MKTG SR - pasek na kartach artykułów

StrzaŁ obok tarczy

Redakcja
Tarcza antyrakietowa należy do głównych tematów prasowych komentarzy dotyczących polskiej polityki zagranicznej, a także do problemów najbardziej zajmujących polskich polityków. Kiedy zagadnienie to pojawiło się forum publicznych debat w 2004 roku, dziennikarze i politycy koncentrowali się na dwóch jego aspektach: ekonomicznym oraz bezpieczeństwa. Traktowano je też jako element polsko-amerykańskich stosunków dwustronnych. Jedną z ostatnich decyzji premiera Belki było powołanie specjalnego zespołu międzyresortowego do sprawy "tarczy".

W aspekcie ekonomicznym interesowały nas przede wszystkim dodatkowe miejsca pracy, które taka inwestycja oraz jej lokalna obsługa może przynieść. Zastanawiano się również, ile przy okazji możemy od Amerykanów wytargować dodatkowej pomocy wojskowej. W aspekcie bezpieczeństwa podkreślano, że lokalizacja amerykańskich instalacji antyrakietowej zwiększy zaangażowanie Waszyngtonu w bezpieczeństwo Polski. Marzono o umieszczeniu przez Amerykanów na terytorium Polski, w celu ochrony "tarczy," najnowszej generacji rakiet typu Patriot (PAC-3).
Ograniczenie sprawy tarczy do problemu w stosunkach polsko-amerykańskich miało bodaj najistotniejsze konsekwencje.
Po pierwsze, protest Moskwy sprawił, że problem ten stał się kwestią amerykańsko-rosyjskiej dyskusji o wymiarze strategicznym, globalnym. Siłą rzeczy znaleźliśmy się w sytuacji, gdy mamy niewiele do powiedzenia o czymś, co ma powstać na terytorium Polski. Przedstawiciele naszego rządu stwierdzają wprost, że spór wokół tarczy muszą rozwiązać bezpośrednie rozmowy między Moskwą a Waszyngtonem. Tę postawę jeszcze pogłębiały wypowiedzi polskich polityków. Minister Radosław Sikorski miał stwierdzić - wedle prasy amerykańskiej - że "Polsce Iran nie zagraża". Jest to opinia co najmniej wątpliwa, albowiem sytuacja w Iranie stanowi potencjalne zagrożenie dla gospodarki światowej oraz pokoju w jednym z najbardziej newralgicznych rejonów świata. Z pewnością zaś Iran jest bliżej Polski niż Afganistan, gdzie nasze zaangażowanie już wkrótce przekroczy (w wymiarze ludzkim i finansowym) nakłady poniesione w Iraku. Afganistan zagraża Polsce? Jesteśmy tam, ponieważ są tam nasi (niektórzy) sojusznicy z NATO, w tym USA. Co więcej, skoro, jak twierdzimy, Stany Zjednoczone są najważniejszym gwarantem bezpieczeństwa Polski i filarem NATO, to wszystko, co zagraża im, musi pośrednio też wpływać na poziom bezpieczeństwa Polski.
Po drugie, odnosi się wrażenie, że polscy politycy i polityczni komentatorzy skłonni są zapominać, że Polska jest członkiem sojuszu północnoatlantyckiego oraz Unii Europejskiej. Jednym z wielkich błędów polityki George'a W. Busha w pierwszej kadencji prezydentury było lekceważenie układów wielostronnych, w tym NATO oraz UE, i próba zastąpienia ich taktycznymi układami o charakterze dwustronnym. Podobnie, ważnym celem Moskwy jest marginalizacja NATO oraz rozbicie spójności UE przez ignorowanie Brukseli i zacieśnianie stosunków dwustronnych z ważnymi stolicami europejskimi. W tych warunkach rozsądek sugeruje, że Polska powinna działać w każdej możliwej sytuacji na rzecz umocnienia związków wielostronnych.
Czasem tak robiliśmy. Rosyjskie embargo na import polskiego mięsa przypomniało nam w latach 2005-2006 o istnieniu europejskiej solidarności. Ale, gdy tylko stanowisko rosyjskie zmiękło, natychmiast przerzuciliśmy sprawę mięsa na tory dwustronne. Podobnie zareagowaliśmy na potencjalne zagrożenie energetyczne ze strony Rosji apelując do europejskich sojuszników o stworzenie europejskiego systemu energetycznego. Krótko mówiąc, sprawa integracji europejskiej jawi się w polskiej polityce jako funkcja bieżących potrzeb, a nie jako długofalowa strategia. "Tarcza" jest tego najlepszym przykładem.
Należy zastanowić się, dlaczego polscy politycy postanowili potraktować sprawę instalacji antyrakietowych jako zagadnienie w stosunkach polsko-amerykańskich, a nie jako problem dotyczący bezpieczeństwa Sojuszu Północnoatlantyckiego oraz polityki zagranicznej i bezpieczeństwa Unii. Do głównych argumentów na rzecz naszego członkostwa w tych organizacjach należało przecież bezpieczeństwo Polski, a osiągnięcie tych celów zostało uznane powszechnie za największy sukces polskiej polityki zagranicznej. Budowa w Polsce amerykańskich instalacji antyrakietowych jest problemem dla NATO i stopniowo również UE, czemu obie te organizacje dały ostatnio wyraz. Jeżeli te organizacje są najpewniejszą gwarancją bezpieczeństwa Polski, to powinniśmy aktywnie działać na rzecz ich umocnienia. Tym bardziej, że w bezpośrednich rozmowach z Ameryką nie jesteśmy równorzędnym partnerem.
UE i NATO upomniały się zatem o swoje. Parlament Europejski wyraził irytację, że Polska decyduje o ważnych dla europejskiego bezpieczeństwa sprawach bez zasięgnięcia opinii europejskich sojuszników i podjął decyzję zorganizowania osobnej debaty na ten temat. NATO wszczęło analizę politycznych i technicznych aspektów umieszczenia amerykańskiego systemu antyrakietowego w Polsce i w Czechach. Wyniki analiz mają być przedmiotem dyskusji na najbliższym szczycie Sojuszu, w kwietniu tego roku. Dopiero w obliczu tych wydarzeń uczestniczący niedawno w monachijskiej konferencji na temat bezpieczeństwa międzynarodowego polski minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski zaproponował, by tarcza została włączona do systemu obronnego NATO. Czy jednak nie od tego należało zacząć sprawy tarczy po przejęciu władzy przez obecną koalicję rządową? Nie jest to pytanie retoryczne. W miesiącach poprzedzających wybory 21 października 2007 w gremiach opozycyjnych, które intensywnie zajmowały się sprawą tarczy, sformułowane zostało trafne stanowisko, że euroatlantycki charakter systemu obrony przeciwrakietowej, a zatem obejmujący cały obszar traktatowy NATO, jest w interesie Polski. W takiej koncepcji zintegrowany, wielopoziomowy system obrony (strategicznej, taktycznej i pola walki) byłby tworzony jako system "szczelny", a zatem bez tworzenia "luk", np. w Europie Środkowej. Słowem, alternatywna wobec bilateralizmu koncepcja euroatlantycka wskazywała na konieczność zaproponowania Amerykanom wizji współdziałania z NATO już na samym starcie negocjacji. W dłuższej perspektywie koncepcja taka była również otwarta na współdziałanie z UE. W wymiarze praktycznym stwarzało to szansę na odegranie przez Polskę roli państwa od samego początku promującego sojuszniczą współpracę zarówno w wymiarze transatlantyckim, jak i wewnątrzeuropejskim. Służyłoby to dobrze zarówno naszym interesom bezpieczeństwa, jak i umocnieniu naszej pozycji międzynarodowej w miejsce obecnej desperackiej próby rozluźnienia gorsetu bilateralizmu i szukania minimalnego poziomu kompromisu do "skonsumowania" wewnątrz kraju. Możliwe było po przejęciu władzy przez nową koalicję zerwanie szkodliwej kontynuacji (także personalnej) w procesie negocjacji, a przede wszystkim podjęcie natychmiast próby sformułowania przez Polskę i USA wspólnego stanowiska akcentującego potrzebę przyspieszenia niezbędnych prac planistycznych w NATO i przystąpienia bez zbędnej zwłoki do praktycznej realizacji projektu opartego na funkcjonalnym i operacyjnym współdziałaniu tworzonych już i projektowanych narodowych i wielostronnych systemów wielopoziomowej obrony przeciwrakietowej w ramach Sojuszu. Nic nie stało na przeszkodzie w podjęciu działań zachęcających rząd Republiki Czeskiej, a także rządy Wielkiej Brytanii, Danii, Kanady i innych krajów sojuszniczych uczestniczących już w różnym zakresie w amerykańskim systemie, do przyłączenia się do takiej inicjatywy.
Tak mogło być. Tak jeszcze może być, chociaż podjęcie inicjatywy w tym momencie będzie znacznie trudniejsze aniżeli kilka miesięcy temu. Dzisiaj nadal tkwimy w gorsecie bilateralizmu, hamletyzując: przyjąć, nie przyjąć, a jeśli przyjąć, to za ile. Reagujemy na inicjatywę Waszyngtonu, emocjonując się po drodze drobiazgami lub szukając w budżecie Pentagonu środków zaradczych dla przestarzałego systemu obrony obszaru powietrznego Polski. A w konsekwencji, skoro inicjatywa wyszła nie od nas, to znowu będziemy biernym uczestnikiem dyskusji toczonych przez innych. I będziemy sobie mogli tylko powtarzać, że "nic o nas bez nas". Współczesny świat pozostawia wiele miejsca na realizację narodowej suwerenności, ale z tego miejsca należy umiejętnie korzystać.
ANTONI Z. KAMIŃSKI*
*Autor jest profesorem politologii, pracownikiem PAN, przewodniczącym Stowarzyszenia "Obywatelska Polska", ekspertem Obserwatorium Polityki Polskiej przy Centrum Informacji Obywatelskiej.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski