Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Sto metrów podwodnej podróży

PLIN
Fot. Archiwum
Fot. Archiwum
Rozmowa z Mateuszem Maliną, studentem Politechniki Krakowskiej, pasjonatem freedivingu – nurkowania na wstrzymanym oddechu i czterokrotnym rekordzistą Polski w tej dyscyplinie sportu.

Fot. Archiwum

- Kto był pierwszy: Mateusz-student czy Mateusz-nurek?

- Pierwszy był Mateusz-student, ale odkąd skończyłem 16 lat, miałem nurkowanie w głowie. Wiedziałem, że kiedyś – prędzej czy później – do tego wrócę. Gdy miałem iść na studia, brałem pod uwagę dwie możliwości – Politechnika w Gliwicach albo w Krakowie. Połączyłem dwie ważne dla mnie rzeczy: dalszą edukację oraz pasję - i wybór padł na Kraków. Teraz wiem, że to była dobra decyzja. Tu jest o wiele więcej możliwości, lepsze perspektywy rozwoju. Poza tym jest Zakrzówek oraz ludzie, którzy uprawiają freediving. Wiedziałem, że przyjeżdżając tu będę mógł w końcu spróbować.**

- Spróbować? Wcześniej nigdy Pan nie nurkował?

- Mieszkałem w mieście, gdzie nie było basenu, a nie miałem też za wiele pieniędzy na częste wyjazdy. Ale od zawsze lubiłem wodę i bardzo szybko nauczyłem się pływać. Czasami zdarzało nam się z chłopakami z osiedla jeździć na basen. Teraz mówię, że fascynacja nurkowaniem wzięła się z takiej czystej, chłopięcej głupoty. Oczywiście wygłupialiśmy się w wodzie, a jak skończyły się nam pomysły, to jak na facetów przystało rozpoczął się motyw rywalizacji. Założyliśmy się, kto przepłynie dalej pod wodą. Bez wcześniejszego przygotowania udało mi się osiągnąć 25 metrów, czyli jedną długość basenu. Jeden z moich kumpli przepłynął wtedy 50 metrów. Chciałem mu dorównać – i dorównałem.

- Dużo czasu to zajęło?

- Parę kolejnych wizyt na basenie. Później niestety przestałem – tak jak już mówiłem, nie miałem pieniędzy, basenu w pobliżu ani partnera do treningów, bo w tym sporcie najważniejsza jest asekuracja. Nie można freedivingu uprawiać samemu.

- Pamięta Pan swój „pierwszy raz”?

- Po raz pierwszy w głąb zanurkowałem na Zakrzówku w listopadzie 2008 roku i od razu zszedłem prawie do dna (27 - 30 metrów). Wtedy zawróciłem, bo bałem się ciemności, która panowała poniżej, ale już następnym razem przełamałem strach.
- Nikt Pana wtedy nie asekurował?

- Oczywiście, że miałem asekurację - byłem z dwoma kolegami. Wygląda to tak, że wszyscy nie mamy sprzętu. Żadnych butli i aparatury do nurkowania – to podstawowy warunek freedivingu. Nurek schodzi na dół, deklaruje głębokość i czas nurkowania, a po jego upływie partner spływa na 10-15 metrów i wypływa razem z nim, bo jedynie wtedy istnieje ryzyko zasłabnięcia. Przy tak przebiegającej asekuracji nie zdarzył się jeszcze ani jeden wypadek w całej historii.

- Mówił Pan, że podaje się określony czas nurkowania. Ile takie jedno zejście mniej więcej trwa?

- Moje pierwsze 30 metrów to jakieś 60 sekund. W tym roku zszedłem na głębokość 100 metrów - zajęło mi to około czterech minut.

- Jak to jest możliwe, żeby tyle wytrzymać pod wodą?

- To dość proste do wyjaśnienia – odpowiada za to tzw. odruch nurkowy. Po zanurzeniu w wodzie spowalnia nasz metabolizm i rytm bicia serca. Można powiedzieć, że nasze ciało przełącza się na „tryb oszczędny” - odcina tlen tam, gdzie nie jest potrzebny, a dostarcza go do mózgu i najważniejszych organów. Dodatkowo po pewnym czasie zaczynamy odczuwać ruchy przepony, które zastępują tę palącą potrzebę oddychania.
- Czyli organizm pomaga Panu w jak najdłuższym nurkowaniu, pozostaje więc tylko opanować psychikę?

- Odruch nurkowy posiada każdy, tylko nie każdy o tym wie. Poprzez trening uczymy się go lepiej wykorzystywać, głównie poprzez spokój. Wykonując gwałtowne ruchy i zachowując się nerwowo tylko niepotrzebnie spalamy tlen.

- Nie wolno słuchać tego głosu, który w głowie krzyczy: „Już nie dam rady!”?

- Dokładnie tak. Inna sprawa: przed zanurkowaniem nie mogę wziąć zbyt wiele głębokich wdechów. To dość skomplikowane, związane ze zjawiskiem hiperwentylacji. Żeby to zobrazować, powiem tylko, że gdybym oddychał w ten sposób zaledwie minutę przed jednym wielkim oddechem, który nabieram przed samym zanurzeniem, to zmniejszyłbym swoje wyniki nawet o 50 procent.

- Co jest dla Pana najtrudniejsze w tym sporcie?

- W czasie zawodów bardzo się stresuję. Staram się panować nad relaksacją, ale mam z tym duży problem i nie bardzo wiem, jak go rozwiązać. Niektórzy stosują medytację, ale ja uważam, że to ściema, poza tym nie umiem usiedzieć spokojnie na tyłku (śmiech). Zaobserwowałem, że coraz większy spokój przychodzi wraz z doświadczeniem, ale żeby to przyspieszyć, chyba nie miałbym nic przeciwko hipnozie...

- Ma Pan jakieś sprawdzone sposoby na relaks przed zawodami?

- Zazwyczaj słucham ulubionej muzyki – głównie trip hopu, np. Massive Attack. No i rozmawiam ze znajomymi, którzy są na miejscu.

- Co ma Pan na swoim nurkowym „koncie” - jakieś rekordy, tytuły?

- Jestem rekordzistą Polski w czterech konkurencjach, a piąty mocno pobijam na treningach i wiem, że prędzej czy później i on pęknie. Cały freediving ma natomiast sześć klasycznych dyscyplin, w których odbywają się zawody: trzy basenowe (statyka, dynamika bez płetw i dynamika w płetwach) oraz trzy głębokościowe (stały balast, tzw. „free immersion” i płynięcie bez płetw).

- Która z konkurencji jest Pana ulubioną?

- Wszystkie bez płetw, czyli polegające na płynięciu tzw. żabką. To najczystsza forma nurkowania, bez użycia jakiegokolwiek sprzętu. Polegam tylko i wyłącznie na sile własnych mięśni.
- A które rekordy są „Pana”?

- Z basenowych to dynamika w płetwach, czyli pływanie na odległość w basenie – mój rekord Polski to 204 metry, chociaż na treningach doszedłem już do 212 metrów. Z głębokościowych natomiast jestem rekordzistą Polski w płynięciu bez płetw (70 metrów), i tu też na treningach zszedłem na 80 metrów, jednak muszę ten wynik powtórzyć na zawodach, w stałym balaście (nurek ma balast, z którym musi się później wynurzyć) oraz we „free immersion” (nurek schodzi w dół po linie i w ten sam sposób wypływa). W obu ostatnich  konkurencjach udało mi się zanurkować na głębokość stu metrów i są to naprawdę magiczne wyniki – jestem odpowiednio trzynastym oraz szóstym człowiekiem na świecie, któremu udało się tego dokonać. Dojście do tego poziomu zajęło mi około roku, kiedy inni trenują nawet po dziesięć lat.

- Właśnie to uważa Pan za swoje największe sportowe osiągnięcie?

- Nie. Jest takie miejsce, mekka nurków sprzętowych, czyli zwykłych, oraz freediver'ów – to Blue Hole w Dahab, w Egipcie. Jest to dziura głęboka na 95 metrów – udało mi się zejść do samego dna i zgarnąć ze sobą muszlę. Ale największym moim marzeniem było przepłynąć przez tzw. Arch, czyli tunel łączący Blue Hole z morzem zewnętrznym. Znajduje się on na głębokości ok. 60 metrów i jest długi na 30 metrów – przepłynąłem przez niego na wstrzymanym oddechu. Tylko kilku osobom się to udało.

- Czy dobrze liczę, że łącznie musiał Pan pokonać aż 150 metrów?

- Dokładnie tak.

- Nie zjadł Pana strach?

- To było moje marzenie! Nie boisz się przecież marzeń. Jeszcze się zatrzymałem i podziwiałem widok (śmiech).

- Myśli Pan, że da radę osiągać jeszcze lepsze wyniki?

- Cały czas się rozwijam, przesuwam swoje granice coraz dalej. Gdyby rok temu ktoś mi powiedział, że zejdę na 100 metrów, nie dowierzałbym, że tak szybko da się to zrobić. A jednak się udało. Obecnie jednak znalazłem się na takim poziomie, że ograniczają mnie środki finansowe. Moje wyniki już teraz pozwalają rywalizować z czołówką światową, a za rok w Grecji odbędą się głębokościowe mistrzostwa świata, w których mam dużą szansę na podium. Bardzo chciałbym na nie pojechać, ale potrzebne mi wsparcie kogoś, kto zechciałby we mnie zainwestować.
- Freediving pochłania cały Pana wolny czas, czy znajduje się jeszcze miejsce na inne zajęcia?

- Mocno angażuję się w uczelnię, bo z tym wiążę swoją przyszłość. Już teraz wiem, że niestety na pewno nie zdołałbym utrzymać się z nurkowania. Uprawiam też wiele sportów: praktycznie całą zimę spędzam na snowboardzie, lubię chodzić po górach, mam papiery na pilota paralotni, jestem też ratownikiem i w wakacje dorabiam nad morzem, gram w siatkówkę, a w swojej „poczekalni” mam jeszcze wspinaczkę.

- To co jest takiego we freedivingu, że on jest numerem jeden?

- A czy potrafi się odpowiedzieć na pytanie, czemu kogoś kochasz? Tak po prostu jest i już. Lubię to robić, uszczęśliwia mnie to. Nie umiem więcej odpowiedzieć. Ale na pewno pociąga mnie w tym poczucie swobody. To, że mogę oderwać się od rzeczywistości - schodzę w dół i zapominam o całym świecie, wszystkich problemach.

- Mówił Pan, że wiąże przyszłość raczej z tym, co studiuje. Co to będzie?

- Obecnie bardzo spodobał mi się przemysł produkcyjny, jestem też na takiej specjalności. Chciałbym iść w kierunku programowania maszyn – generalnie przemysł, przemysł... Kiedy pasja staje się twoim życiem, traci swój urok. Obecny rekordzista świata w dwóch konkurencjach jest na co dzień pracownikiem biurowym, a freediving trenuje wieczorami, inny jest pilotem samolotu. Wszystko da się pogodzić.

- Może Pan o sobie powiedzieć, że jesteś mistrzem?

- Nie. Ludzie mnie tak nazywają, ale nie lubię tego słuchać, a już na pewno nie mówię tak o sobie. Chociaż wszyscy mnie namawiają, żebym zaczął bardziej stanowczo mówić o swoich osiągnięciach, bo tylko w taki sposób mogę się wypromować. Nie lubię być wynoszony na piedestał, albo gdy ktoś się mną chwali. Jestem zwykłym człowiekiem, takim jak inni, a że mam jakieś sukcesy, to sprawa drugorzędna.

- Poderwał Pan kiedyś dziewczynę „na nurka”?

- Nie mówię o tym nowo poznanym dziewczynom. Zwykle pierwsza reakcja ludzi jest negatywna, bo bierze się właśnie z niewiedzy o procesach zachodzących w naszym organizmie pod wodą. Dlatego to raczej nie jest coś, na co można by wyrwać dziewczynę (śmiech). Wyznaję zasadę, że rozmawiam o tym w towarzystwie tylko, jeśli ktoś sam jest zainteresowany – nie chcę nikogo zanudzać ani sprawiać wrażenia, że fascynuje mnie tylko i wyłącznie nurkowanie, a na żaden inny temat nie umiem się wypowiedzieć.

Rozmawiała: JADWIGA NOWAK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski