Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strefa X

Redakcja
Science fiction jest obcym ciałem w polskich kinach.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Często przepadają wartościowe pozycje tego gatunku, który w szerszej perspektywie – o czym przekonał się Stanisław Lem czy Philip K. Dick – bywa niedoceniany. Przykład – niedawno wprowadzony do kin niezależny film brytyjski "Strefa X” Garetha Edwardsa, który nie cieszy się, niestety, wielką popularnością.

Produkcję porównuje się do "Dystryktu 9”, jednego z najlepszych obrazów SF ostatnich lat. Podróż dwójki bohaterów przez zdegenerowaną i skażoną przez obcych zonę przywodzi na myśl inne ważne dzieło z galaktyki futuryzmu – "Stalkera” AndriejaTarkowskiego, opartego na opowiadaniu "Piknik na skraju drogi” braci Strugackich. "Strefie X” wsparcia udzielili również twórcy zaprzyjaźnieni z fantastyką – Peter Jackson, Quentin Tarantino i Stephen King – dając bardzo pozytywne recenzje.

Brytyjczyk Gareth Edwards, laureat nagrody BAFTA (brytyjski Oscar), związany z BBC, jest twórcą wielowymiarowym. Pełnił również rolę scenarzysty, operatora i szefa efektów specjalnych. Wszystkie te elementy zrealizował z ponadprzeciętną biegłością. Ma talent! Nic dziwnego, że wkrótce wyreżyseruje nową odsłonę "Godzilli”.

W jego stylu widać fascynację dokonaniami innego wyspiarskiego reżysera – Danny’ego Boyle’a, zwłaszcza na styku zdjęć, montażu i elektronicznej muzyki. Ale nie tylko. Boyle, niedawny laureat Oscara za "Slumdoga”, również lubi sklejać oryginalne historie z opatrzonych kawałków, czego przykładem "28 dni później” czy "W stronę słońca”. Edwards działa w podobnym duchu – z wytartych puzzli składa oryginalny obrazek, który wcale nie przypomina oklepanego landszaftu.

Podróż dwójki bohaterów staje się pretekstem nie tyle do konfrontacji z obcymi, co człowieka z człowiekiem. Nawet w niezwykle efektownej scenie bliskiego spotkania trzeciego stopnia, nakręconej z dramaturgicznym wyczuciem, Edwards zadaje pytanie nie o przybyszów z gwiazd, lecz o nas samych. O naszą niezdolność do międzygwiezdnej komunikacji. O lost in space i lost in translation – nie tylko zresztą w konfrontacji z alienami. Kryje się tu jeszcze jeden wymiar – rzecz dzieje się na pograniczu amerykańsko–meksykańskim. Mamy więc, podobnie jak w "Maczecie” Roberta Rodrigueza, spojrzenie na niełatwą symbiozę obu krajów, na przyciąganie się bogactwa i ubóstwa.

"Strefa X” to film głęboko przenicowany fantastyką lat 70., pełen filozoficznych pytań kryjących się za kosmicznym kostiumem. Podobnie jak w "Solaris” czy "Edenie” Lema ludzie nie potrafią nawiązać kontaktu. Nie tylko z kosmitami, ale przede wszystkim ze sobą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski