Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Strucla, którą wielbią tłumy

Marek Długopolski
- Tajemnica strucli tkwi w jakości i doborze poszczególnych składników - twierdzi mistrz Wippler
- Tajemnica strucli tkwi w jakości i doborze poszczególnych składników - twierdzi mistrz Wippler Marek Długopolski
Niemcy. Drezdeński Striezelmarkt już po raz 582. To najstarszy z niemieckich jarmarków bożonarodzeniowych. Strucle już się pieką

Nie ma idealnych proporcji, nie dba też zbyt rygorystycznie o wagę. Choć jest chropowata i obsypana pudrem, wielbią ją tłumy. Gdy majestatycznie sunie przez miasto, towarzyszą jej kamery, błysk fleszy, a także policyjna eskorta. Jest gwiazdą, słodką pulchną celebrytką.

Przez drezdeńczyków zwana jest pieszczotliwie „Striezel”. To od niej wziął też nazwę Striezelmarkt, czyli najstarszy jarmark bożonarodzeniowy w mieście. Wspomnieć wypada, że w tym roku przyjmie gości już po raz 582. Święta Bożego Narodzenia bez strucli to nie święta - twierdzą drezdeńczycy, ale też spore grono turystów, którzy każdego roku odwiedzają ten niezwykły jarmark.

Mąka, woda i drożdże

Strucla wypiekana na grudniowy „Stollenfest” jest olbrzymia. Waży parę ton, może mieć nawet pięć metrów długości i kilkadziesiąt centymetrów wysokości. - A krojona jest wielkim, przypominającym gigantyczną szablę, 160-centymetrowym nożem - mówi Jadwiga Köhler, nasz drezdeński Anioł Stróż. - Ostrze do cięcia wielkiej strucli zawdzięczamy zaś Augustowi II Mocnemu, polskiemu królowi i saksońskiemu elektorowi - przypomina.

Skąd się wzięła strucla? - Pierwsza udokumentowana wzmianka o najsłynniejszym drezdeńskim świątecznym wypieku pochodzi już z 1474 roku, a pozostawili ją mnisi ze szpitala św. Bartłomieja - podkreśla z dumą nasza przewodniczka. I dodaje, że ciasto wypiekane było zapewne dużo wcześniej.

Gdy strucla się narodziła, była zwykłym, niezbyt wyrośniętym postnym plackiem - tak przynajmniej donoszą kroniki. Do przygotowania ciasta wystarczyły zaś mąka, woda i drożdże, niekiedy dodawano też oliwy. Niczym szczególnym się więc nie wyróżniała - była sucha, twarda i niesmaczna. Na straży przepisu stała postna tradycja.

Jednak takie ciasto nie wszystkim podniebieniom odpowiadało. Elektorzy sascy postanowili więc wystarać się dla niego o specjalną papieską dyspensę, a tym samym nieco bogatszy zestaw składników. Wieloletnie prośby przyniosły efekt dopiero w 1491 roku. Dyspensa dla strucli nadeszła wraz ze słynnym „Maślanym Listem” papieża Innocentego VIII. To dzięki niemu elektor i jego rodzina, a także dwór mogli delektować się obecnością… masła w postnym wypieku. Pozostali wierni za tę chwilę przyjemności musieli płacić - jak donoszą kronikarze - 1/20 guldena. Tak oto doszło do wyłomu w struclowej tradycji.

Struclowa rewolucja

O rewolucji możemy dopiero mówić w czasach Augusta II Mocnego. To on w 1730 roku - nie zważając na koszty - zamówił u drezdeńskich piekarzy największą struclę ówczesnego świata. Kolos ważący około 2 ton miał starczyć dla ponad 20 tysięcy gości polskiego króla i saksońskiego elektora.

Wyrabiania ciasta z ponad tony mąki, blisko czterech tysięcy jaj i 330 baniek mleka doglądał mistrz Johann Andreas Zacharias. O odpowiednio duży piec zadbał zaś Matthäus Daniel Pöppelmann, ówczesny nadworny architekt. A jak podzielono tak wielki wypiek? - Oczywiście, nożem - przypomina nasza przewodniczka. Posrebrzany nóż ważył zaś 12 kilogramów i miał 160 centymetrów długości, był też świetnej roboty. - Strucla była imponująca, więc i nóż musiał być jej godny - dodaje nasza przewodniczka.

- Tradycja zapoczątkowana przez Augusta II Mocnego jest do dzisiaj kontynuowana - przypomina Agata Płońska z Germany Travel. Barwny struclowy korowód - w drugą niedzielę Adwentu - wyrusza spod Zwingera. Kilkutonowa strucla - na wozie ciągniętym przez parę koni - przemierza ulice starego Drezna. Uroczyste odcięcie pierwszego kawałka następuje na Striezelmarkt. Potem piekarze dzielą ciasto na tysiące części. Aby otrzymać jeden kawałek, trzeba oddać - wcześniej kupioną - specjalną pieczęć z wizerunkiem Augusta II Mocnego. - Dochód ze sprzedaży przeznaczony jest na cele charytatywne - przypominają gospodarze miasta.

Szybkie „zniknięcie” strucla zawdzięcza tysiącom gości, którzy w tym czasie przyjeżdżają do Drezna. Wieczorem na blaszanej platformie pozostają tylko okruszki. W tym roku Dresdner Stollenfest odbędzie się 3 grudnia.

Ręka mistrza

Przez wieki strucla wypiękniała, urosła, nabrała wagi i tężyzny, stała się też pulchniejsza i bardziej słodka. Teraz to uczta dla podniebienia, dodajmy nie tylko elektorsko-królewskiego. A gdzie w Dreźnie można dostać najlepszą? - U mistrza Michaela Wipplera w Pillnitz - bez chwili wahania odpowiada jeden z mieszkańców. Choć z centrum do piekarni jest parę kilometrów zawsze jest w niej spory ruch.

- Chrystusowe chleby na Boże Narodzenie, bo i tak się tu nazywa struclę, przygotowywane są z ciężkiego ciasta drożdżowego. Składają się na nie co najmniej 3 kg masła lub margaryny i 6 kg bakalii - wyłącznie rodzynek, sułtanek lub koryntek - oraz skórki cytrynowej lub pomarańczowej, na 10 kg mąki - zdradza Michael Wippler.

Skoro przepis jest znany, to skąd jej niepowtarzalny smak? - Wszystko zależy od jakości i doboru poszczególnych składników - stwierdza. - Ale to już nasza tajemnica - mistrz Wippler dodaje z uśmiechem. Gdy strucla opuści już piec, musi trochę ochłonąć, złapać oddech, dojrzeć. Potem dopiero może „zniknąć” pod sporą warstwą cukru pudru. - To pierzynka nowo narodzonego Jezusa - mówi nasza przewodniczka. Nic więc dziwnego, że turyści rzadko kiedy opuszczają Drezno bez strucli z tej właśnie piekarni.

Strucle na świąteczne stoły piecze się już teraz, w listopadzie. - Muszą odpowiednio dojrzeć - mówi mistrz Wippler. I zapewnia, że bez szkody mogą być przechowywane nawet przez kilkanaście tygodni. Prawo do wypieku ma obecnie około 130 piekarń, a nad jakością strucli czuwa Stowarzyszenie Ochrony Drezdeńskiego Ciasta Bożonarodzeniowego. - Choć przepis jest ten sam, wypieki się różnią - smakiem, kształtem, wielkością. Jakość jest zawsze jedna - najwyższa - twierdzą mieszkańcy Drezna.

Strucel ma też swoją królową. - Ciasto należy piec sercem, z miłością - zapewnia Marie Lassig, 17-letnia Królowa Świątecznego Ciasta Bożonarodzeniowego. - Trzeba też szanować i pielęgnować tradycję - dodaje. Co roku to właśnie królowa daje sygnał do rozpoczęcia wypieku gigantycznego ciasta.

- Drezdeński strucel to rozkosz dla podniebienia. To także symbol saksońskiego Bożego Narodzenia. Nie jedyny - tak do odwiedzin w we Florencji Północy zachęca Agata Płońska z Germany Travel.

Świąteczne piramidy

Drezdeńska strucla to tylko jeden powód, by w okresie świątecznym odwiedzić Drezno i jego Striezelmarkt. Jakie są inne? Choćby czekoladowe podkowy - na szczęście, pięknie haftowane serwety, tradycyjne drewniane piramidy i ozdoby.

Na sporym placu odnajdziemy wszystko to, co szanującemu się Saksończykowi, ale też sporemu gronu turystów, potrzebne jest do świątecznego przystrojenia choinki, domu i ogródka. Na straganach są nie tylko stroiki, słynne drewniane piramidy, różnokolorowe świece, ale też całe armie sów oraz Mikołajów. Można też stać się właścicielem prawdziwego dziadka do orzechów, niewielkiego bałwanka, a także całkiem sporego krasnala, aniołków grających na flecie, trąbce lub skrzypcach, nietypowej gwiazdy, pięknie haftowanych serwet i makat, a także któregoś z drezdeńskich budynków - oczywiście w miniaturze.

- Striezelmarkt to najważniejszy jarmark bożonarodzeniowy w Dreźnie - twierdzi. To na nim stoi 14-metrowa, największa na świecie - jak twierdzą gospodarze Drezna - rudawska piramida świąteczna, to tutaj co roku odbywa się „Stollenfest”, czyli święto najsłynniejszego saksońskiego wypieku.

Najmłodsi tutaj także się nie nudzą. Oprócz zabawek, których jest zatrzęsienie - nie są to jednak gry komputerowe, a bardziej tradycyjne wyroby - zawsze przecież mogą przejechać się świątecznie przystrojoną karuzelą albo specjalną ciuchcią.

- Warto też zajrzeć na Średniowieczny Jarmark Bożonarodzeniowy - przypomina nasza przewodniczka. Odbywa się tradycyjnie w Stallhof, czyli dawnych książęcych stajniach. Spotkamy na nim dawnych rzemieślników i czeladników, kupców głośno zachwalających towary, magików, grajków i kuglarzy. Jego progów nie można opuścić, nie próbując słynnego miodu pitnego, a także rozgrzewającego Feuerzangbowle, napoju przygotowanego na bazie ponczu, niekiedy podawanego z efektownie płonącym cukrem. Spory jarmark jest też przy Prager Strasse, a więc głównej ulicy łączącej dworzec kolejowy ze Starym Miastem. A takich jarmarków w Dreźnie jest - jak skrzętnie podliczono - aż jedenaście.

- Blask świateł, zapach prażonych migdałów, dobiegające zewsząd dźwięki kolęd i pastorałek… Pięknych chwil spędzonych na świątecznym jarmarku nie sposób zapomnieć - kusi Agata Płońska. - Z Krakowa do Drezna jest blisko - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski