. Więc już wiemy, że gdy znikają mieszkańcy, za fasadami pojawiają się przestępczość i opuszczenie.

Nie wolno na to pozwolić. Tymczasem nie widzę żadnych działań zapobiegawczych. Wszyscy się cieszą, że wyprzedziliśmy Warszawę liczbą hoteli i hosteli. Ja uważam, że - wzorem innych miast - powinniśmy zakazać otwierania nowych hosteli w centrum. Po prostu. Bo każdy następny hostel oznacza czyszczenie kamienicy z lokatorów i trwałą dewastację zabytkowych wnętrz: powierzchnię mieszkalną dzieli się na dziuple dla turystów szukających taniochy.

Na razie turystyka hula. Wspomaga ją odwrót wycieczkowiczów z krajów uznanych za niebezpieczne. To znakomita okazja, by postawić na jakość, nie na ilość turystów. Nie widzę żadnych po temu starań. A przecież ci, którzy nie liczą się z groszem są najbardziej wymagający i nie chcą się tłoczyć jak sardynki. Za to mają bystre oko i szukają oryginalności, a nie makiety.

Zachowujemy się jak ktoś, kto zabija kurę znoszącą złote jajka: pozwalamy, by pogoń za szybkim profitem marnotrawiła szansę na zyski trwałe. Pozwalamy, by niszczono historyczną tkankę architektoniczną z wewnętrznymi klatkami schodowymi, balustradami, stolarką, stiukami i zabytkowymi piecami.

Wcześniej czy później przyjdzie za to zapłacić. Deweloperzy i hostelarze sobie poradzą, płacić będą mieszkańcy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski